Ze zdjęcia uśmiecha się do nas młoda blondynka w kostiumie kąpielowym, pozująca na tle krajobrazów greckiej wyspy Santorini. Niby nic nadzwyczajnego. Wszak podobnymi widoczkami epatuje nas tysiące internetowych influencerek. Wprawne oko szybko dostrzeże jednak, że to nie zdjęcie. To obraz wygenerowany przez sztuczną inteligencję. Dziewczyna na obrazku nie jest prawdziwa. To „Milla Sofia”, twór internetowego bota. Podobnych cyfrowych modelek pojawiły się ostatnio dziesiątki. Mają już one swoją specyficzną niszę fanów. Dzisiaj może wydawać się to nam zabawą, ale technologia będzie szła do przodu. Za kilka lat sztuczna inteligencja może generować obrazy niczym się nie różniące od zdjęć realnie istniejących influencerek (zwłaszcza że „żywe” influencerki też cyfrowo poprawiają swoje wizerunki).
Dziewczyny, które myślały, że będą utrzymywać się z zamieszczania w necie własnych fotek, srogo się więc mogą zawieść. Przetrwają tylko te najpiękniejsze i najmniej pruderyjne. Resztę wyprą z rynku masowo produkowane obrazki z cyfrowymi modelkami. Każdy będzie miał możliwość stworzenia takiej wirtualnej ślicznotki zgodnie ze swoimi preferencjami. Już zresztą prężnie się rozwija deepfake"owa nisza pornografii, w której sztucznie generowane są zdjęcia i filmy porno z cyfrowo skopiowanymi twarzami znanych osób. Są już tacy odbiorcy, którzy zamawiają tworzenie deepfake"ów ze swoimi dziewczynami, koleżankami z biura czy nauczycielkami. Oczywiście konsekwencje takiej twórczości bywają przykre.
Co będzie następne? Zapewne holograficzne dziewczyny, takie jak w „Łowcy Androidów 2049”. Cyfrowe zamienniki zastąpią aktorki i aktorów, prezenterki i prezenterów, a być może też nauczycielki i nauczycieli. Możemy się nawet doczekać czasów, w których dzieci będą wychowywane przez cyfrowe kreacje. Świat ludzi i algorytmów osiągnie w wyniku tego niesamowitą integrację. Wejdziemy w epokę postludzką. A zacznie się to od roznegliżowanych cyfrowych panienek.