Obrady Sejmu Czteroletniego, które trwały od października 1788 do maja 1792 r., były najbardziej kompleksową próbą zreformowania ustroju I Rzeczypospolitej trawionej nieustanną korupcją, nepotyzmem, warcholstwem, bałaganem prawnym, anarchią magnaterii i impotencją monarchii.
Przegłosowana głównie przez stronnictwo patriotyczne i królewskie pierwsza w Europie ustawa zasadnicza była radykalną próbą naprawy państwa osłabionego po I rozbiorze Polski, w wyniku którego Polska i Litwa straciły 211 tys. km kwadratowych i 4,5 mln ludności. Należy jednak pamiętać, że ta reorganizacja ustrojowa tworzona była w desperacji i w obliczu lęku przed pełną utratą niepodległości, przez co jeszcze bardziej radykalizowała postawę środowisk konserwatywnych i zaborców. Przy całej swojej nowoczesności i innowacyjności konstytucja majowa bez wątpienia przyczyniła się do ostatecznego upadku I Rzeczypospolitej. Jej uchwalenie wywołało reakcję łańcuchową wydarzeń, które ostatecznie doprowadziły do trwających 123 lata zaborów. W jednym z wywiadów prasowych bardzo celnie podsumował te ponure konsekwencje uchwalenia majowej ustawy zasadniczej krakowski historyk prof. Chwalba: „Można sobie wyobrazić, że 3 maja 1791 r. nie uchwalono Konstytucji. Wówczas nie byłoby wojny w jej obronie, drugiego rozbioru. Nie wybuchłoby powstanie kościuszkowskie, które doprowadziło do trzeciego rozbioru i wymazania Rzeczpospolitej z mapy Europy. […] Konstytucja była kamieniem, który spowodował lawinę”. Bez wątpienia Konstytucja 3 maja była jednym z najnowocześniejszych aktów prawnych epoki oświecenia, który z jednej strony utrzymywał dotychczasowy ustrój stanowy, ale z drugiej ostatecznie znosił liberum veto i wolną elekcję króla, znacznie wzmacniał władzę wykonawczą i osłabiał pozycję magnatów. Należy jednak zadać sobie pytanie: czy te zmiany ustrojowe wymagały aż tak radykalnego kroku? Został on przecież odebrany przez środowisko konserwatywne jako rewolucja ustrojowa bezpośrednio zagrażająca ich sposobowi życia. To, co mogło być zmieniane w porządku państwowym małymi, wręcz niedostrzegalnymi dla Moskwy, Wiednia i Królewca krokami, zamieniło się w wielką demonstrację polityczną środowisk reformatorskich i patriotycznych. A to z kolei sprowokowało Katarzynę II do wsparcia antyreformatorskiej konfederacji targowickiej, która wystąpiła przeciw zmianom ustrojowym pod hasłem „obrony zagrożonej wolności szlacheckiej”. Twórcy konstytucji – bez wątpienia ludzie światli i wybiegający myślami w przyszłość – zwyczajnie nie wzięli pod uwagę, że tak radykalna zmiana porządku prawnego całego państwa musi doprowadzić do gwałtownego oporu w kraju i za granicą, a tym samym do wybuchu wojny domowej i interwencji zewnętrznej. Chcąc zapewnić lepsze funkcjonowanie państwa przez wprowadzenie monteskiuszowskiego trójpodziału władzy, reformatorzy wylali dziecko z kąpielą. Przyparci do muru wpływowi magnaci zawiązali 14 maja 1792 r. w niewielkim, kresowym miasteczku Targowica, konfederację stronnictw pragnących obalić konstytucję. Konflikt natychmiast wykorzystali Rosjanie, którzy już 27 kwietnia 1792 r. w Petersburgu dłonią generała Wasilija Popowa i szefa kancelarii księcia Grigorija Potiomkina napisali tekst aktu konfederacji. Sygnatariusze tego dokumentu uznali, że Konstytucja 3 maja jest zamachem stanu przeprowadzonym przez „warszawskich rewolucjonistów i radykałów”. Katarzyna II została ogłoszona gwarantką „zagrożonego” ustroju Rzeczypospolitej. Teraz, rzekomo w obronie starego porządku, mogła bez przeszkód wprowadzić do Polski swoje wojska, które – pomimo polskich zwycięstw odniesionych pod Dubienką i Zieleńcami – dotarły aż nad Wisłę. Przerażony sytuacją król Stanisław August Poniatowski przystąpił do konfederacji targowickiej i wydał rozkaz zaprzestania dalszych walk. Jego bratanek, książę Józef Poniatowski, Tadeusz Kościuszko i wielu innych dowódców na znak protestu podali się do dymisji. Wraz z ucieczką wielu oficerów do Saksonii rozpoczęła się epoka wielkiej polskiej emigracji politycznej. Państwo, które można było reformować w sposób ewolucyjny, bez radykalnych rozwiązań na wzór Konstytucji 3 maja, teraz było skazane na całkowity upadek. Ostatni król Polski 6 września 1792 r. 60-letni już monarcha smutno obchodził w Łazienkach 28. rocznicę swojego wstąpienia na tron. Nikt prócz rodziny go nie odwiedził. Stolica milczała. Nikt w Polsce nie świętował jego jubileuszu. W obliczu II rozbioru Polski król chciał abdykować. Był bankrutem politycznym, człowiekiem rozbitym psychicznie, pogubionym i smutnym. Powołując się na akt konfederacji targowickiej, deklarował, że nie podpisze kolejnego podziału terytorium Polski i że jest gotowy nawet iść na wygnanie na Syberię. Załamał się jednak w obliczu bankructwa całej rodziny i biedy w dosłownym tego słowa znaczeniu. W 1793 r. wziął jeszcze udział w sejmie grodzieńskim zatwierdzającym II rozbiór Polski i zawieszenie Konstytucji 3 maja.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.