Malarstwo

„Medea” według Anselma Feuerbacha

Przez wieki artyści zmagali się z interpretacją mitu o Medei – archetypie kobiety zdradzonej, upokorzonej i porzuconej, zrozpaczonej krwawej mścicielce i dzieciobójczyni. Anselm Feuerbach poświęcił jej aż cztery obrazy. Oto jeden z nich – z 1870 r.

Agnieszka Niemojewska
Foto: Anselm Feuerbach , Public domain, via Wikimedia Commons

Postać Medei nierozerwalnie łączy się z mitem o Jazonie i Argonautach – uczestnikach wyprawy po złote runo z mitologicznej krainy Aja, przez starożytnych Greków utożsamianej z Kolchidą (obecnie Gruzja; wybrzeże Morza Czarnego). W wielkim skrócie i uproszczeniu: piękna Medea miała być córką Ajetesa, króla Kolchidy, która – wykorzystując moc czarów, a właściwie własną przebiegłość i inteligencję – pomogła Jazonowi przebrnąć przez niewykonalne zadania, jakie postawił przed nim Ajetes. Jazon z wdzięczności zabrał dziewczynę na swój statek „Argo”, obiecał ślub i dozgonną miłość. A ona? By zatrzymać ścigającego ich Ajetesa, zamordowała własnego brata.

Związek ufundowany na śmierci niewinnego skazany był na klęskę... ale nie od razu: Jazon i Medea mieli dwóch synów, a po wygnaniu z Jolkos (znowu z powodu krwawych knowań Medei) udali się do Koryntu. Tam Jazon zakochał się w Glauke, córce króla Kreona, i postanowił ją poślubić, uznając swój związek z Medeą za nieważny. Zrozpaczona kobieta w okrutny sposób pozbyła się rywalki i króla. Nie oszczędziła nawet własnych synów – zamordowała dziedziców Jazona, by zemścić się na wiarołomnym mężu. A uchodząc z Koryntu, zabrała ciała chłopców, żeby ojciec – zgodnie z obyczajem – nie mógł ich pochować.

Różne interpretacje mitu o Medei

Czy rozpacz zdradzonej kobiety usprawiedliwia dzieciobójstwo? Psychologia mówi o tzw. kompleksie Medei, czyli podświadomej wrogości matki wobec własnych dzieci, de facto będącej skutkiem nienawiści żywionej do ich ojca.

W 431 r. p.n.e. Eurypides poświęcił Medei jeden ze swych dramatów. Wedle przekazów ówcześni greccy widzowie nie zaakceptowali treści i przesłania sztuki, Eurypidowska Medea nie wzbudziła w nich współczucia. Jeszcze krwawszą wersję mitu ukazał w I stuleciu naszej ery Seneka Młodszy. W kolejnych wiekach artyści zmagali się z interpretacją mitu o Medei – archetypie kobiety zdradzonej i upokorzonej, krwawej mścicielce i dzieciobójczyni, ale też kobiecie sprzeciwiającej się woli mężczyzn (ten aspekt podkreślają zwłaszcza feministki).

Malarze podejmujący ten temat – w zależności od epoki – ukazywali różne oblicza Medei. Jednym z najbardziej znanych obrazów jest praca Eugene"a Delacroix (z 1838 r.). Delacroix był przedstawicielem francuskiego romantyzmu, pozostającym pod wpływem twórczości Rubensa, jego „Medea” przedstawia więc półnagą dziką kobietę, o pełnych i zmysłowych kształtach, która za chwilę sztyletem pozbawi swych synów życia. Z kolei Anselm Feuerbach poświęcił Medei aż cztery prace. Dlaczego? By odpowiedzieć na to pytanie, musimy choć pobieżnie poznać biografię Feuerbacha.

Fascynacja mitologią

Anselm Feuerbach urodził się 12 września 1829 r. w Spirze, w jednym z najstarszych miast Niemiec (pierwotnie nazywało się Civitas Nemetum, obecnie administracyjnie należy do Nadrenii-Palatynatu), usytuowanym nad Renem. Jego ojciec, Joseph Anselm von Feuerbach, był profesorem archeologii. Niestety, matka zmarła, nim Anselm skończył pierwszy rok życia; chłopiec kolejne cztery lata spędził więc wraz z siostrą u dziadków w Ansbach. Tam jego ojciec poznał Henriettę Heydenreich, córkę pastora, którą wkrótce poślubił. Rodzina zamieszkała we Fryburgu Bryzgowijskim, gdzie Anselm ukończył gimnazjum. Od 1845 r. studiował w Akademii Sztuki w Düsseldorfie pod kierunkiem Friedricha W. von Schadowa, Karla F. Sohna i Johanna W. Schirmera, a następnie w Monachium i Antwerpii. W lecie 1851 r. przeprowadził się do Paryża i malował pod okiem cenionego wówczas francuskiego malarza Thomasa Couture. Sporo czasu spędzał też w Luwrze, gdzie podziwiał dzieła weneckich i hiszpańskich mistrzów.

Niestety, jako samodzielny artysta początkowo nie odnosił sukcesów, dlatego sytuacja materialna zmusiła go do powrotu do Niemiec. Ale już wiosną 1855 r. książę regent Fryderyk I Badeński przyznał mu stypendium, dzięki któremu wyjechał do Włoch. Zachwyciła go Wenecja, gdzie m.in. podziwiał malarstwo Tycjana.

Jego życie odmieniło się wraz z przybyciem do Rzymu w październiku 1856 r. Wcześniej próbował sił w malarstwie realistycznym, tu jednak postanowił zwrócić się ku tematom biblijnym i mitologicznym, bo – jak miał powiedzieć – „jeśli sztuka tylko kopiuje życie, to jej nie potrzebujemy”. Kiedy po krótkim pobycie w Niemczech powrócił do Rzymu na początku lat 60., poznał modelkę Nannę Risi, która została jego „Ifigenią”, „Miriam” (1862 r.), „Biancą Cappello” (1864 r.) oraz „Lukrecją Borgią” (1864/1865). Jeszcze ważniejszą okazała się kolejna modelka – Lucia Brunacci, piękna żona rzymskiego szewca (lub oberżysty). Od 1867 r. Feuerbach malował swoje najważniejsze dzieła, do których pozowała mu piękna Lucia, m.in. „Orfeusza i Eurydykę” (1869 r.), kolejne wcielenia „Medei” (obraz na zdjęciu powstał w 1870 r., a obecnie można podziwiać go w Monachium, w Neue Pinakothek) czy nową „Ifigenię” (wersja z 1871 r.).

W 1872 r. przyznano mu profesurę w Akademii Sztuki w Wiedniu i stanowisko kierownika klasy mistrzowskiej malarstwa historycznego (objął je dopiero w 1873 r.). Mimo sukcesów Feuerbach nie czuł się ani podziwiany, ani tym bardziej rozumiany, czego dowodem w kolejnym roku był spór o jego projekt fresków na sklepieniu nowej siedziby Akademii. „Upadek tytanów” ukończyli studenci, ponieważ Feuerbach „ze względu na stan zdrowia” zrezygnował z wiedeńskich stanowisk – w tym czasie kontynuował spisywanie swoich wspomnień, które po jego śmierci (4 stycznia 1880 r. w Wenecji) zostały wydane jako „Ein Vermächtnis” (Dziedzictwo) przez Henriettę, jego macochę.

Kobieta archetyp

Feuerbach nigdy się nie ożenił, a poza modelkami naprawdę ważną kobietą w jego życiu była macocha Henrietta, z którą często korespondował (listy ukazały się w 1911 r. w dwóch tomach). Pisał do niej o swych planach, wizjach sztuki i rozczarowaniach.

Jak wyżej wspomniano, Feuerbach aż czterokrotnie zmierzył się z mitem o Medei. Według Rose-Marie i Rainera Hagena („What Paintings Say…”, Taschen) dwa obrazy ukazują Medeę siedzącą samotnie w grocie, tyle że na jednym na skale dostrzec można sztylet, narzędzie zbrodni, na drugim zaś za kobietą widoczna jest urna z namalowaną sceną zabójstwa dzieci. Była też praca przechowywana w Berlinie, podobna do tej z 1870 r., ale została utracona w 1945 r.

Reprodukowany tu obraz, o wymiarach 197 × 395 cm, powstał z inspiracji Feuerbacha dramatem Ernesta Legouvé"a („Medea”, premiera: 1854 r.). Artysta nie chciał malować sceny dzieciobójstwa, uważał bowiem, że takie ujęcie byłoby jednowymiarowe, zbyt jednostronnie potępiające zrozpaczoną kobietę. Dlatego pokazał marzenie Medei, które pojawia się w sztuce Legouvé"a – kobieta chciałaby uciec wraz z synami. Przedstawił ją więc jako czułą matkę tulącą dzieci do piersi, silną, monumentalną wręcz, a przy tym dostojną. Medea pochyla twarz nad młodszym z synów i spogląda nań z troską. Wzór matczynej miłości? Niestety, ciemna postać piastunki pogrążonej w rozpaczy, a także końska czaszka przy skale zwiastują nieuchronnie zbliżającą się zbrodnię. Medea zastygła w zamyśleniu, jakby zmagała się wewnętrznie pomiędzy miłością do dzieci a nienawiścią do Jazona. Prości marynarze siłują się z potęgą morza, kobieta zaś zdaje się tego nie dostrzegać, stacza własną walkę. Jak wiemy – rozpacz, nienawiść i chęć zemsty zwyciężą.

Feuerbach był zafascynowany postacią Medei. Widział w niej kobietę wyzwoloną, niepoddającą się woli mężczyzny. Bezwzględną, ale też pełną godności i dumy. A ponieważ jej duma została zraniona, doprowadzona do rozpaczy kobieta postanowiła okrutnie się zemścić, ale nie bezpośrednio na wiarołomnym małżonku – Jazon miał cierpieć i żyć ze świadomością najwyższej ceny za swą zdradę.


Przeczytaj też:

Portret Elżbiety I z Armadą

Znamy trzy różne wersje tego obrazu. Jedną z nich około 1590 r. miał namalować George Gower, nadworny malarz królowej.

185. rocznica urodzin Jana Matejki

Senat RP ustanowił rok 2023 rokiem Jana Matejki. 24 czerwca br. mija 185. rocznica urodzin, a 1 listopada będziemy obchodzić 130. rocznicę śmierci artysty. Muzea posiadające w swych zasobach dzieła Matejki organizują specjalne wystawy oraz inne atrakcje, np. oprowadzania tematyczne...

„Sąd Ostateczny” Hansa Memlinga

Tryptyk Hansa Memlinga, obok „Damy z gronostajem” Leonarda da Vinci czy też „Ekstazy św. Franciszka” El Greco, jest zaliczany do grona najcenniejszych dzieł światowego malarstwa będących w posiadaniu polskich muzeów.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę