Obraza uczuć religijnych

Czy zaczniemy bać się chodzić do kościoła?

PiS po raz kolejny manipuluje przy kontrowersyjnym art. 196 Kodeksu karnego, który dotyczy karania za obrazę uczuć religijnych. Projekt nowelizacji autorstwa Zbigniewa Ziobry i jego asystenta Dariusza Mateckiego zmierza, rzecz jasna, w kierunku jego zaostrzenia. Zamiast dotychczas karanego „złośliwego” przeszkadzania w wykonywaniu obrzędów religijnych, penalizowany będzie każdy akt „przeszkadzania”. Wystarczy, że dane zachowanie zostanie uznane przez księdza za „przeszkadzanie”.

Zofia Brzezińska
Foto: Adobe Firefly
A to oznacza, że jak trafimy na nerwowego duchownego i w trakcie mszy np. zadzwoni nam telefon, szepniemy coś do sąsiada, błyśniemy tęczową torbą lub zbyt krótką spódnicą, za szeroko się uśmiechniemy czy też zrobimy zdjęcie pięknym organom, to możemy już zacząć rozglądać się za dobrym adwokatem.

A stawka jest niebagatelna – kara za obrazę uczuć religijnych może wynosić nawet 2 lata pozbawienia wolności. Warto tu nadmienić, że nie tylko wysokość kary, ale i samo meritum przepisu budzi dość uzasadnione obiekcje. Czy słuszne i moralne jest karanie za obrazę uczuć religijnych? Jak tutaj udowodnić, że uczucie doznania obrazy rzeczywiście zaistniało w czyjejś psychice? Skąd wiedzieć, czy osobą składającą skargę nie kierują czasem inne pobudki? I jak się ma do tego przepisu przysłowiowa wolność słowa lub też wolność artystyczna?

Aby rozwiać wszelkie wątpliwości, z całą stanowczością podkreślę, że oczywiście jestem zdecydowanie przeciwna jakimkolwiek zachowaniom, gestom czy akcjom godzącym w cudzą sferę duchową i religijną. Uważam, że każdy człowiek ma prawo wyznawać dowolną wiarę, a jego przekonania zasługują na szacunek. Wszelkie próby wyśmiewania i poniżania osób wierzących postrzegam jako zachowania wysoce prymitywne, prostackie, szczeniackie oraz uwłaczające dorosłemu, inteligentnemu, wykształconemu i dojrzałemu człowiekowi. Naturalnie ma to działać w obie strony, a zatem katolicy także powinni respektować uczucia i poglądy innowierców oraz osób niewierzących.

Potępiam również (chociaż może trochę bardziej pojmuję ich sens) ataki wymierzone w kościół w ramach walki światopoglądowej i politycznej. Tak, przyprawiają mnie o mdłości prezentowane przez niektórych kościelnych hierarchów pycha, hipokryzja, obłuda i nietolerancja. Doprowadza do wściekłości zamiatanie pod dywan obrzydliwych przestępstw duchownych, flirty z władzą, walki o majątki kupowane za bezcen, nieuzasadniona, uprzywilejowana względem innych podmiotów sytuacja finansowa tej instytucji. Owszem, popieram ideę rozdziału państwa oraz Kościoła i co więcej – sądzę, że na takim kroku paradoksalnie bardzo skorzystałby również sam Kościół. Nadal jednak twierdzę, że do wyrażania wszystkich tych myśli i poglądów istnieją lepsze, bardziej godne sposoby, niż np. przerywanie nabożeństwa czy mazanie po budynkach kościołów. Dlatego takie zachowania uczestniczek Strajku Kobiet – chociaż częściowo popieram forsowane przez nie postulaty – wzbudziły mój sprzeciw. Warto tu nadmienić, że przecież kościoły nie stanowią tylko i wyłącznie symbolu panującej w Polsce religii, ale są też częścią naszego narodowego dziedzictwa oraz spuścizny, za którą – mówiąc nieco patetycznie – przelewali krew nasi przodkowie. Dlatego, gdy spacerowałam po Krakowskim Przedmieściu i widziałam pobazgrany kościół Św. Anny, świątynię z kilkusetletnią historią, z takim trudem dźwigniętą z wojennych zgliszczy – było mi zwyczajnie przykro. Budynki (a przy okazji osoby, które muszą je czyścić) naprawdę nie ponoszą żadnej winy za to, że niektórym obecnym hierarchom woda sodowa uderzyła do głowy.

Oczywiście nie jestem jednak za tym, aby w jakikolwiek sposób zaostrzać prawo chroniące uczucia religijne. Obowiązująca aktualnie forma przepisu czyni to w sposób zupełnie wystarczający. Poza tym nie oszukujmy się, ale kluczem do ukarania sprawcy powinno być rzeczywiście zaistnienie obiektywnego, niebudzącego wątpliwości „złośliwego” motywu, a nie często przewrażliwione, osobiste uczucia duchownego (projekt zakłada, że to właśnie duchowny prowadzący obrzęd religijny – a więc ksiądz, ale też pastor, pop, rabin lub imam – będzie decydował, co uznaje za „przeszkadzanie”). Przez wiele lat procesje Bożego Ciała w Poznaniu urozmaicał niezwykle „dowcipny” pan, którego subtelne i wyrafinowane poczucie humoru sprowadzało się do pląsania wśród wiernych w stroju różowego motyla. I o ile tego typu zaplanowane, zorganizowane i powtarzające się akcje nie budzą wątpliwości, że wynikają ze „złośliwości” autora, o tyle ściganie jakichś często pojedynczych, przypadkowych i mało istotnych zachowań dlatego, iż ksiądz miał akurat gorszy dzień, to po prostu marnotrawstwo publicznych pieniędzy, czasu i pracy wymiaru sprawiedliwości.

Ponadto – czy jakiekolwiek zachowanie godzące w cudze uczucia religijne ma naprawdę tak wysoki walor szkodliwości społecznej, aby sprawcę umieszczać w więzieniu? Głównym celem zakładów karnych powinna być jednak przede wszystkim realizacja potrzeby zapewnienia bezpieczeństwa społeczeństwu poprzez izolację osób, które mogłyby mu zagrażać. W każdym innym przypadku ta kara to po prostu strata zasobów, marnowanie człowieka i jego potencjału, jałowa oraz niczego niewnosząca forma zemsty. Więzienie powinno być dla morderców, psychopatów, gwałcicieli czy pedofilów. Alimenciarze, złodzieje czy właśnie wandale – a tak można ocenić ludzi niszczących obiekty kultu religijnego – zamiast za kratki powinni być kierowani do przymusowej pracy, aby mieli szansę odpracować wyrządzoną szkodę. Kilka miesięcy temu głośno było o człowieku, który utrącił głowę figurze Matki Boskiej. Mężczyźnie grozi za ten czyn do 5 lat pozbawienia wolności. Jeżeli rzeczywiście dostanie on taką karę – jaką korzyść osiągnie z tego społeczeństwo? Żadną. Czy nie byłoby rozsądniej i bardziej racjonalnie, gdyby sprawca został po prostu obciążony kosztami renowacji figury, a w ramach nauczki odpracował jeszcze dodatkowe godziny na robotach społecznych? Przynajmniej byłaby z tego jakaś korzyść dla ogółu, a tak – to ten „ogół” będzie go jeszcze aż przez 5 lat (!) utrzymywać.

Reasumując – nowy projekt zmiany art. 196 k.k. to jakieś okryte cieniem fanatyzmu oraz fundamentalizmu nieporozumienie niemające wiele wspólnego z prawem i sprawiedliwością, a bardzo dużo z Prawem i Sprawiedliwością oraz prowadzoną przez tę partię polityką. To próba uciszenia i zatkania ust przeciwnikom politycznym, w tym kobietom protestującym przeciwko zaostrzeniu przepisów aborcyjnych. To, że rzeczywiście warto wybierać bardziej przemyślane sposoby walki z dyktaturą PiS niż niszczenie kościołów, to raz. A dwa – że dążenia władzy do zlikwidowania takich działań przybierają formę całkowitego kuriozum. Kwestię poszanowania cudzych uczuć religijnych pozostawmy najlepiej w sferze indywidualnej wrażliwości, kultury osobistej i etyki. Prawo ma dużo poważniejsze problemy do rozwiązywania.


Przeczytaj też:

Immunitet katolika

A więc Kościół Katolicki jest w Polsce prześladowany? A zaradzić temu ma pozwolenie katolikom na bezkarne obrażanie innych? A dlaczego tu nie ma okien? Dlaczego nie ma klamek?

Powstanie świata - dzień pierwszy, drugi i trzeci

23 października i strajk kobiet w Łodzi Przyjechałam z Krakowa z zamiarem odwiedzenia przyjaciół. to był też ostatni dzień otwartych barów. zostawiłam plecak w szafce na dworcu, i pobiegłam od razu na piotrkowską, skąd ludzie mieli ruszać, dołączając do tłumu. szliśmy dość szybko, za nami jechał...

Prawnicy na krucjaty?

Obraza uczuć religijnych – jedno z najbardziej kontrowersyjnych i budzących emocje przestępstw. Co do i tak głośnego już wokół tego paragrafu szumu wniesie proponowana nowelizacja?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę