Nadchodzi długi weekend majowy

Majowy grill smakuje najlepiej

Weekend majowy oznacza, że pora rozpalić grille, które na stałe wrosły w polską tradycję kulinarną. W tym roku grille nie zgasną przez sześć dni, jeśli pogoda pozwoli.

Tomasz Nowak
Foto: Hans. | Pixabay

Wydaje się, że nasi przodkowie poznali smak pieczonego mięsa, jeszcze zanim nauczyli się polować. Po prostu, gdy wybuchał pożar lasu czy stepu wywołany przez przypadkowe zaprószenie za pomocą pioruna albo innego wulkanu, ginęły zwierzęta. Zapach ich spalonych ciał wydał się naszym przodkom apetyczny i pożądany. Spróbowali więc, jak to smakuje, i tak wynaleźli grilla, który z biegiem czasu i w różnych formach rozprzestrzenił się po całym świecie. Bo przecież grillowanie to nic innego jak przypiekanie mięsa nad otwartym ogniem.

Wszystko wskazuje na to, że jaskiniowcy byli amatorami grillowanego mięsa. W różnych znaleziskach, także w tych z góry Karmel sprzed 250 000 lat, jest mało surowych kości, za to dużo opalanych nad ogniem. Wprawdzie w różnych częściach świata nazywa się ten rodzaj obróbki termicznej inaczej, ale zasada zawsze pozostaje ta sama – wziąć połeć mięsa, wrzucić na ruszt i przypiec do idealnego dla nas stanu. Bo mimo że preferujemy pieczone, niektórzy z nas wolą, jak jest prawie żywe, a drudzy spalone na wiór.

Do Polski moda na grilla dotarła pod koniec lat 90. Razem z demokracją i nadzieją dobrobytu, wypierając zwyczajne ognisko, kiełbasę na patyku i kartofle w popiele. Tyle że początki grillowania były trudne. Mięso na kartki, ogólny deficyt wszystkiego, łącznie z grillami, i nikt nie wiedział, jak się za to zabrać. Na szczęście zaczęli wypuszczać na zachód i z zagranicy pojawiły się przepisy, z których wynikało, że należy bejcować.

Ale co to znaczy? Pewnie chodzi o przyprawy. Więc Polacy zaczęli eksperymentować, przyprawiać, smarować, żeby z ochłapu kartkowego zrobić mięso. Niektóre gospodynie doszły do takiej wprawy, że z podłej wieprzowiny potrafiły przygotować przyzwoitą dziczyznę za pomocą kilku zaledwie przypraw. Dziś już wiemy, jak mięso z grilla powinno smakować, i że nie może być to twarda zelówa, a kruchutki kotlecik. Niestety zatoczyliśmy koło. Mięso z marketów znowu smakuje podle i coraz gorszej jest jakości. Podobno ostatnio jest importowane nawet z Barbadosu. Na szczęście można kupić w markecie megapakę kiełbasy i wrzucić na węgle. Smaczna nie jest, ale podkład pod piwo zrobi.
Bo piwo czy inny trunek, jak ostatnio donoszą statystyki popularności, mocny, są nieodłącznym elementem polskiego grilla. Cóż, pod gorzałkę pasują te wszystkie megapaki kiełbasy, gotowe karkówki, szaszłyki z kurczaka, boczek ociekający wodnistą mazią i co tam jeszcze handlowcy, bo przecież nie kucharze, wymyślą. Do tego kolejna megapaka ohydnego „browarku” na promocji z któregoś koncernu, za przeproszeniem „piwowarskiego”, bo nic tak nie smakuje, jak pieczona na szybko „kiełba” na dużym ogniu obficie podlanym rozpałką i pięćdziesiątka czystej pod napój piwopodobny.

Magiczną granicą, po której sezon grillowy uważa się za rozpoczęty, jest majówka. To pierwszy w roku długi weekend, który ma szansę być ciepłym. Zwykle niestety na szansie się kończy i dlatego ciepło żaru jest jeszcze bardziej pożądane. Nikt nie patrzy na katastrofę klimatyczną, za to wszyscy palą węgiel, grillują na potęgę i dymią, ile wlezie. W końcu majówka to tak naprawdę święto ludu pracującego miast i wsi, a od pracy najlepiej odpoczywa się na łonie natury, gdzie grill i zapach przypalonej kiełbasy są jak najbardziej na miejscu. Tam też zamierzam spędzić najbliższe dni, czego i Państwu serdecznie życzę.


Przeczytaj też:

To co, młody? Jeszcze po jednym!

Polski alkoholizm ma długie tradycje. Już w XVIII w. polskie chłopstwo było nagminnie rozpijane przez szlachtę tanią wódką. Przywilej propinacji, dający szlachcie wyłączność na sprzedaż alkoholu na swoich ziemiach przy nadprodukcji zboża, które łatwiej było przechować w wersji płynnej, związał z ...

Bigos jest Polakiem

Ze wszystkich potraw, które dzięki polskiej sztuce kulinarnej trafiły do światowego dziedzictwa smaków, najbardziej znany jest bigos. Oczywiście ten z mięsem, a nie jego podła wigilijna namiastka.

Pijmy piwo póki żyjem…

Piwo jest trwale wpisane w naszą historię. Musiało być na tyle ważne dla naszych antenatów, że Gall Anonim umieścił je na honorowym miejscu historii o Piastach, którzy w zmianie dynastycznej zastąpili Popielidów.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę