Od śmierci Jana Pawła II mija w kwietniu 18 lat. Nie ulega wątpliwości, że Karol Wojtyła był jednym z Polaków mających największy wpływ na fakturę obrazu nowoczesnego świata. Mimo to wizerunek papieża Polaka, Ojca Świętego, rozpada się od tego czasu jak domek z kart. Z jednej strony na pewno jest to kwestia tego, że od lat wychodzą kolejne skandale z okresu polskiego władztwa w Watykanie. Z drugiej jednak strony sądzę, iż na gruncie tego, że Karol Wojtyła dla internetowej części młodego pokolenia jest bardziej żartem niż autorytetem, leży coś innego.
Gdy umierał papież, byłem w pierwszej klasie szkoły powszechnej. Mimo że, jak większość ludzi, średnio pamiętam swoje wczesne dzieciństwo, to śmierć ojca świętego wwierciła mi się w głowę. Były tłumy na ulicach, żałoba narodowa, moja babcia i prababcia przeżywały, jakby im umarł bliski krewny, a w szkole zadano nam pytanie: „dzieci, czy wy płakaliście po papieżu?”. Ogólnonarodowe przygnębienie otaczało nas z każdej strony, osiągając poziom nieznany wcześniej chyba od śmierci Piłsudskiego. Nie było to w żaden sposób zadziwiające, postać Papieża, choćby symbolicznie, towarzyszyła poprzedniemu pokoleniu w trudnych momentach, wspierając je zarówno politycznie, jak i moralnie. Jednak skala tego poczucia solidarności, mimo że zrozumiała, była wręcz przytłaczająca.
Razem ze śmiercią Jana Pawła II jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać pomniki, niektóre ładne, ale zdecydowana większość szpetna i tandetna. Wojtyłę uznano za skarb narodowy i niewzruszoną podstawę naszej polskiej tożsamości. Nie zostawiono pola do dyskusji. Kwestię świętości i zasług papieża dzisiejsze pokolenie emerytów i osób w wieku blisko emerytalnego narzucało ludziom w moim wieku i ciut starszym. Oczywiście nie wydaje mi się, żeby była to z ich strony kwestia złej woli, raczej sentymentu i pokoleniowego niezrozumienia osób młodszych przez osoby starsze. Usilne starania mające na celu uświęcenie „kwestii papieskiej” w świadomości młodych ludzi spaliły na panewce. Ogromny wysiłek zmierzający do utrzymania świętości i próby kreacji niepodważalnego autorytetu dał kompletnie odwrotny skutek. W różnych środowiskach kult Ojca Świętego niestety staje się coraz szerzej synonimem żenady i kiczu. Zapewne nie dla wszystkich, ale w mediach społecznościowych jest widoczna konkretna tendencja.
Figura Jana Pawła II stała się żartem, a godzina jego śmierci – memem. Śmieszne przeróbki oparte o fotografie papieża nazywane „cenzopapami” są lokalnym fenomenem polskiego Internetu. Przez ostatnie 10 lat powstały ich tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy. Jedne są bardziej błyskotliwe i wyważone, inne osiągają Himalaje obsceniczności. Jak to w Internecie, ludzie są różni i mają lepsze bądź gorsze poczucie humoru. Głównym wizerunkiem papieża, który trafia do memów w social mediach, jest tak zwana „rzułta morda”, czyli zdjęcie, na którym Karol Wojtyła ma wyjątkowo żółtą twarz. Wydaje się, że była to kwestia źle zrobionego retuszu, jednak stało się swego rodzaju symbolem tego prądu kulturowego. Zresztą nie tylko ta fotografia, chyba żadne zdjęcie zrobione papieżowi przed i w trakcie pontyfikatu nie skryło się przed szyderstwem użytkowników Internetu. Bywałem na imprezach, na których o 21:37 (godzina śmierci papieża) zatrzymywano muzykę i śpiewano barkę. Papieża powiązano również z wizerunkiem kremówek i niestety sugestiami o pedofilii. Gdyby poznawać tę postać tylko z perspektywy social mediów, to ciężko by tam było znaleźć pomnikowego bohatera, który ramię w ramię z Lechem Wałęsą „obalił komunę”, za to moglibyśmy zobaczyć „Bestię z Wadowic” w trakcie stosunku seksualnego z Magikiem z Paktofoniki.
W psychologii istnieje pewien proces zwany desensytyzacją, co w uproszczeniu oznacza, że im dłużej jesteśmy wystawieni na działanie konkretnego bodźca, w tym przypadku różnych form kultu Jana Pawła II, tym bardziej się z jego istnieniem oswajamy i nie wywołuje on w nas emocji ani refleksji. Podobnie jest w przypadku owego internetowego trendu, którego korzeni możemy doszukiwać się w nadmiernym wtłaczaniu od lat postaci Papieża młodym pokoleniom, niestety wtłaczaniu pozbawionym jego najważniejszego składnika – poczucia sensu. Zaowocowało to bezprecedensowym wysypem internetowej twórczości. To, jak teraz odbiera się postać Ojca Świętego, to efekt wymuszania na młodych ludziach przyjęcia autorytetu, który z roku na rok w oczach środowisk internetowych staje się coraz mniej wartym swojego kultu. Nie można oczekiwać od osób, które nie mają ani wspomnień, ani sentymentu do pontyfikatu człowieka z Wadowic, by traktowali tę postać z taką fascynacją jak ludzie, dla których papież był symbolem walki o wolność i guru religijnym. Wychowanie całego pokolenia w pełnym powagi szacunku do tej postaci było, wydaje się, niemożliwe. Jednak na pewno są grupy młodzieży konserwatywnej i katolickiej, dla których Karol Wojtyła jest takim samym wzorem do naśladowania, jakim był dla ich rodziców i dziadków. Mimo to forma i ilość nawiązań do papieża w specyficznym języku słów i obrazów obecnym w social mediach nie świadczy raczej o dużym wpływie takich środowisk na kreowanie internetowego drugiego życia.
Ewolucja wizerunku ojca świętego powinna być dla nas przykładem tego, jak wmuszanie młodzieży kultu jednostki jako wyroczni wszelkich wartości może odbić się wmuszającym czkawką. Gdyby postawić na otwarty dialog, zostawiając kwestię papieża otwartą w dyskursie, zamiast wieszać tablice pamiątkowe nawet na sklepach, w których pięćdziesiąt lat temu przyszły papież zrobił zakupy, to jestem zdania, że znacznie więcej osób dzięki niedopowiedzianej kwestii świętości Papieża miałoby więcej przestrzeni na własne refleksje i tworzenie swojego światopoglądu w jego kwestii. Teraz niestety przez to, jak pomnikową uczyniono postać Karola Wojtyły, każde zarysowanie złotego wizerunku pokazywanego na siłę każdemu z każdej strony, zarówno dosłownie ( w Polsce mamy około 800 pomników Jana Pawła II, o tablicach pamiątkowych nie wspominając), jak i w przenośni. Każda skaza urasta do skali kompromitacji, a na jej kanwie powstaje cała warstwa dowcipu. Nie jest to tylko kwestia Ojca Świętego – każda postać, którą otoczono by kultem w tej skali, byłaby zapewne w większym lub mniejszym stopniu wyśmiewana. Karol Wojtyła niestety w większym, a ujawniane skandale tylko nakręcają tę spiralę kremówczanego humoru.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.