Bulwersująco niski wyrok dla pedofila-recydywisty – 2,5 roku więzienia – skłonił Wiceministra Sprawiedliwości do wystosowania apelacji. Niestety próba doprowadzenia do wymierzenia adekwatnej kary groźnemu przestępcy może spalić na panewce, gdyż... wyrok zapadł w trybie konsensualnym.
Oznacza to, że proces karny zakończył się na podstawie zgodnego oświadczenia wszystkich stron. Sprawca łaskawie wyraził zgodę na dobrowolne poddanie się tej śmiesznej (w kontekście jego obrzydliwych czynów) karze, a prokurator również nie wniósł żadnego sprzeciwu. Szkoda tylko, że o opinię nie zapytano pokrzywdzonych i ich rodzin.
Niepokojąca jest w tym przypadku spolegliwość prokuratora, któremu akurat powinno mocno zależeć na wymierzeniu sprawcy odpowiedniej kary. Jego nieudolnie wykonane zadanie zamierzał poprawić wiceminister, który zapowiedział wniesienie apelacji do Prokuratury Krajowej. Argumentował, że orzeczona kara jest „rażąco łagodna”, a winny powinien zostać potraktowany „z pełną surowością”.
Smutny stan faktyczny w pełni potwierdza ocenę wiceministra. Sprawca skrzywdził 3 dziewczynki poniżej 15 roku życia. Z jedną z nich miał dopuścić się obcowania płciowego, w stosunku do kolejnej ofiary doprowadzić do poddania się innej czynności seksualnej przy wykorzystaniu jej bezradności, a w stosunku do trzeciej dopuścić się dwukrotnego udzielenia jej środka odurzającego oraz naruszania nietykalności cielesnej. Za te haniebne czyny został dodatkowo ukarany dożywotnim zakazem zajmowania wszelkich stanowisk, wykonywania wszelkich zawodów i działalności związanych z wychowaniem, edukacją, leczeniem małoletnich lub opieki nad nimi. I jakkolwiek satysfakcjonuje fakt, że wszystkie te zakazy mają obowiązywać go dożywotnio, co powinno być obowiązkowe w przypadku pedofilów (a nie jest!), to jednak środki te jawią się jako tak oczywiste i podstawowe sposoby zapewnienia przede wszystkim bezpieczeństwa dzieciom, że trudno w zasadzie jest postrzegać je jako dodatkowe sankcje karne wobec sprawcy.
Działanie wiceministra jest więc w świetle logiki i zwykłej przyzwoitości zupełnie zrozumiałe. Niestety prawo „wyraża” inny pogląd. Wszystko ze względu na to, że wyrok zapadł w trybie konsensualnym, który jest w sposób irracjonalnie wyjątkowy przez prawo chroniony.
Stanowi o tym wprost art. 447 § 5 Kodeksu postępowania karnego, zgodnie z którym podstawą apelacji nie mogą być zarzuty określone w art. 438 pkt 3 i 4 (błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia, jeżeli mógł on mieć wpływ na treść tego orzeczeniu lub rażąca niewspółmierności kary, środka karnego, nawiązki lub niesłusznego zastosowania albo niezastosowania środka zabezpieczającego, przepadku lub innego środka), związane z treścią zawartego porozumienia, o którym mowa w art. 343, art. 343a i art. 387.
W lipcu 2015 roku ustawodawca ograniczył możliwość zaskarżania wyroków wydanych w trybach konsensualnych, wprowadzając zakaz stawiania w apelacji zarzutów co do ustaleń faktycznych oraz wymiaru kary, środka karnego lub innego środka (art. 438 pkt 3 i 4). Zakaz ten odnosi się zarówno do apelacji wnoszonej na korzyść, jak i na niekorzyść oskarżonego.
Jakimi intencjami kierował się ustawodawca? Najwięcej sensu wydaje się mieć argumentacja, że wyeliminowano w ten sposób występującą nierówność sytuacji procesowej stron co do konsekwencji zerwania porozumienia i zaskarżenia wyroku wydanego w trybie konsensualnym. Wcześniej ustawodawca przewidywał restrykcje mające odwieść od skarżenia wyroku, ale tylko w stosunku do oskarżonego. W wypadku zaskarżenia wyroku na korzyść oskarżonego, w warunkach art. 434 § 3, sąd odwoławczy mógł bowiem orzec na jego niekorzyść. Natomiast nie było żadnych barier co do zaskarżania wyroku na niekorzyść oskarżonego.
Cóż, teraz więc takie bariery istnieją i – jak widać na omawianym przykładzie – bywają dość znaczącą przeszkodą na drodze do osiągnięcia niezwykle istotnych społecznie celów, a więc długotrwałego odizolowania chorej jednostki i zadbania o bezpieczeństwo najbardziej bezbronnych członków społeczeństwa, czyli dzieci. W przypadku bowiem tak wielkiego zagrożenia, jakim jest pedofilia, główną rolą kary nie jest samo wyrządzenie dolegliwości sprawcy, ale przede wszystkim odizolowanie go i uniemożliwienie krzywdzenia następnych dzieci. To jest jak rozbrojenie tykającej bomby. Gigantyczny interes społeczny, jakim jest bezpieczeństwo oraz zdrowie fizyczne i psychiczne dzieci, wynosi funkcję prewencyjną kary na czołową pozycję. Pozostałe role kary – resocjalizacja, uczynienie zadość sprawiedliwości czy przywrócenie ładu społecznego – schodzą tutaj na dalszy plan.
Tylko jak państwo ma wypełniać tę misję, gdy bezsensownymi przepisami związuje ręce osobom zainteresowanym rewizją niesprawiedliwych wyroków? Powody, dla których wyroki konsensualne są zjawiskiem pożądanym, pozostają wyraźne – szybkość i sprawność tak kończonych postępowań z pewnością stanowi wizję wielce kuszącą dla wszystkich zaangażowanych stron. Czy to jednak naprawdę wystarczy, aby konsensus stawiać ponad wszystkim – także ponad sprawiedliwością wobec ofiar, które zasługują na to, aby ich oprawca usłyszał w pełni adekwatny, uzasadniony i proporcjonalny do popełnionych zbrodni wyrok?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.