Podobno uprzejmość nic nie kosztuje. A człowieczeństwo? Jeżeli jesteś pediatrą i wystawiłeś ciężko choremu dziecku receptę na ratujące życie, będące specjalną mieszanką aminokwasów mleko, to może Cię ono kosztować nawet 160 tys. złotych. Witamy w Polsce!
Podział na refundowane i nierefundowane leki to moim zdaniem jeden z największych współczesnych problemów i dylematów moralnych. Czyje życie ma ratować państwo, a kogo zostawić bez pomocy i skazać na poniewierkę publicznych zbiórek i łaskę obcych ludzi? Jakim prawem w ogóle państwo ratuje życie jednych obywateli, zamykając innym drzwi przed nosem? Na jakiej zasadzie odbywa się ta nieludzka selekcja wartościująca życie poszczególnych Polaków? Czyż państwo nie powinno sprawiedliwie refundować chociażby przynajmniej wszystkich leków ratujących życie, skoro stać je na wyrzucanie lekką ręką pieniędzy podatników na publiczną telewizję i „wspieranie” pewnego znanego biznesmena z Torunia?
Powstrzymajmy się jednak od taplania w politycznym bagnie, gdyż sprawa jest na to zbyt bolesna i poważna, i przejdźmy do konkretów. Warszawska lekarka została uprzejmie poproszona przez NFZ o zwrot kwoty 160 tys. zł. Gdy zszokowana kobieta poprosiła organ o wytłumaczenie źródła tego absurdalnego roszczenia, usłyszała, że jej „winą” było przepisanie czternastu ciężko chorym dzieciom specjalnego mleka, przeznaczonego dla pacjentów wysoko alergicznych. Wspomniane już, aminokwasowe mleko jest często jedyną opcją wyżywienia maluchów, które nie tolerują mleka matki, a z racji swego wieku nie są jeszcze w stanie przyjmować innego pokarmu i są „skazane” na pierwsze mleko. Sęk w tym, że puszka tego specyfiku kosztuje 170-200 zł i wystarcza oseskowi na raptem 2-3 dni. To oznacza, że rodzice muszą liczyć się z wydatkiem rzędu 3 tys. zł. miesięcznie na mleko, które dzieci przyjmują nieraz nawet do 3 roku życia!
NFZ co prawda łaskawie uczestniczy w refundowaniu preparatu, ale liczyć na to mogą dzieci jedynie do 18 miesiąca życia. A „starszaki” to co? Nażyły się już wystarczająco długo i mają szykować się do trumny? Bynajmniej. NFZ wyszedł z „łaskawą” propozycją, że zrefunduje im inne mleko. A że powoduje ono dotkliwe reakcje alergiczne? Że, jak relacjonują rodzice pacjentów, wywoływało ono sączące rany, śluz i krew w stolcu oraz wymioty, a nawet w kilku przypadkach bezpośrednio zagrażające życiu duszności i kaszel? Nie bądźmy drobiazgowi! Wszak nie można żądać zbyt wiele i trzeba znać łaskę Pana! Przecież ma on tyle innych, nie cierpiących zwłoki wydatków… Trudno, aby za bardzo przejmował się chorymi dziećmi. A że rząd obsesyjnie powtarza za Kościołem hasła o szacunku do życia nienarodzonych i trosce o polską, tradycyjną rodzinę? No to przecież jeden z drugim posłem PiS pomodlą się za chore dzieci na pielgrzymce u ojca dyrektora i będzie po sprawie. Obowiązek spełniony, czyż nie?
Nie wiadomo, czy NFZ się opamięta i jaki los czeka lekarkę. Specjalistka czuje się bardzo zdruzgotana zaistniałą sytuacją i rozważa nawet odejście z zawodu. Nie wiadomo też, czy podobne „niespodzianki” nie spotkają innych lekarzy, którzy również nie stronili od wykonywania swoich fundamentalnych obowiązków i przepisywali po prostu swoim małym pacjentów specyfiki, których oni bardzo potrzebują. Przecież na tym polega praca lekarza i to są jego podstawowe obowiązki. Karanie medyków za to, że robią rzeczy, do których są powołani od czasów Hipokratesa, jest możliwe tylko w chorym i dysfunkcyjnym państwie. NFZ w ogóle nie wziął chyba przy tym pod uwagę, jak bardzo potencjalnie szkodliwe może okazać się takie postępowanie. Owszem, priorytetem każdego prawdziwego lekarza powinno być bezapelacyjnie życie, zdrowie oraz dobro pacjenta, ale niestety nie żyjemy w idealnym świecie i może się zdarzyć, że u niektórych medyków w pewnym momencie troska o własny interes wysunie się na pierwszy plan. Taka sama myśl kierowała ustawodawcą, gdy ustalał on zasady przyznawania wynagrodzeń sędziom. Po prostu z góry założył, że muszą one być „godne”, gdyż nawet sędziowie są tylko ludźmi, a niskie uposażenie mogłoby „zachęcić” ich do ulegania łapówkarstwu. Podobnie następnym razem lekarz, zastanawiając się nad przepisaniem pacjentowi bezcennego leku, po prostu może z tego zrezygnować ze względu na obawę przed konsekwencjami natury prawnej i finansowej. Jaki los czeka wówczas chorego? Czy starczy mu determinacji i zdrowia, by poszukać ratunku u innego lekarza, który wykaże się silniejszym instynktem moralnym i nie zawaha mu pomóc? Jeżeli nie… to czyje sumienie obciąży śmierć pacjenta? Bo państwo pewnie jak zwykle umyje ręce. A może jeszcze każe zapłacić rodzinie nieboszczyka kilkaset tysięcy złotych za kłopot?
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.