W obecnym jesiennym sezonie, podobnie zresztą jak w ubiegłym roku, brylować będzie Covid-19 – wersja Delta lub inna. Znowu będą się wypowiadać covidowi celebryci, w szpitalach rozgrywać się będą ludzkie dramaty, a władza będzie działać na oślep, wydając odezwy o szczepienia. W mediach codziennie gościć będzie temat nakładów na służbę zdrowia, podawane będą liczby pracowników, lekarzy i pielęgniarek. Służbę zdrowia, której nie udało się zreformować od czasu upadku PRL (ponad 30 lat!), bo ona przecież musi być państwowa. Co prawda, udała się ewakuacja z tego raju stomatologom, farmaceutom i pewnej nielicznej grupie specjalistów, ale nadal główne pole musi być państwowe, no może samorządowe.
Tylko po co? Czy prywatna apteka aż tak źle obsługuje pacjentów? Czy prywatny stomatolog aż tak źle leczy zęby? Czy prywatny specjalista odwiedzany w mniejszej lub większej prywatnej klinice aż tak źle stawia nam diagnozę ? Czy prywatne pogotowie byłoby aż tak gorsze od państwowego (już skutecznie zlikwidowane)?
Co to za chwast, który rozplenił się w mózgach Polaków za sprawą PRL-u i pomimo 30 lat zmian nadal tkwi w nich, chociaż powszechnie już wiadomo, że prywatny przedsiębiorca może nie zawsze idealnie, ale zawsze lepiej i efektywniej zarządza, że nigdy polskiego budżetu nie będzie stać na dobrą służbę zdrowia, że politycy nie odczepią się od rozdawania stanowisk wszędzie tam, gdzie mogą, nawet w szpitalach i kostnicach?
Współczesny Polak tkwi w przekonaniu i wierze w cud, że jakoś się uda, że tym razem (to ci popierający partię rządzącą) lub już niedługo (popierający opozycję) naprawią i dofinansują publiczną służbę zdrowia. Wiara w mrzonki nie przeszkadza tym naiwniakom robić zakupów w prywatnym sklepie (na razie jeszcze nie ma państwowej sieci), kupić samochodu w prywatnym salonie i wypić wina w prywatnej restauracji. Czy ci ludzie mają jakieś refleksje nad tym, czy w tego typu państwowych placówkach mieliby lepiej? Może „na kartki” mieliby lepiej? Wszak byłoby wszystkiego mało i sprawiedliwie (partia Razem) lub tylko z polskich produktów (partia rządząca). Brak jakiejkolwiek refleksji i odwagi w analizie programów proponowanych przez polskich polityków zbija z nóg.
Jak to tłumaczyć? Przecież ludzie nie są głupi, większość z nich pamięta PRL, mają świadomość rzeczywistości. Jedynym wytłumaczeniem jest chyba ten chwast, który jak raz zalągł się kiedyś w mózgach, tak odtąd jest nie do wyplenienia, przez co będzie nam dane żyć w mirażach, wśród wyrzuconych w błoto pieniędzy, okraszonych od czasu do czasu protestami, ale też wśród ofiar złego systemu ochrony służby zdrowia, które nie doczekają się prawidłowej diagnozy i właściwego leczenia, a które tylko muszą się poddać. Szkoda.
A gdyby ktoś krzyknął: służba zdrowia cała prywatna, oparta na systemie ubezpieczeń zdrowotnych i wsparta pomocą socjalną dla najuboższych – takie prywatne apteki i gabinety stomatologiczne po horyzont zdrowia… Zapewne zostałby zlinczowany i opluty, choć mógłby przecież rozwiązać problem raz na zawsze. Ale przecież nie chodzi o to, by go rozwiązać, tylko… rozwiązywać, rozwiązywać bez końca.
A czerwony chwast rośnie i rośnie. I często jest już w głowach także tych, którzy PRL znają tylko z lekcji historii…