Stefan Dąmbski (ps. Żbik) był żołnierzem Armii Krajowej, a dokładnie wykonawcą wyroków śmierci z ramienia państwa podziemnego. Gdy w 1942 r. wstąpił do AK, miał 16 lat, praktycznie od razu zaczął walczyć w dywersji mordując Niemców, Rosjan, polskich kolaborantów, Ukraińców i wiele innych, często niestety przypadkowych osób. Po wojnie został jako jeden z pierwszych ewakuowany do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech. W 1950 r. wyjeżdża do USA. Najpierw mieszka w Chicago, by potem w 1976 r. przenieść się do Miami, gdzie ciężko chory w 1993 r. strzela sobie w głowę. Ostatnie lata życia poświęcił na spisanie swoich wspomnień z czasów walki partyzanckiej, wspomnień niezwykłych, bo przepełnionych goryczą i wyrzutami sumienia oraz okraszonych wręcz naturalistycznymi opisami przemocy.
Świadectwo Dąmbskiego to zupełnie inna perspektywa na to, jak wyglądała walka zbrojna w dywersji Armii Krajowej, próżno tu szukać heroizmu, za to jest smutna proza życia młodzieńca, z którego patriotyczne wychowanie zrobiło mordercę. Wydany w 2010 r. przez Ośrodek Karta „Egzekutor” powinien być obowiązkową lekturą dla każdego, kogo uczymy na temat Polski w okresie drugiej wojny światowej.
Wojna nie ma jasnych stron. Nawet jeśli mówimy o stronie walczącej z ludźmi odpowiedzialnymi za pacyfikacje, obozy koncentracyjne, łagry lub palenie polskich wsi. Zawsze są postronne ofiary, zawsze jest bezsensowna przemoc i zezwierzęcenie. Polską młodzież staramy się wychowywać w duchu patriotycznym, nie wspominając o tym, jak naprawdę wyglądała walka zbrojna Państwa Podziemnego z perspektywy przeciętnych żołnierzy, młodzieńców, równolatków naszych licealistów. Jest to poważny błąd, a można by było powiedzieć, że wręcz próba manipulacji. Patriotyzm nie jest wartością samą w sobie, by krzewienie go tłumaczyło jednoznacznie pozytywne przedstawianie kwestii walki zbrojnej. Taki stosunek do kwestii Armii Krajowej jest pożywką dla toksycznych środowisk skrajnej prawicy.
Świadectwo Dąmbskiego, mimo że trudne do przyjęcia według prawideł naszej świadomości narodowej, powinno być lekturą szkolną. Uczniowie szkół średnich powinni przeczytać te pełne brudu, przemocy, alkoholu i degeneracji opisy zachowań żołnierzy podziemia. Dałoby im to nową perspektywę i zmusiło do dyskusji nad kwestiami bohaterstwa, patriotyzmu, wojny samej w sobie i tego, jak wyniszcza ludzką psychikę i moralność. Wydaję mi się, że wielu osobom po przeczytaniu „Egzekutora” głos ugrzązłby w gardle na myśl o krzyczeniu „śmierć wrogom ojczyzny!” na marszu 11 listopada. Toksycznie rozumiany „patriotyzm” jest w dzisiejszej Polsce realnym problemem. Środowiska radykalnych nacjonalistów rosną w siłę na pożywce z tego, jak Polska szkoła przedstawia różne aspekty naszej historii. Druga wojna światowa jest okresem, wydaje się, najbardziej wpływającym na wyobraźnię i świadomość polityczną młodych pokoleń. Nie możemy pozwolić, by dostawały wyłącznie obraz bohaterstwa w trudach okupacji, tak oderwanego od cierpkiej prozy życia wojennego, że aż gloryfikowanego. Pierwszą i najważniejszą lekcją, jaką powinni dostawać młodzi Polacy, jeśli chodzi o kwestię wojen, powinno być to, że wojna to piekło, w którym nawet walcząc w słusznej sprawie, łatwo możemy zatracić nasze człowieczeństwo.