Chodzi oczywiście o „Fundację 420” wypromowaną trzema utworami wypuszczonymi 20 kwietnia (4/20) – w światowe święto palaczy marihuany. Obraz, jaki się z tego wyłania, można skwitować: „no weźcie zalegalizujcie, bo chcę się ujarać na spokojnie. Zobaczcie, Jamajka fajna, bo mogę” – i jak jest to przekaz ogólnie słuszny, tak forma woła o pomstę do nieba.
Wśród osób w wieku od 18 do 34 lat pełną legalizację popiera 55%, tylko że to nie oni podejmą decyzję o tym, by prawnie trawę zalegalizować. Ta decyzja zależy od pokolenia ich rodziców, a często nawet dziadków, wśród których poparcie jest na poziomie między 26% a 14% – im starsi respondenci, tym gorzej. Czy przekonają ich dzieciaki, które rajem na ziemi nazywają kraj, w którym wprowadza się stany wyjątkowe z powodu wojny z grupami przestępczymi? Nie sądzę. Ważnym elementem promocji tego projektu jest to, jak na tych wakacjach wyglądają. Wielki łańcuch z liściem marihuany i twarze tak upalone, że wyglądają jak odmóżdżeni. Przekonywujące może to być tylko dla młodych ludzi i to raczej tych bardziej naiwnych. Dla ich rodziców mógłby to być program profilaktyczny o tym, co marihuana może zrobić z twoim dzieckiem.
Ja Maty nie lubię. Uważam że ostatnią dobrą rzeczą, jaką wypuścił, były „Schodki”, tylko że to było prawie 3 lata temu. Jednak w tej sytuacji nie przemawiają przeze mnie uprzedzenia. Naprawdę rozumiem, że „to się może podobać”, widać to po skali jego sukcesu. Tylko tu nie chodzi o to, czy to jest dobra, czy zła muzyka. Chodzi o promocję na udawaniu aktywizmu. Forma, moim zdaniem, ubliża ludziom, którzy naprawdę pracują na rzecz tego, żeby palacz marihuany nie był brany za narkomana i kryminalistę. Muzyka popularna od czasów jazzu promuje palenie zioła i jest to super pożyteczne, bo wplata tę mało szkodliwą używkę w świadomość społeczną. Jednak nazywanie tego fundacją i aktywizmem to mało śmieszny żart. Mata powinien sobie przypomnieć, że głosem pokolenia to może być dla swojego taty i jego kolegów, dla większości Polaków jest tylko rozpuszczonym dzieciakiem. Jak sam podpisuję się pod legalizacją rękami i nogami, tak gdy widzę teledysk do „Wyspy nadziei” to zaczynam się zastanawiać, czy to na pewno dobry pomysł. Żeby zioło było w końcu legalne, musimy pokazać, że palacze marihuany to spokojni, nie wyróżniający się ludzie, których stygmatyzuje się za to, że chcą korzystać na imprezach z czegoś innego niż wódka. Nikogo nie przekona obraz palacza, który wokoło marihuany tworzy całą swoją osobowość. Nie tędy droga.