Tajniki pracy policji

Zawód: negocjator

Mało kto wie, że fundamentem dla negocjacji biznesowych były techniki i metody stosowane przez policjantów, którzy próbowali rozwiązywać sytuacje kryzysowe bez użycia siły.

Tomasz Pietryga
Foto: Evan Nesterak, CC BY 2.0, via Wikimedia Commons

Na początku marca w niemieckim Karlsruhe doszło do napadu w jednej z aptek. Dwóch uzbrojonych mężczyzn wtargnęło do placówki, biorąc na zakładników kilku pracowników i klientów. Zażądali wysokiego okupu przekraczającego milion euro.

Policja zareagowała natychmiast, otaczając teren, wzywając jednostkę antyterrorystyczną oraz negocjatorów, którzy próbowali nawiązać dialog z porywaczami, starając się skłonić ich do uwolnienia zakładników. W tym samym czasie antyterroryści przygotowywali się do działań siłowych, które miały zostać przeprowadzone w razie niepowodzenia rozmów. W wyniku szturmu zatrzymano przestępców, a wszyscy zakładnicy zostali uwolnieni, nikt nie został ranny.

Zaraz po zdarzeniu niektóre niemieckie media poinformowały, że akcja negocjatorów zakończyła się fiaskiem, dlatego potrzebne było użycie siły. Taka ocena wydaje się jednak dość powierzchowna, a nawet krzywdząca dla negocjatorów, gdyż działania negocjacyjne nie zawsze zmierzają do pokojowego zakończenia incydentu za wszelką cenę, ale również mogą być strategią „kupowania czasu”, która pozwala innym służbom na przygotowanie działań szturmowych, kiedy dialog z porywaczami zawiedzie.

Według światowych badań skuteczność działań negocjacyjnych w przypadku tego rodzaju zdarzeń oceniana jest na ponad 80 proc. Nic więc dziwnego, że policja w większości krajów świata posiada wyspecjalizowane zespoły negocjatorów, które są używane jako alternatywa dla działania jednostek antyterrorystycznych.

Nie zawsze tak było. Jeszcze 50 lat temu w kontakcie z porywaczami dominowała jedna zasada – szturm. A negocjacje, znane z amerykańskich filmów, były podejmowane spontanicznie i zazwyczaj prowadzili je przypadkowi policjanci, którzy przybyli na miejsce zdarzenia.

Czarny wrzesień

Wszystko zmieniło się we wrześniu 1972 roku, kiedy doszło do spektakularnego ataku terrorystycznego w czasie letnich igrzysk olimpijskich w Monachium. Członkowie palestyńskiej organizacji Czarny Wrzesień w przebraniu sportowców przeniknęli do wioski olimpijskiej, biorąc na zakładników 11 izraelskich sportowców. W pierwszej kolejności zabili trenera zapaśników Mosze Weinberga i ciężarowca Josefa Romano, którzy próbowali walczyć z terrorystami. Zamachowcy zażądali uwolnienia 234 więźniów z izraelskich więzień

i słynnych niemieckich terrorystów Andreasa Baadera i Ulrike Meinhof z Czerwonych Brygad – Grupy Baader Meinhoff. Izrael odmówił wszelkich negocjacji.

Napastnicy zmienili żądanie, chcieli opuścić Niemcy. W negocjacje z porywaczami zaangażowały się najwyższe czynniki państwowe, między innymi minister spraw wewnętrznych RFN Hans Dietrich Genscher i szef monachijskiej policji Manfred Schreiber. Drogą ucieczki miała być baza lotnicza NATO w Fürstenfeldbruck, gdzie niemiecka policja zorganizowała zasadzkę na porywaczy. Terroryści i ich zakładnicy zostali przetransportowani tam helikopterami. Teren otoczono. Załoga samolotu, którym mieli odlecieć Palestyńczycy, składała się z oficerów niemieckich służb, a na dachach rozstawiono strzelców wyborowych.

Dalszy bieg zdarzeń potoczył się jednak tragicznie. W wyniku braku koordynacji niemieckich służb, braku łączności i precyzyjnego planu działania na płycie lotniska wywiązała się strzelanina między terrorystami a policją. Zabito pięciu zamachowców, trzech aresztowano, zginął jeden policjant. Napastnicy zabili też wszystkich pozostałych dziewięciu zakładników, którzy czekali w jednym z helikopterów.

Świat był w szoku. Okazało się, że niemiecka policja była kompletnie nieprzygotowana do rozwiązania tego rodzaju sytuacji kryzysowych. Nie tylko nie miała wypracowanych schematów działania, ale brak było nawet jednostki antyterrorystycznej, które mogłaby przeprowadzić przemyślaną i skuteczną interwencję. Rozmowy z zamachowcami prowadzili politycy, a o profesjonalnych negocjatorach nikt nawet nie słyszał. Ta kosztowna lekcja doprowadziła bezpośrednio do utworzenia w ciągu 2 miesięcy niemieckiej jednostki specjalnej GSG-9.

Najszybciej wnioski wyciągnęli Amerykanie. Za Oceanem rozgorzała dyskusja nad wprowadzeniem do arsenału działań policji alternatywnej opcji do działań siłowych – negocjacji prowadzonych przez ludzi przygotowanych do dialogu ze sprawcami podobnych zdarzeń.

Dwaj funkcjonariusze nowojorskiej policji, Harvey Schlossberg oraz porucznik Frank Boltz, opracowali nowatorski program negocjacji kryzysowych. Opracowane metody okazały się wielkim sukcesem, na stałe wchodząc do arsenału działań służb jako metoda alternatywna do działań antyterrorystów.

Ogólnie rzecz biorąc, policje na świecie wykorzystywały dotąd jedną z czterech ścieżek postępowania w kontakcie z terrorystami: szturm bez rozpoznania, szturm z rozpoznaniem, użycie snajpera lub wykorzystywanie środków chemicznych w celu neutralizacji sprawców. Wszystkie te metody miały poważną wadę, niosły za sobą ryzyko utraty życia lub zdrowia przez zakładników. Jak tragiczne w skutkach było np. użycie gazów bojowych, pokazuje zamach na moskiewski teatr na Dubrowce w 2002 roku. Użyty gaz zabił nie tylko czeczeńskich terrorystów, ale sporą część przetrzymywanych zakładników.

Po kilku latach od wprowadzenia negocjacji policyjnych w USA przeprowadzono badania. Wyniki były spektakularne. Przy założeniu, że o sukcesie interwencji policyjnej świadczy fakt, że nikt nie zginął lub nie został ranny, okazało się, że sukcesem nie zakończyła się żadna sytuacja z użyciem snajpera; w 22 proc. sukcesem kończył się szturm, natomiast skuteczność negocjacji sięgnęła 95 proc.

Negocjacje dawały szansę nie tylko na pokojowe rozwiązanie niebezpiecznego zdarzenia, ale dawały też służbom policyjnym czas na bardziej precyzyjne przygotowanie schematów innych działań, gdyby dialog z przestępcami się nie powiódł. W ten sposób kupowano sobie cenny czas, który był potrzebny na zdobycie informacji o sprawcach i okolicznościach zdarzenia, co miało minimalizować skutki zastosowania rozwiązań siłowych. Był to strzał w dziesiątkę.

Jednostki policji na całym świecie zaczęły wdrażać podobne rozwiązania, powołując profesjonalne grupy negocjatorów w policji. Kraje bloku wschodniego nie poszły tę drogą. Wprawdzie należy odnotować, że po monachijskiej masakrze powołano w Polsce w latach 70. pierwszą jednostkę antyterrorystyczną, wzorowaną na rozwiązaniach fińskich i tamtejszej grupie „Niedźwiedź”. Korzystanie z profesjonalnych negocjatorów nie leżało jednak w sferze zainteresowania komunistycznych władz. Wynikało to z faktu, że służby ukierunkowane były na ochronę systemu, a skuteczne rozwiązania siłowe miały świadczyć o sile władzy. Ochrona specyficznie rozumianego porządku publicznego miała charakter priorytetowy i jej podporządkowany był dobór środków. Dobro jednostki czy prawa człowieka w przypadku tego rodzaju incydentów miały często drugoplanowe znaczenie.

Czasy się zmieniły

Sytuacja zmieniła się dopiero w latach 90. W okresie transformacji Polscy policjanci zaczęli wyjeżdżać na szkolenia do USA i krajów Europy Zachodniej. Tam poznawali, jak ważną metodą w pracy policji są negocjacje. Pierwsza etatowa sekcja negocjatorów policyjnych powstała z inicjatywy prof. dr hab. Kuby Jałoszyńskiego – wieloletniego dowódcy antyterrorystów – 1 września 1992 r. w ówczesnej jednostce KSP, a w ubiegłym roku celebrowano 30 rocznicę funkcjonowania negocjatorów policyjnych w Polsce.

Przez długi czas działania negocjatorów nie były jednak sformalizowane. Pierwsze zarządzenie KGP w sprawie form i metod wykonywania negocjacji policyjnych wydano dopiero w 2002 roku, określając ramy dla działań negocjacyjnych. W 2018 r. wydano kolejne zarządzenie w sprawie negocjacji policyjnych. Te dwa akty są obecnie bazą dla działania negocjatorów w Polsce.

W aktach tych została opisana struktura grup negocjacyjnych na terenie całego kraju, określone zostały też wymagania, jakie powinni spełniać negocjatorzy. W zarządzeniach tych nigdy precyzyjnie nie sformułowano zasad i procedur, na podstawie których działają negocjatorzy. Wynikało to z faktu, że w przypadku tak dynamicznych zdarzeń, jakimi są np. sytuacje zakładnicze, nie da się ich w prosty sposób opisać i włożyć w ramy zarządzeń i procedur, bo każda taka sytuacja jest inna… Policja opierała się w tych działaniach na doświadczeniach policyjnych, a także badaniach psychologicznych, które mają pomóc w prowadzeniu dialogu ze sprawcami.

Obecnie w Policji pracuje ok. 370 nieetatowych negocjatorów, w zdecydowanej większości są to policjanci, którzy podejmują działania negocjacyjne obok swoich standardowych zadań w pionach kryminalnych czy prewencji. Jedyny etatowy zespół negocjatorów znajduje się w Centralnym Pododdziale Kontrterrorystycznym Policji „BOA” (kilka etatów).

Negocjatorzy to osoby o odpowiednich predyspozycjach psychicznych, które przechodzą odpowiednie szkolenia i egzaminy.

Grupy negocjacyjne działają w pięcioosobowych zespołach. Zazwyczaj towarzyszy im również psycholog. Zadania podzielone są na role. Dowódca zespołu negocjacyjnego koordynuje działania z zespołem antyterrorystycznym lub kierującym całą akcją policyjną. Główny negocjator uczestniczy bezpośrednio w rozmowach ze sprawcą, kolejni negocjatorzy zajmują się obserwacją terenu, zbieraniem informacji o okolicznościach zdarzenia, ich analizą czy tworzeniem tzw. tablic sytuacyjnych.

Metody pracy negocjatorów oparte są o różne techniki negocjacyjne oraz doświadczenia praktyczne. Jedną z najczęściej stosowanych technik jest metoda tzw. schodów behawioralnych. Sprawca, biorąc zakładników, będąc osaczony przez policję, nie działa racjonalnie, ale pod wpływem silnych, często skrajnych emocji, stresu. Kontakt z nim jest utrudniony, przez co niełatwo skłonić go do zmiany swojego postępowania. Technika schodów behawioralnych oparta na pięciu stopniach, na które wspina się negocjator w kontakcie ze sprawcą. Przejście wszystkich pięciu stopni ma pozwolić na sprowadzenie takiej osoby z poziomu silnych emocji na poziom, kiedy zaczyna myśleć i decydować racjonalnie. Tylko w tym momencie bowiem negocjator ma szanse zakończyć sytuację kryzysową w sposób pokojowy.

Zdarza się jednak, że działania negocjatora mogą być pozorowane, kiedy dochodzi do zranienia zakładników lub sytuacja, w której znajdują się zakładnicy, zagraża ich życiu, a wszelki dialog ze sprawcą nie przynosi żadnych rezultatów. W takiej sytuacji negocjacje mogą być tylko grą na czas, aby służby antyterrorystyczne przygotowały odpowiednią akcję w celu odbicia przetrzymywanych.

W Polsce sytuacje zakładniczce zdarzają się rzadko. Według statystyk mamy obecnie ok. 400 przypadków użycia negocjatorów rocznie. Najwięcej z nich dotyczy prób samobójczych, gdzie negocjatorzy próbują odwieść taką osobę od odebrania sobie życia. W takich przypadkach wariant siłowy raczej nie jest brany pod uwagę (chyba że samobójca zagraża życiu innych osób). W takich przypadkach praca negocjatora przypomina pracę psychologa, który próbuje zrozumieć desperata i pozwolić mu odnaleźć w sobie siłę do dalszego życia.

Obecnie negocjacje bardzo szeroko rozwinęły się w biznesie; na wielu polskich uczelniach prowadzone są zajęcia właśnie z profesjonalnych negocjacji. Eksperci wskazują, że mamy dziś ponad 300 technik negocjacyjnych, które są wykorzystywane np. przy ustalaniu oferty handlowej czy zasad współpracy między firmami. Mało jednak kto wie, że fundamentem dla negocjacji biznesowych były metody i doświadczenia stosowane i zdobywane przez policjantów.


Przeczytaj też:

Policja was uratuje. Albo i nie…

Jednym z głównych argumentów przeciwników powszechnego dostępu do broni palnej jest to, że broń jest nam niepotrzebna, gdyż przed złoczyńcami chroni nas policja. To, jak dziurawy jest to argument, pokazali kilka dni temu policjanci z teksańskiego miasta Uvalde, którzy nie potrafili zareagować na ...

Dobrze, że policja nas chroni przed szaleńcami

Policjanci z amerykańskiego miasteczka Uvalde stali się pośmiewiskiem Ameryki. Gdy uzbrojony szaleniec urządzał masakrę w tamtejszej szkole podstawowej, nie spieszyli się oni, by go powstrzymać. Kamery przemysłowe zarejestrowały, jak funkcjonariusze z ekipy SWAT po wejściu do szkoły bez zbytniego...

„Chwała Wam, Dzielni Policjanci”

„Kto na co dzień żyje w cyrku, temu cyrkiem zdaje się normalne życie!” – śpiewał Wojciech Młynarski w piosence o cyrku. Problem polega na tym, że cyrk, który działa w policji, zagraża bezpieczeństwu nas wszystkich.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę