Izrael: 75 lat niepodległości

Izraelski plan Teodora Herzla

Przed 75 laty Dawid Ben Gurion wygłosił deklarację niepodległości Izraela. Ale nie wcielił w życie planu Herzla.

Prof. Arkadiusz Stempin
Teodor Herzl podczas II Kongresu Syjonistycznego w Bazylei. . Foto: לשכת העיתונות הממשלתית, Public domain, via Wikimedia Commons

Żydzi do swojego państwowego matecznika powrócili po 2 tysiącach lat. Od kiedy cesarz Tytus ostatecznie podbił Judeę z Jerozolimą i położył kres drugiej świątyni Salomona, Żydzi rozpierzchli się we wszystkich kierunkach świata. Realna idea wskrzeszenia własnej państwowości pojawiła się bardzo późno, bo pod koniec XIX wieku. Za sprężynę napędową posłużył nie tyle religijny antyjudaizm chrześcijan, obwiniających Żydów za zamordowanie Chrystusa, ile kulturowy antysemityzm. Jego przejawy wzrosły w Europie na przełomie stuleci. Antysemityzm stał się modny w kręgach intelektualnych światowych metropolii Wiednia, Paryża, Berlina. Powoływano się przy tym na najnowsze osiągnięcia nauk biologii i antropologii w miksie z darwinowską teorią walki o przeżycie. Własne państwo zdawało się stwarzać najlepsze remedium na dotkliwe prześladowania.

Tak wybiła godzina Teodora Herzla. Urodzony w Budapeszcie, ale mieszkający później w Wiedniu zdolny publicysta w 1895 roku wydał swoją książkę, w której przedłożył koncepcję nowoczesnego, opartego na świeckich filarach państwa. Jego kluczowa zasada zakładała równe prawa dla kobiet i mężczyzn, a co jeszcze bardziej istotne, dla Żydów i Arabów. Żydowska religia miała odgrywać ważną, ale nie kluczową rolę. Na terytorium nowego państwa proponował historyczną Palestynę lub Argentynę. Wtedy „ziemia ojców” była niewiele więcej niż pustynnym ugorem położonym w imperium osmańskim. W 1897 roku zorganizował Herzl pierwszy kongres syjonistyczny. Żydzi z całej Europy przysłali do Bazylei swoich delegatów. Najwięcej zwolenników Herzla pochodziło z carskiej Rosji. Ich sytuacja po licznych pogromach stale się pogarszała. Jeśli jego wizje do tej pory uznawano za fantasmagoryczne, to po kongresie w Bazylei on sam zanotował w pamiętniku: "W Bazylei założyłem państwo żydowskie. Jeśli powiedziałbym to dziś głośno, odpowie mi ogólny śmiech. Ale za pięć lat, a już na pewno za pięćdziesiąt, każdy się sam o tym przekona”.

On sam zrealizowania swojej idei nie doczekał. Zmarł w 1904 roku na zapalenie płuc. O tyle koncepcję żydowskiego państwa przekuł w czyn, o ile dzięki spotkaniom z koronowanymi głowami, prezydentami i europejskim establishmentem wymógł na nich konkretne deklaracje. Jedna z nich, brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Arthura Jamesa Balfoura, zmieniła bieg historii. Upadające w latach I wojny światowej imperium sułtana stało się obszarem gry europejskich interesów. W 1916 roku Francja i Wielka Brytania w tajnym porozumieniu podzieliły bliskowschodni obszar sułtana miedzy siebie. Palestynę przejął Londyn. 2 listopada 1917 roku Balfour przesłał list do lorda Lionela Rothschilda, lidera brytyjskich syjonistów, w którym zapewnił, że rząd brytyjski będzie czynił wszystko, co w jego mocy, by doprowadzić do wskrzeszenia „narodowego matecznika” (national home for the Jewish people) przy zachowaniu praw grup nieżydowskich w Palestynie. Od deklaracji ówczesnego supermocarstwa odwrotu już być nie mogło. Z tego powodu większość historyków uważa ją za moment założycielski Izraela. Jej słabość polegała jednak na tym, że omijała ona samo sformułowanie „państwa” i nie określała granic „narodowego matecznika”. Dlatego brytyjski historyk James Renton, który poświęcił się studiom nad „Balfour Declaration”, nie znalazł przekonującego dowodu na to, że rząd brytyjski planował utworzenie izraelskiej państwowości. W grę mogła wchodzić kolonizacja przez Żydów brytyjskiego terytorium, znajdującego się cywilizacyjnie na znacznie niższym poziomie niż żydowska kultura w państwach europejskich.

Żydzi ruszyli do Palestyny, która od 1922 roku na 26 lat znalazła się dzięki decyzji Ligi Narodów pod brytyjskim mandatem. Nad Jordanem wyrastały żydowskie kolonie. Ale Brytyjczycy znaleźli się w pułapce obietnic. W latach I wojny światowej, by powiększyć grono sojuszników, nie tylko Żydom obiecali miejsce na Bliskim wschodzie, ale także Arabom.

Po dojściu nazistów w Niemczech do władzy i Holocauście w latach II wojny światowej coraz więcej żydowskich uciekinierów schronienia szukało w Palestynie. Zmieniały się lokalne etniczne proporcje, coraz więcej Arabów czuło się w mniejszości na swojej ziemi. Napięcia etniczne prowadziły do wzajemnych ataków. Napaścią padały także obiekty brytyjskie. Londyn poprosił nowo powstałą organizację ONZ o pomoc. W słynnej rezolucji 181 z 1947 roku ONZ wygasiła brytyjski mandat w Palestynie i kraj podzieliła na dwa państwa – żydowskie i arabskie. Na podstawie tej rezolucji, w maju 1948 roku, kilka godzin przed wygaśnięciem mandatu brytyjskiego, Dawid Ben Gurion, stojąc pod zdjęciem Herzla w muzeum sztuki w Tel Awiwie, wypowiedział deklarację niepodległości. Jeszcze tej samej nocy armie Egiptu, Syrii, Iraku i Libanu wkroczyły na obszar nowego państwa. Ale wojna przyniosła im klęskę. W jej efekcie prawie milion Palestyńczyków wyemigrowało do sąsiednich państw arabskich. Znaczna część do Jordanii, na okupowany tzw. Zachodni Brzeg, lub do Egiptu, do zajętej przez niego tzw. strefy Gazy. Około jedna trzecia osiedliła się w USA i w Europie. Pierwsza wojna Izraela udaremniła powstanie państwa palestyńskiego.

W lutym 1949 roku rozegrał się drugi akt katastrofy palestyńskiej. Najpierw Egipt, a później inne państwa biorące udział w wojnie przy pośrednictwie ONZ zawierały bilateralne porozumienia o zawieszeniu broni z Izraelem. Byłe terytorium mandatu brytyjskiego zostało ponownie podzielone. Izrael otrzymał zdobyte w wojnie terytoria, Jordania przejęła kontrolę nad Zachodnim Brzegiem i nad wschodnią Jerozolimą, którą w 1950 roku anektowała. Strefa Gazy przypadła Egiptowi, a Syrii Wzgórza Golan.

Dziś, po 75 latach i kolejnych wojnach, Żydzi i Palestyńczycy są nadal niepogodzeni ze sobą. Jedni w spuściźnie Herzla dopatrują się jedynej demokracji na Bliskim Wschodzie pośród autorytarnych reżimów, inni kolonialnego agresora i terrorystycznego państwa. Wyobrażenie Herzla o rozdziale religii od państwa także się nie spełniło. O ile ortodoksi przy utworzeniu państwa przed 75 laty stanowili niewielką grupkę, o tyle politycy, a zwłaszcza premier Menachem Begin w latach 70. i 80. XX w. wzmocnił ich na tyle, że aktualnie religijni fundamentaliści odgrywają istotną rolę w izraelskiej polityce. „Jestem pewny, że istnienie dwóch państw, izraelskiego i palestyńskiego, jest nieuchronne, gdyż nie ma wobec tego rozwiązania żadnej alternatywy”, mówił przed śmiercią izraelski noblista Amos Oz.

„Nie róbcie głupstw, kiedy już nie będę żył”, przestrzegał Teodor Herzl swoich zwolenników na krótko przed śmiercią.


Przeczytaj też:

Czy w Izraelu jest jakieś życie?

Wielu turystów może potwierdzić, że Izrael to kraj ciekawy i pełen atrakcji. Jest też dosyć przyzwoitym miejscem do życia. Funkcjonuje on jednak w sposób, który doprowadza lewicowych liberałów do białej gorączki.

Ultraprawicowy dryf Izraela

Izrael jest jedyną demokracją na Bliskim Wschodzie z wolnymi wyborami i nieskrępowanymi mediami. Demonstrujący od 11 tygodni na ulicach mieszkańcy kraju obawiają się jednak, że reforma systemu prawnego podmyje państwo prawa. I mają rację.

Izrael na zakręcie

Z fali protestów w Izraelu docierają obrazy protestujących w czerwono-krwistych pelerynach i białych czepcach z kornie schyloną głową. To przywołanie archetypicznych bohaterek z telewizyjnego serialu Opowieść podręcznej (The Handmaid’s Tale), opartego na po...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę