Andrzej Pilecki, syn rotmistrza Witolda Pileckiego, zaszokował opinię publiczną, potwierdzając doniesienia, iż zamierza ubiegać się od państwa o odszkodowanie i zadośćuczynienie w wysokości 26 milionów złotych za śmierć ojca.
Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że życiorys rotmistrza Pileckiego należy do najtragiczniejszych w historii XX wieku. Wielki patriota i odważny do szaleństwa bohater, który dobrowolnie postanowił przedostać się do obozu Auschwitz i zbudować w nim ruch oporu, po wojnie został przez nową władzę potraktowany jak zwykły zbrodniarz. Uwięziony i po parodii procesu sądowego skazany na śmierć, zginął od strzału w tył głowy w mokotowskim więzieniu 25 maja 1948 roku.
Nie sposób więc zaprzeczyć, że osierocone dzieci rotmistrza, 16-letni Andrzej i 15-letnia Zofia, zostały nieludzko skrzywdzone przez komunistyczną władzę, która odebrała im ojca, skazała na dorastanie w rozbitej rodzinie, a dodatkowo też na konieczność trwającej dziesięciolecia walki o odzyskanie dobrego imienia rodzica i odnalezienie jego grobu (co nie udało się do tej pory). Łatwo można się domyślić, że tak ciężkie doświadczenia nie pozostają bez wpływu na psychikę człowieka i kładą się cieniem na całym jego życiu. Czy jednak można nie tylko cierpienie i śmierć ojca, ale i osobistą traumę przeliczać na pieniądze? Czy Andrzej Pilecki postępuje słusznie?
Uważam, że ani ja, ani nikt, kto nie przeżył tego, co Andrzej Pilecki, nie ma prawa oceniać jego postawy z punktu widzenia moralnego. To tylko i wyłącznie jego decyzja, do której zapewne długo dojrzewał i którą wielokrotnie analizował. Z całą pewnością ma on swoje powody, które utwierdzają go w przekonaniu o słuszności obranej drogi. Warto też zauważyć, że idea wynagradzania krzywd moralnych w sposób finansowy nie jest żadną fanaberią czy przejawem chciwości, lecz prawnie uznaną konstrukcją, odnajdującą swoje odzwierciedlenie w prawie cywilnym w formie instytucji zadośćuczynienia. Nie jest to przejaw lekceważenia czy spłycania cierpienia do kwestii materialnych, ale wyraz bezradności prawa, które nie jest w stanie inaczej naprawić zła i krzywdy. Jak w praktyce inaczej wspomóc pokrzywdzonego, niż wypłacając mu określoną kwotę pieniędzy, którą ten może np. spożytkować na sfinansowanie terapii lub przeprowadzkę w nowe, pozbawione trudnych wspomnień miejsce?
Witold Pilecki został zrehabilitowany w 1990 roku, doczekał się również pośmiertnie wielu zaszczytnych odznaczeń, w tym Orderu Odrodzenia Polski (1995 r.) oraz Orderu Orła Białego (2006 r.). Niestety, jego kaci nigdy nie ponieśli kary za swoją zbrodnię, ale w tej sprawie niczego nie można zrobić, gdyż zwyczajnie wszyscy już umarli. Wiemy, jakie stanowisko reprezentuje Andrzej Pilecki, który uważa dotychczasowe działania Polski w kierunku naprawienia krzywdy ojca za niewystarczające. Pozostaje pytanie – jak zareaguje druga strona, a więc pozwana Rzeczypospolita Polska?
Oczywiście zapewne dla nikogo nad Wisłą nie jest przyjemna myśl, że nasz kraj jest niestety prawnym spadkobiercą komunistycznej Polski. Na szczęście nie ideologicznym, a jedynie prawnym, niemniej jednak wiążą się z tym stanem rzeczy określone konsekwencje. Jeżeli oczekujemy, że Federalna Republika Niemiec, będąca spadkobiercą III Rzeszy, wypłaci nam reparacje wojenne za zbrodnie nazistowskiego reżimu, to niestety powinniśmy być gotowi zachować się podobnie wobec własnych obywateli. Fakt, że ustrój III Rzeszy Niemcy stworzyli sami na drodze demokratycznej, a Polakom ustrój komunistyczny został siłą narzucony przez obce państwo (ZSRR), nie odgrywa w tym przypadku niestety żadnej roli. Nie odwrócimy historii. Zło zostało wyrządzone.
Nie wiem, czy Polska powinna uznać w całości żądanie Pileckiego i rzeczywiście wypłacić mu astronomiczną kwotę 26 milionów złotych, czy też negocjować z nim i zaproponować inną formę zadośćuczynienia. Jedno jest pewne – absolutnie nie powinna tego roszczenia zignorować, odcinać się od niego czy udawać, że nie jest właściwym adresatem tego typu żądań. Niestety, jako spadkobierca Polski Ludowej – jest. Próba zaprzeczenia temu bolesnemu faktowi przy jednoczesnym domaganiu się reparacji od Niemiec stanowiłaby kwintesencję hipokryzji w najczystszej postaci. Polska musi więc uznać zasadność nie tylko tych roszczeń, których autorem jest Andrzej Pilecki, ale również wszystkich innych, jakie wystosowali i zapewne jeszcze wystosują ofiary lub rodziny ofiar minionego systemu. Polska sama ich niejako do tego zaprosiła, publikując dwa lata temu ustawę o nieprzedawnianiu się zbrodni komunistycznych (Ustawa z dnia 15 lipca 2020 roku o zmianie ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu). W ten sposób furtka dla różnego rodzaju roszczeń została szeroko otwarta. Ilu z niej skorzysta? Można tylko spekulować.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.