II wojna światowa

Zamach, który miał ocalić Niemcy

78 lat temu pułkownik Claus Schenk von Stauffenberg przeprowadził w Wilczym Szańcu koło Kętrzyna na Mazurach zamach bombowy na Adolfa Hitlera. Mimo że przygotowany ładunek eksplodował w odległości zaledwie kilku metrów od Hitlera, wódz III Rzeszy wyszedł z zamachu z niewielkimi obrażeniami. Po raz kolejny w swojej karierze politycznej miał diabelne szczęście, uchodząc z życiem.

Paweł Łepkowski
Claus Schenk von Stauffenberg w otoczeniu Hitlera w Wilczym Szańcu 15 lipca1944 r. Foto: Anonimo, Bundesarchiv, Bild 146-1984-079-02 / CC-BY-SA 3.0, CC BY-SA 3.0 DE, via Wikimedia Commons

Ktoś z uczestników narady wojennej przestawił pozostawioną przez Stauffenberga teczkę za grubą nogę wielkiego drewnianego stołu konferencyjnego. Podmuch spowodowany eksplozją wyrzucił Hitlera przez okno. Być może sytuacja wyglądałaby dla Hitlera znacznie gorzej, gdyby narada odbywała się w betonowym bunkrze. Wówczas podmuch cisnąłby go na ścianę, miażdżąc kości i organy wewnętrzne. Ze względu na upalny dzień naradę przeniesiono jednak do drewnianego baraku o stosunkowo cienkich ścianach.

Hitler naprawdę zdawał się być wyjątkowym szczęśliwcem. Czterej uczestnicy narady – szef Sztabu Generalnego Lotnictwa Günther Paulus Korten, pierwszy oficer Sztabu Generalnego płk Heinz Brandt, szef adiutantury Hitlera ds. Wehrmachtu Rudolf Schmundt i stenografista Heinrich Berger – zmarli w wyniku odniesionych ran. Hitler stał w najbezpieczniejszym miejscu przy stole. Dowodzi tego fakt, że stojący obok niego gen. Adolf Heusinger też został tylko lekko ranny. Po wojnie człowiek ten został generalnym inspektorem Bundeswehry i przewodniczącym Komitetu Wojskowego NATO.

Współczesna niemiecka historiografia ukazuje zamach w Wilczym Szańcu jako przykład heroicznego oporu części niemieckiej kadry oficerskiej wobec zbrodniczej dyktatury Hitlera. Nic bardziej mylnego. Od stycznia 1933 r. niemiecki korpus oficerski wykazywał się zdumiewającą biernością wobec narastającego w Niemczech terroru, a przecież wówczas już armia była zdolna obalić dyktaturę wrzaskliwego agitatora z monachijskich piwiarni, który przeobraził się w pana życia i śmierci. On zaś, doskonale o tym wiedząc, kusił korpus oficerski Reichswehry obietnicami zniesienia wszystkich ograniczeń nałożonych na niemieckie siły zbrojne przez traktat wersalski.

Przez 12 lat istnienia dyktatury nazistowskiej opór wobec rządów Hitlera narastał wśród wszystkich grup zawodowych i społecznych z wyjątkiem wojska. Dopiero kiedy skutecznie przeprowadzony desant aliancki na zachodzie i szybkie postępy Armii Czerwonej na wschodzie poważnie zagroziły niemieckiej mocarstwowości, korpus oficerski zaczął przejawiać pierwsze oznaki krytyki wobec strategii wodza. Sam Stauffenberg przyłączył się do nielicznej grupy przeciwników Hitlera z Wehrmachtu dopiero po powrocie z Afryki Północnej w sierpniu 1943 r.

Puczyści, którzy przeżyli wojnę, twierdzili, że bezpośrednim powodem decyzji o organizacji zamachu był wydany wiosną 1944 r. rozkaz Ernsta Kaltenbrunnera o deportacji 40 tys. Żydów węgierskich do komór gazowych w Treblince. Trudno jednak uwierzyć w ten nagły przejaw humanitaryzmu u ludzi, którzy aż do klęski w Stalingradzie bez żadnych oporów akceptowali zabijanie cywilów w całej Europie, od bombardowań Molde i Kristiansund w Norwegii po masakry mieszkańców Kandanos i Kondomari na Krecie.

Gdyby pułkownik Stauffenberg przeżył wojnę, zapewne zasiadłby na ławie oskarżonych za zbrodnie wojenne popełnione na wschodzie. Podobnie stałoby się z większością lipcowych spiskowców. Nazywanie więc tych ludzi „niemieckim ruchem oporu" jest mocno przesadzone. Nie można wprawdzie odmówić Stauffenbergowi odwagi, ale należy pamiętać, że jego czyn był podyktowany potrzebą utrzymania niemieckich posiadłości w Europie, a nie troską o los innych narodów. Tę postawę najlepiej wyrażają jego ostatnie słowa wykrzyczane przed plutonem egzekucyjnym: „Es lebe unser heiliges Deutschland!" (Niech żyją nasze święte Niemcy!).

Hitler bez wątpienia zasługiwał na karę śmierci. Jednak jego ocalenie 20 lipca 1944 r. okazało się niezbędnym warunkiem całkowitej klęski Niemiec, która nastąpiła rok później.


Przeczytaj też:

Hitler i Stalin. Fatalne zauroczenie. Część I

22 czerwca 1941 r. rozpoczęła się realizacja planu Barbarossa. Radziecka historiografia ukazywała państwo stalinowskie jako niewinną ofiarę niemieckiej napaści, a Hitlera jako szaleńca, który bezmyślnie rozpoczął wojnę na dwa fronty. Dziś możemy przypuszczać, że był to obraz całkowicie fałszywy.

Czy Stalin dał się oszukać Hitlerowi? Część II

Dzisiaj, z perspektywy wielu dekad po wojnie, spoglądamy na Stalina i Hitlera jako jednych z największych antagonistów w historii. Zapominamy przy tym, że przez wiele lat ci ludzie byli sobą wzajemnie zafascynowani. Uważali, że ustroje polityczne, które budują, są do siebie bardzo podobne. Tworzy...

Hitler i Stalin: miłość aż po grób. Część III

Wielki niemiecki filozof i twórca nowoczesnego systemu idealistycznego Georg Wilhelm Friedrich Hegel głosił, że poprzez działania wielkich „światowo-historycznych" indywidualności realizuje się wola Opatrzności i ujawnia „wola ducha świata". Czy duch zatem przemówił do ludzkości przez Hitlera i S...

Fasadowy rząd z Flensburga

Po podpisaniu kapitulacji przez dowództwo Wehrmachtu 8 i 9 maja 1945 roku pozostała kwestia, co należy uczynić z niemiecką administracją państwową. Na północy Niemiec, w podległej marszałkowi Montgomery'emu brytyjskiej strefie interesów we Flensburgu, wciąż legalnie pracował rząd pod ki...

Jak naziści zbudowali współczesne Niemcy

Wielu najwyższych rangą polityków RFN, którzy przez lata epatowali swoją rzekomą antynazistowską postawą podczas wojny, w rzeczywistości należało do NSDAP, Hitlerjugend, a nawet SS.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę