Ludzie oszukiwali swoich kontrahentów od tysięcy lat, ale dopiero od kilku dekad mogą robić to również w przestrzeni wirtualnej, co osoby o niskim poczuciu moralności skwapliwie wykorzystują. Chociaż bowiem zmianie uległa technika docierania do potencjalnej ofiary i wywierania na nią pożądanego przez sprawcę wpływu, to żądza zysku u człowieka niestety pozostaje jednakowo silna od zarania dziejów.
A jak chce sobie z tą brzydką ludzką tendencją do wyzyskiwania bliźniego poradzić nowy projekt? Jego autorzy nie ukrywają, że walka z nadużyciami w Internecie przyjmie przede wszystkim formę licznych obowiązków, nałożonych na przedsiębiorców telekomunikacyjnych oraz dostawców poczty elektronicznej. Przedsiębiorcy telekomunikacyjni będą musieli stać się szczególnie wyczuleni oraz gotowi do reakcji wówczas, gdy zaobserwują zjawiska takie jak generowanie sztucznego ruchu, smishing, CLI spoofing czy nieuprawnioną zmianę informacji adresowej. Z kolei dostawców poczty elektronicznej czeka konieczność stosowania mechanizmu uwierzytelniania poczty elektronicznej.
Czy nowe zalecenia okażą się skuteczne w eliminacji wirtualnej patologii? Trudno powiedzieć, gdyż przypomina ona wielogłową hydrę, a sprytni i inteligentni oszuści są w stanie na bieżąco modyfikować swój „arsenał”. Najczęściej spotykaną formą oszustwa są chyba jednak nadal rozmowy telefoniczne wykonywane rzekomo z ramienia zaufanych instytucji, podczas których sprawcy starają się nakłonić rozmówcę do podjęcia niekorzystnego dlań działania (CLI spoofing). Oszuści i złodzieje podszywają się właściwie pod każdą instytucję, jaka istnieje pod słońcem. Najbardziej zdeterminowanym nie wystarczają już role kurierów, firm telekomunikacyjnych czy dostawców energii, ale próbują wręcz przybrać tożsamość Urzędu Skarbowego albo nawet Ministerstwa Finansów (!).
Cyberkryminaliści preferują także formę SMSów. Wiadomości tekstowe są pewnie dla nich bezpieczniejszą formą uprawiania swojego procederu niż bezpośrednia rozmowa z interlokutorem, podczas której mogą zostać zdemaskowani przez inteligentnego oponenta. Dlatego kolejnym szkodliwym trendem, któremu projekt ustawy wypowiedział wojnę, jest smishing, a więc fałszywe wiadomości rzekomo pochodzące od kuriera, banku, czy innego rodzaju firmy lub instytucji. Tego typu SMSy będą jednak po zmianie przepisów przymusowo blokowane przez operatorów.
Oczywiście ukrócenie bandyckich praktyk internetowych oszustów to połowa sukcesu. Należy jeszcze odpowiednio ukarać osoby, które dopuściły się tego przestępstwa, noszącego wszelkie znamiona czynu o wysokiej szkodliwości społecznej. Nie wiadomo jeszcze, jaką karę zaproponuje projekt ustawy. Biorąc jednak pod uwagę, jak wielkich krzywd doznają nieraz ofiary przestępców internetowych (z utratą całego dorobku życia włącznie), warto trzymać kciuki, aby te sankcje nie okazały się zanadto pobłażliwe.
Na koniec należy zwrócić uwagę na aspekt psychologiczny całej tej historii. Dlaczego internetowa przestępczość stała się aż tak popularna? Odpowiedzi na to pytanie wydają się nasuwać same – bo technika poszła do przodu, bo łatwiej jest w ten sposób ukryć swoją prawdziwą tożsamość, bo prościej jest zbałamucić jakąś naiwną osobę na odległość…. Wszystkie te powody zapewne są prawdziwe, lecz czy ich katalog jest zamknięty? Ja na pewno dodałabym jeszcze jeden: łatwiej jest oszukać człowieka, nie patrząc mu w oczy i nie widząc bezpośrednio cierpienia, jakie mu się zadaje. Nie łudzę się co prawda, że oszuści są zdolni do wyrzutów sumienia, ale podejrzewam, że u niektórych mogą tlić się jakieś jego smętne resztki. Argument psychologiczny nie pozostaje więc tutaj bez znaczenia, a jego mechanizm można porównać do tego, którym kierują się internetowi hejterzy: łatwiej im obrazić, obrzucić inwektywami lub oszukać pozornie bezimienny obiekt, niż człowieka z krwi i kości w realnym świecie. Wszystkie te okoliczności rysują dość ponurą wizję degradacji człowieczeństwa w dobie Internetu.