Wokół wojny polsko-bolszewickiej kłębi się wiele mitów. W publicystyce często określa się decydujące starcie tej wojny jako „Bitwę Warszawską”. W rzeczywistości mieliśmy jednak wówczas do czynienia z całą serią bitew toczonych na szerokim froncie od granicy pruskiej po okolice Lwowa. Walki pod Radzyminem i Ossowem, choć bardzo epickie, same w sobie nie mogły powstrzymać bolszewickiej hordy. Ważne były też bitwy pod Nasielskiem, Ciechanowem, Płockiem, Brodnicą czy Komarowem. Do rozstrzygającego starcia doszło na polach Lubelszczyzny i była nim nasza kontrofensywa wyprowadzona znad Wieprza. Wzorowana na manewrze Aleksandra Wielkiego spod Gaugameli, uderzyła ona w słabą bolszewicką flankę i wyszła na tyły wojsk najeźdźcy. Pierwotnie to uderzenie miało zostać wyprowadzone za Bugiem, a twierdza brzeska miała pełnić rolę Warszawy. Nie udało się, gdyż gen. Sikorski zbyt wcześnie oddał Brześć. Wódz Naczelny powrócił jednak do tej koncepcji po kilku dniach. Dlaczego piszę, że to była jego koncepcja, a nie pomysł generała Rozwadowskiego? Bo jest to doskonale udokumentowane.
Piłsudski wspominał, że ogólną koncepcję kontrofensywy wybrał w nocy z 5 na 6 sierpnia w Belwederze. Częściowo zgadzała się ona z pomysłem przedstawionym przez szefa Sztabu Generalnego, czyli generała Rozwadowskiego. Rozwadowski opowiadał się jednak za dużo płytszym uderzeniem, przeprowadzonym w okolicach Garwolina. Ostatecznie musiał realizować koncepcję Piłsudskiego. Był przecież szefem sztabu i jego zadaniem było przekuwanie pomysłów Naczelnego Wodza w dokładne rozkazy operacyjne. Rozwadowski sam jednak nie opracował słynnego rozkazu do „Bitwy Warszawskiej”. Zlecił to 6 sierpnia wieczorem pułkownikowi Tadeuszowi Piskorowi, szefowi Oddziału III Operacyjnego Sztabu Generalnego. Piskor w ciągu nocy zadanie wykonał. Na rozkazie operacyjnym znalazły się parafki wykonane ołówkami przez niego, Rozwadowskiego i Piłsudskiego. Piskor sprawował później to samo stanowisko co Rozwadowski, a w 1939 r. dowodził armią „Lublin” i był najlepszym polskim dowódcą takiego związku operacyjnego.
O tym, że to marszałek Piłsudski był autorem koncepcji zwycięstwa w „Bitwie Warszawskiej”, pisał sam Rozwadowski. W liście wysłanym do Piłsudskiego 15 sierpnia 1920 r. wspominał m.in.: „Cała akcja rozwija się korzystnie (...), co do czasu mamy korzystne warunki, tak jak je Pan Komendant przewidział. (...) Więc i tutaj zupełnie w myśl rozkazu Pana Komendanta wykonanie jest już w toku. (...) Skoordynowanie akcji 4. i 3. Armii uważam za bardzo szczęśliwie pomyślane. Uzgodnienie akcji 4. Armii z 1. Armią doskonale Pan Komendant przygotował".
Endecką opowiastkę o tym, jak dzielny generał Rozwadowski uratował Warszawę, zastępując Piłsudskiego, który „uciekł do kochanki”, należy więc złożyć obok wakacyjnych historyjek o potworze z Zalewu Zegrzyńskiego. Sami endecy zresztą w 1920 r. nie widzieli zbawcy Warszawy w Rozwadowskim – zasłużonym CK-oficerze, człowieku z austriackich tajnych służb. Za autora planu zwycięstwa uznali francuskiego generała Weyganda, który w całej wojnie uczestniczył jedynie incydentalnie, „turystycznie”.