W lutym tego roku miała miejsce jedna z najgłośniejszych premier świata cyfrowej rozrywki: Hogwart’s Legacy. Wielki, otwarty świat i pierwsza od dawna gra z uniwersum Harrego Pottera, która nie jest adaptacją filmu. Premiera odbiła się jednak echem po świecie nie tylko z powodu wyśmienitych recenzji i rekordów popularności, głównie z powodu atmosfery skandalu.
Hogwart’s Legacy pozwala nam wejść w buty ucznia jednego z domów w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie w ostatnich latach XIX w. Z racji międzypokoleniowej fascynacji magicznym światem wykreowanym przez J.K. Rowling, gra była gorączkowo oczekiwana przez fanów na całym świecie. Nie dziwi więc fakt, że na platformie streamingowej Twitch 1,2 mln widzów obejrzało streamy tej gry, przebijając rekord gry single-player ustanowiony przez Elden Ring w 2022 roku, który wynosił ponad 900 tys. Na samej platformie Steam zakupiło ją już pół mln osób.
Wszystkie te zachwycające dla twórców wyniki są tym bardziej niesłychane w obliczu kontrowersji, jakie rzeczona produkcja wywołała. W gruncie rzeczy to nie gra wywołała ten skandal, a kwestia samej autorki uniwersum, czyli J.K. Rowling, która, mimo że w produkcji gry nie brała udziału, to jako właścicielka praw autorskich do Wizarding World będzie z niej czerpała korzyści majątkowe. Problem jest taki, że pisarka od lat jest w internetowej infamii ze względu na jej poglądy na temat osób trans, które z wielkim oddaniem opublikowała w formacie eseju i postów na social media. Rowling jest okrzyknięta mianem transfobki, czyli osoby o szkodliwych poglądach na temat osób trans. Wydaję się, że słusznie. Autorka nie wierzy w korekty płci i kwestię transpłciowości, a same osoby trans uważa za zagrożenie. Mimo że była uznawana za osobę o bardzo progresywnych poglądach, to już dawno została uznana za TERF-a, czyli Trans-Exclusionary Radical Feminist. Czyli radykalną feministkę, która odmawia transkobietom praw kobiet i nie traktuje ich na równi z kobietami biologicznymi.
Część osób uznała takie poglądy są nieakceptowalne i podjęła próbę bojkotu konsumenckiego tej gry. Jak wiadomo, takie bojkoty rzadko odnoszą skutek, szczególnie w sytuacji, gdy wychodzi od dawna pożądana wysokobudżetowa gra komputerowa, ale rozumiem, że dla niektórych osób jest to ważne, by czuć się komfortowo ze sobą. Rozumiem nawet namawianie innych osób w Internecie do wspólnego bojkotu tej produkcji, pisania o poglądach Rowling i przyczynie swojego buntu.
Tylko tym razem fala gniewu pewnych środowisk przekroczyła masę krytyczną. Hogwart’s Legacy wypowiedziano wojnę. Na pierwszej linii frontu zostali zaatakowani streamerzy z portalu Twitch, którzy opublikowali nagranie z rozgrywki. Matt i Shelby z kanału Girlfriend Reviews pokazywali grę osobom, które rozważały jej zakup lub nie mogły sobie pozwolić na rozgrywkę z powodu zbyt słabego sprzętu. W trakcie transmisji wspierali „The Trevor Project”, czyli organizację charytatywną pomagającą społeczności LGBTQ+ w utrzymywaniu zdrowia psychicznego. Mimo tego na twórców zwaliła się fala hejtu niespotykanych rozmiarów. Użytkownicy Internetu zorganizowali lincz na chat roomie ich kanału, po którym Shelby chciała przerwać transmisję, a jej głos wskazywał na to, że powstrzymuje się od płaczu. „Zrób sobie przerwę, jeśli chcesz. Ja po prostu przestanę mówić i pójdę walczyć i pokazać walkę… Już wam się udało” – skwitował jej chłopak. Kwestia walki ze streamerami poszła tak daleko, że założono stronę internetową, która oznaczała kanały, które publikowały materiały związane z grą. Strona havetheystreamedthatwizardgame.com co prawda już nie działa, ale samo jej założenie przeraża – to wygląda jak brutalny samosąd, tylko że zamiast pochodni i wideł widzimy wiadra pełne pomyj internetowego hejtu.
Wrogowie gry stosowali również inne metody. Jedną z ich akcji było wstawianie spoilerów gry w zupełnie z tym nie związanych dyskusjach. Przykładowo trafiłem na dokładny opis finału produkcji w dyskusji pod postem na facebooku z recenzją płyty z muzyką elektroniczną. Niektórzy ludzie za punkt honoru wzięli sobie to, by zepsuć zabawę w świecie czarodziejów jak największej ilości osób. Nie wiem, w jaki sposób ma to pomagać w walce z transfobią.
Jestem w stanie zrozumieć niechęć do autorki i kwestii kupowania gry w jej uniwersum. Naprawdę, nie jestem jedną z tych osób, które pragnęłyby wchodzić w ten konflikt zarówno po stronie Rowling jak i po stronie bojkotu. Jednak wydaje mi się, że osiągnęliśmy poziom, w którym należało by się zastanowić, czy nie dochodzimy do przesady, która nie sprawi żadnego pozytywnego skutku oprócz tego, że osoby, którym gra się spodobała, zradykalizują się w kontrze do tych ataków. Walcząc w ten sposób z tą produkcją, progresywiści nie znajdą sobie zbyt wielu sojuszników, ale już zniechęcili do swojej sprawy tysiące osób. A to wszystko w imię walki o rzecz, wydaje się, dość błahą, to jednak tylko gra o lataniu na miotłach i machaniu różdżkami – i kolejne miliony na koncie miliarderki, która, nawet odcięta od całego uniwersum i wszystkich mediów, nadal ma wystarczająco pieniędzy na cokolwiek, co tylko ludzka wyobraźnia może wytworzyć.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.