Laicyzacja

Polska niekatolicka

Tylko pozazdrościć Grzegorzowi Hajdarowiczowi niedzielnej sjesty przy kawie z widokiem na leniwie płynący Tag. A pewnie i komfortowego stanu ducha, skoro zamartwia się, co by tu z lizbońskiej idylli napisać, by ze swoim  przekazem dotrzeć do czytelników nad Wisłą. Temat wojenny nie dorównuje tam czytelniczemu zainteresowaniu  wyczynami Igi Świątek, a groźba powrotu COVID-19 jawi się nad Tagiem niczym „odgrzewany kotlet”.   

Prof. Arkadiusz Stempin
Foto:Mart Production | Pexels

Inna już perspektywa z Warszawy pozwala jednak dopatrzyć się nad nieco mniej leniwą Wisłą epokowych zjawisk – jak choćby turbo-procesu sekularyzacji Polaków. Półtorej dekady po śmierci papieża Polaka pokolenie JP2 daje dyla z kościoła, a młodsze wręcz sprintersko ucieka z lekcji religii, świątyń i wpływu duchownych z kropidłem w ręku. Dowodzą tego opublikowane w ostatnich dniach dane na temat religijności Polaków. Informują one o znacznie przyspieszonym w ciągu ostatnich dwóch lat spadku praktyk religijnych, uczestnictwa w mszy niedzielnej i czasu spędzanego na modlitwie.

Z innego międzynarodowego badania wynika z kolei, że młoda generacja Polaków dzierży nawet światowy prymat w sekularyzacji. Wprawdzie religia w szkołach jest obowiązkowa, media publiczne epatują religijnymi treściami, ale efekt pozostaje odwrotny do zamierzonego. Socjolodzy, publicyści, a także sami duchowni wskazują na splot przyczyn – od jakości katechezy w szkołach, przez niesprzyjające religijności indywidualizm i rewolucje informacyjną, po zmianę modelu rodziny. Wszystko to powoduje, że nastolatek do osi życia wynosi kontemplację ekranu smartfona. Bez godzinki śpiewu na nabożeństwie maryjnym, lektury pisma świętego, czy chociażby oglądania „Ben Hura”. Inni psioczą na pandemię, która być może odzwyczaiła od świątynnych murów, zastępując tę praktykę niekoniecznie nabożnym czatem.

Wszystkie te przyczyny mają jednak swoje jedno praźródło – anachroniczność opierającej się na władzy instytucji, która dzierży monopol na przekazywanie treści XXI-wiecznemu odbiorcy. Sama treść też może budzić wątpliwości. Dotyczą one trwałości przemyśleń wędrującego w I wieku naszej ery wokół Jeziora Genezaret żydowskiego kaznodziei rybaków i pasterzy owiec. Znacznie istotniejsze jednak, że zarządzający przez stulecia kulturą strachu (przed piekłem) kościół z uniesionym do góry palcem religię z naczelnym przykazaniem miłości bliźniego (stąd jej powodzenie i dynamika rozwoju w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, po tym jak żydowska sekta Jezusa rozmyła się w nicości w Palestynie) zastąpił monstrualnym systemem nakazów i zakazów. Nad przestrzeganiem tych przepisów czuwa armia biurokratów w sutannach. Tak dyscyplinujący system zastąpił chrześcijańską „wspólnotę”.

Obowiązująca w systemie struktura władzy wzoruje się najpierw na wojskowej hierarchii. W wersji podstawowej: papież, biskup, proboszcz. W wersji rozbudowanej, powyżej biskupa: kardynał i arcybiskup, poniżej biskupiego szczebla: prałat i kanonik. Ale na samym dole hierarchii  niezmiennie ubezwłasnowolnione „owieczki” z jedynym prawem do zbawienia wiecznego. Nim do tego dojdzie, arystokracja kościelna nadała sobie na tym padole feudalne przywileje: do posiadania herbu, sygnetu, tytulatury, kolorowych fatałaszków z czerwonymi skarpetkami włącznie. Podczas gdy założyciel religii piaszczyste ścieżki wokół Jeziora Genezaret wydeptywał bez fioletów i purpur, w dodatku na bosaka.

To właśnie dzięki strukturze władzy, nie indywidualnym wyczynom czarnych owieczek w sutannach, kościelna arystokracja w trosce o nieskazitelny wizerunek instytucji chroniła podwładnych im duchownych-pedofilów. Wprawdzie kosztem ofiar, tyle że pochodzących z samego dołu hierarchii, grupy nie tylko „owieczek”, ale i podgrupy „dzieci”, nakładając im na usta kaganiec. Fala ujawnień systemowego tuszowania seksualnych przestępstw pod dachem kościoła zdemaskowała nie tyle kościelną hipokryzję nauczania w zakresie obsesyjnie postrzeganej etyki seksualnej (od pomstowania na minispódniczkę, kiedy ta w 1969 roku pojawiła się na kobiecych biodrach, przez zakaz używania środków antykoncepcyjnych, po penalizację seksu przedmałżeńskiego), ile trywialne mechanizmy władzy nakręcające kościelne sprężyny.

Równie arbitralnie, uderzając pięścią w kant ambony, kościół dokonuje rozgraniczenia między dobrem i złem, utożsamiając z tym drugim homoseksualistów, ludzi w związkach pozasakramentalnych, a nawet własnych teologów, którzy nie reprezentują ortodoksyjnej doktryny. Pomimo dialogu z innymi religiami kościół katolicki rości sobie niezmiennie prawo do bycia depozytariuszem jedynie prawdziwej transcendencji, metafizyki, czyli „Prawdy Objawionej”. Reguła, że „poza kościołem nie ma zbawienia”, obowiązuje nadal.  Basta. Na szczeblu centralnym Jan Paweł II i kardynał Ratzinger (Benedykt XVI) po okresie modernizacji kościoła w latach 1960. przez 30 lat zajęli się utrwalaniem katolickiej ortodoksji, depersonalizując oponentów. Nieszczęśników, stojących na straconych pozycjach, przypisali do „cywilizacji śmierci“. Paradoksalnie jednak, to Benedykt XVI na własnej skórze doświadczył, że jego najwięksi wrogowie nie kryli się wśród „metafizycznych wygnańców z cywilizacji śmierci”, tylko wśród najbliższych współpracowników w Watykanie, przeżartych do cna walką o władzę. I ustąpił z urzędu. 

Ale w Polsce wolno się zapytać, co się stało z „pokoleniem JP2”, generacją, która w okresie 27-letnigo pontyfikatu polskiego papieża wchodziła w życie, określając je jego osobą? Czyżby 17 lat po jego śmierci podzieliła biologiczny los swojego „ojca”? Nie, raczej nigdy nie istniała. Do życia powołała ją iluzoryczna kreacja medialna. Pojęcie karierę zrobiło w pierwszych miesiącach 2005 roku, kiedy papież na oczach mediów wchodził w stan agonii i polska młodzież zaangażowała się w to wydarzenie. Wstrząs, jaki ono wywołało, wprowadził młodych Polaków w stan nadzwyczajnej żałoby narodowej. Jak słusznie jednak twierdzi socjolog młodzieży Hanna Świda Ziemba, żadne święto nie może trwać wiecznie. „Charakterystyczny dla święta patos kiedyś się kończy”, dodaje kolega po fachu Kazimierz Podemski. Dlatego, zgodnie z regułami socjologii, kibice Cracovii i Wisły, rodem z miasta papieża, którzy nad jego grobem zaprzysięgli sobie, że już nigdy nie skoczą sobie do gardeł, niedługo potem okładali się już pięściami. W czwartą rocznicę śmierci papieża Instytut Badania Rynku i Opinii Publicznej przedłożył wynik badań, które wykazały, że dla młodych Polaków wiara i religia znajdują się daleko w tyle wśród wyznawanych wartości. Konkluzja końcowa o „pokoleniu JP2” nie może brzmieć inaczej niż ta, iż wyrastało ono nie na posłuchu dla nauki papieskiej, a rytualnym przyzwyczajeniu do obecności osoby papieża. Ponadto papież wypełniał hiper-deficytowe poczucie dumy narodowej, które dekadę później PiS uczynił kariatydą swojej politycznej filozofii.

„Uspokajające” wieści dla polskiego kościoła donoszą, że erozja katolicyzmu nie ogranicza się do rodzimego matecznika. W końcu kościół katolicki to instytucja uniwersalna, w której rozrzucone po wszystkich kontynentach lokalne struktury władzy kopiują te centralne z Rzymu. Monarchiczny model zarządzania na szczycie (papież plus rzymska kuria) obowiązuje w każdej prowincji (diecezji), gdzie ordynariusz jest panem i władcą, tak jak piętro niżej proboszcz w parafii. Dlatego także w Niemczech wierni, jak z tonącej tratwy, uciekają z kościoła. W ubiegłym roku pobili jednak rekord apostazji. 360 000 katolików pokazało kościołowi czerwoną kartkę. O 1/3 więcej niż w dotychczasowym rekordowym roku. W efekcie po raz pierwszy w Niemczech liczba katolików i protestantów jest mniejsza od liczby „metafizycznych wygnańców”, jak określał pozostających poza kościołem mieszkańców Niemiec kardynał Reinhold Meisner, niemiecki Marek Jędraszewski –  archetyp wojującego biskupa, który poza murami kościoła dostrzega jedynie czające się niebezpieczeństwo. Niepokojące w Niemczech zjawisko, jak z niewesołą miną mówi pierwszy katolik nad Renem, przewodniczący tamtejszego episkopatu, biskup Georg Baetzing, polega jednak na tym, że z kościoła występują nie tylko ci, którzy od dawna mieli letni do niego stosunek, ale zaangażowani katolicy.

W Niemczech erodująca struktura władzy nazywa się Woelki. Z imienia Rainer Maria. I nosi czerwony kardynalski kapelusz, pierścień, herb, i tytułuje się eminencją. Kościołowi w Niemczech „przysłużył się” nie mniej niż w Polsce kardynał Dziwisz. O ile przed półtora rokiem Polak opinii publicznej w pamięci zapisał się w sprawie molestowania seksualnego Janusza Szymlika jako ten, który „nie wie”, „nie pamięta”, to eminencja Woelki, arcybiskup największej i najbogatszej diecezji kolońskiej, postarał się o to, by jego owieczki dokonały masowego eksodusu z kościoła. Powód? Jeden z podległych mu księży jeszcze w latach 1990. molestował seksualnie swoje trzy nieletnie siostrzenice, a w 2011 roku zgwałcił 11-latkę. Wprawdzie kuria diecezjalna urlopowała go, ale później przywróciła do łask i pedofil w sutannie trafił jako kapelan do szpitala, gdzie ponownie miał kontakt z nieletnimi. Dopiero w 2018 roku Woelki zgłosił sprawę do prokuratury. W międzyczasie zablokował publikację raportu o przestępstwach seksualnych duchownych w diecezji, zlecając opracowanie nowego raportu. Drugie dossier i tak obciążyło kierownictwo diecezji za politykę pobłażliwości wobec pedofilów w sutannach. Woelki kozłem ofiarnym uczynił swoich biskupów pomocniczych. Obydwaj potracili w Kolonii stołki, choć jeden z nich „na wygnanie” trafił do Kenii. Sam Woelki decyzją Watykanu tylko na kilka miesięcy udał się „do miejsca odosobnienia na modlitwę”. I powrócił do swojej diecezji.

Nic dziwnego, że „owieczki” uciekają z takiej owczarni.


Przeczytaj też:

O czym by tu teraz napisać?

Tyle się dzieje, ale jakiegoś przełomu nie widać. Z jednej strony kolejny miesiąc trwa wojna w Ukrainie, z drugiej – jakiś kataklizm gospodarczy wisi w powietrzu, a z trzeciej – od czasu do czasu odgrzewany jest stary kotlet Covid-19. No, i oczywiście ta nasza polska scena polityczna...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę