Olbrzymie supermarkety i sieci handlowe, obsługujące setki lub nawet tysiące klientów na godzinę, pokochały kasy bezobsługowe. Automaty usprawniają obsługę konsumentów, rozładowują tłok przy tradycyjnych kasach i gwarantują znaczną oszczędność czasu zarówno klientom sklepu, jak i jego pracownikom. Niewątpliwą ich zaletą jest również brak konieczności zatrudnienia przez sklepy dodatkowych osób do pracy przy kasie, co z pewnością nie pozostaje bez wpływu na ich finanse.
Ciosem w tę sferę są za to z pewnością nagminne próby oszustw, jakie odbywają się przy kasach samoobsługowych. Z pewnością obiły się nam o uszy historie o „przedsiębiorczym” kliencie, który próbował np. skasować awokado jako banana. „Odważniejsi” usiłowali nawet zamienić w warzywa czy owoce kosztowny sprzęt elektroniczny. Niestety, dopóki polskie prawo nie zrobi porządku w tej materii oszustw, tego typu pomysły nie wyparują z głów amatorów cudzej własności.
Co konkretnie mam na myśli? Chociaż trudno w to uwierzyć, to prawo niekoniecznie musi potraktować przedmiotowe działania jako oszustwo. Jakim cudem? Ano takim, że poświęcony temu przestępstwu art. 286 Kodeksu karnego dotyczy przypadków oszukania... ludzi. Tymczasem w chwili oszustwa dokonanego przy kasie samoobsługowej „ofiarą” zostaje „tylko” automat. W ten sposób dochodzi do kuriozalnej sytuacji, w której oszuści kas samoobsługowych znajdują się w znacznie korzystniejszym położeniu, niż złodzieje przyłapani na swoim procederze przez kasjera lub ochroniarza. Ci drudzy bowiem niemal na pewno będą pociągnięci do odpowiedzialności za przestępstwo z art. 286 k.k. i to niezależnie od kwoty, na jaką zostało ono dokonane (aktualnie kradzież do kwoty 500 zł jest „tylko” wykroczeniem, chociaż ustawodawca przymierza się do podniesienia tej sumy). Czy może istnieć większy absurd oraz czytelniejsza zachęta dla nieuczciwych ludzi do kontynuowania swoich nagannych praktyk?
Problem wydaje się na tyle istotny, bo wraz z postępującą automatyzacją wszystkich obszarów przestrzeni publicznej również kas samoobsługowych będzie nadal przybywać, a ustawodawca do tej pory nie zaproponował rozsądnego rozwiązania tego zagadnienia. Ministerstwo Sprawiedliwości wprost przyznaje, że temat nie jest mu obcy, ale na razie nie planuje pracować nad nowelizacją przepisów. Minister Marcin Warchoł zwrócił tylko uwagę na fakt, że w pobliżu kas samoobsługowych zazwyczaj znajduje się ktoś z personelu sklepu, a zatem podmianę etykiet można „podciągnąć” pod próbę oszukania nie automatu, ale właśnie tej osoby. System kas samoobsługowych działa co prawda automatycznie, ale niekoniecznie niezależnie od konkretnych ludzi.
Czy jednak sądy konsekwentnie pójdą tym tropem? Mogą oczywiście to zrobić, ale wcale nie muszą. Przedstawione rozwiązanie jest jedynie sugestią ministra, a nie stanem prawnym wiążącym organy sądowe. Dlatego dopóki nie zmienią się przepisy, dopóty właściciele sklepów nie będą mogli spać spokojnie.