97 lat temu Józef Piłsudski wyjechał z Sulejówka, aby pokierować przewrotem wojskowym, który w jego opinii miał uratować państwo przed rozkładem politycznym i być misją karną wobec tych środowisk, którym zarzucano odpowiedzialność za śmierć prezydenta Gabriela Narutowicza oraz zapaść polskiej gospodarki.
Czy takie argumenty mogły jednak uzasadniać podniesienie ręki na konstytucyjny porządek państwa i jego demokratycznie wybrane władze? Czy polski marszałek miał prawo wydać rozkaz strzelania do żołnierzy broniących urzędującego prezydenta Rzeczypospolitej? Czy Piłsudski nie był zwyczajnym przestępcą?
W czasie walk zginęło 17 oficerów i 81 szeregowych Wojska Polskiego, którzy w dniach 12–15 maja 1926 r. stanęli w obronie konstytucyjnego porządku państwa. Niezależnie od tego, jak szlachetne były intencje marszałka Józefa Piłsudskiego, konsekwencją tych wydarzeń było powstanie dyktatury wojskowej, której rządy okazały się wielkim rozczarowaniem, a ich wymownym epilogiem była klęska wrześniowa.
W wywiadzie dla „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” z 24 maja 1926 r. Józef Piłsudski dość prozaicznie tłumaczył decyzję o poprowadzeniu rebelii przeciw konstytucyjnym władzom Rzeczypospolitej: „Oburzała mnie specjalnie absolutna bezkarność wszystkich nadużyć w państwie i wzrastająca coraz bardziej zależność państwa od dzisiejszych «nuworiszów», którzy na równi ze mną i z wielu innymi przyszli do państwa polskiego w biedzie, a zdążyli kosztem państwa i kosztem wszystkich obywateli w kilka krótkich lat wzrosnąć na potentatów pieniężnych, chcących, by – ku hańbie naszej Ojczyzny – państwo we wszystkich drobiazgach zależało od nich”.
Czy samo oburzenie wobec karierowiczostwa parweniuszy, nepotyzmu i kumoterstwa było wystarczającym powodem do wyprowadzenia na ulice zbuntowanych wojsk i zezwolenia na strzelanie do żołnierzy noszących takie same mundury? Przecież jedną z najpoważniejszych konsekwencji zamachu majowego było powstanie ustroju, w którym awans lub degradacja społeczna nie zależały od kwalifikacji, ale od stopnia lojalności wobec marszałka. Zamach majowy stał się traumą elit II Rzeczypospolitej, które nawet w obliczu największej katastrofy w dziejach narodu, jaką była niemiecka i sowiecka napaść w 1939 r., nie potrafiły się zjednoczyć do wspólnej walki. Są jednak w życiu narodów takie chwile, kiedy cel uświęca środki, a dobro przyszłych pokoleń zależy od zdecydowanych działań współczesnych. Piłsudski tak właśnie rozumiał swoją misję. Zamach stanu, któremu przewodził, był postrzegany przez Polaków jako środek zaradczy na kryzys gospodarczy i polityczny. Rozpoczęta w 1925 r. wojna celna z Niemcami doprowadziła do załamania kursu złotego. Z miesiąca na miesiąc rosło bezrobocie. Znacząco powiększał się deficyt handlowy. Co prawda w 1924 r. hiperinflacja została powstrzymana, ale przez następny rok inflacja nadal utrzymywała się na niepokojąco wysokim poziomie. Tylko w grudniu 1925 r. jej średni wzrost wyniósł 15 proc. Przez kraj przeszła fala strajków. Prasa niemal wszystkich obozów politycznych winą za sytuację gospodarczą obarczała rządzącą koalicję Chrześcijańskiego Związku Jedności Narodowej i PSL Piast. Dzisiaj wiemy, że dwie fale inflacji w pierwszej połowie lat 20. XX wieku były spowodowane przede wszystkim czynnikami zewnętrznymi, którym kolejne polskie rządy nie mogły samodzielnie przeciwdziałać.
Pod względem politycznym Józef Piłsudski uzasadniał przewrót wojskowy obawą przed rzekomym faszystowskim zamachem stanu. Obserwatorzy zachodni uważali to tłumaczenie za absurdalne. W depeszach wysyłanych do stolic swoich krajów dyplomaci dziwili się, dlaczego Piłsudski dokonuje zamachu przeciw ustrojowi, który sam stworzył. Radzieccy korespondenci uważali, że powodem przewrotu majowego było ,,krańcowe rozdrażnienie Piłsudskiego» na ,,prowokację prawicy”, jaką był słynny wywiad premiera Wincentego Witosa dla „Nowego Kuriera Polskiego” z 9 maja 1926 r. „Niechże wreszcie marszałek Piłsudski wyjdzie z ukrycia, niech stworzy rząd – oświadczył buńczucznie Witos. – Jeżeli tego nie zrobi, będzie się musiało mieć wrażenie, że nie zależy mu naprawdę na uporządkowaniu stosunków w państwie. (...) Mówią, że Piłsudski ma za sobą wojsko, jeśli tak, niech bierze władzę siłą”. Faktycznie, marszałek nie czekał długo, przejął pełnię władzy w państwie zaledwie sześć dni później.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.