USA

Dziwna amerykańska recesja

PKB Stanów Zjednoczonych spadł w drugim kwartale o 0,9 proc. (to dane annualizowane), po spadku o 1,6 proc. w pierwszym. Dwa z rzędu kwartały kurczącego się PKB są zwykle uważane za recesję. Rząd USA i FED uważają jednak, że to jeszcze nie jest recesja, gdyż nie wypełnia ona stosowanych przez nich definicji.

Hubert Kozieł
Foto: Oleg Gamulinskiy | Pixabay

W USA recesję oficjalnie ogłasza instytucja o nazwie Narodowe Biuro Badań Gospodarczych (NBER). Jej definicja przewiduje, że recesją jest spadek aktywności gospodarczej widoczny w wielu sektorach dłużej niż przez kilka miesięcy. Sam spadek PKB nie wystarcza do ogłoszenia recesji. Czy takie definicyjne manipulacje nie są jednak fałszowaniem rzeczywistości?

Nie ulega wątpliwości, że gospodarka USA słabła w ostatnich miesiącach. Najwyższa inflacja od 40 lat negatywnie wpływała m.in. na wydatki konsumenckie i na sektor nieruchomości. Ale jednocześnie rynek pracy zachowywał się jak w czasach boomu. Ostatnie cztery miesiące przyniosły miesięczny wzrost liczby nowych etatów o średnio ponad 400 tys. W lipcu sięgnął on aż 528 tys., choć ekonomiści średnio spodziewali się, że wyniesie 250 tys. Na każdego bezrobotnego przypadają w USA trzy miejsca pracy czekające na obsadzenie. Czy to wygląda na recesję? Nie. I FED może z czystym sumieniem nadal agresywnie podwyższać stopy procentowe.

Gospodarka USA może sobie poradzić z wyższymi kosztami zbierania finansowania. FED jest jednak nie tylko bankiem centralnym Stanów Zjednoczonych. Jest również bankiem centralnym świata. Jego polityka prowadzi do umocnienia dolara. Słabsze euro, funt czy złoty przekładają się natomiast na wyższą inflację poza USA. Stany Zjednoczone eksportują więc w świat swoją inflację i przyczyniają się do wpychania innych gospodarek w recesję. Drożejący dolar może również podsycać kryzysy zadłużeniowe w krajach Trzeciego Świata. Sytuacja stała się więc podobna do tej z początku lat 80-tych, gdy szokowe podwyżki stóp w USA przeprowadzone przez FED kierowany przez Paula Volckera, mocno uderzyły w gospodarki państw rozwijających. Tym razem Amerykanie mogą też zrobić przykrą niespodziankę Europie.


Przeczytaj też:

Dziurawy worek wuja Sama

Ameryka to kraj, w którym marnotrawstwo środków publicznych odbywa się na skalę nieporównywalną z żadnym innym krajem świata. Rocznie rząd federalny USA trwoni kilkaset miliardów dolarów na samych tylko programach pomocy społecznej. Teraz Joe Biden chce pod tym względem pobić wszelkie rekordy.

Joe Biden ma problem. Amerykanie zaciskają pasa

Jak wskazują sondaże, poparcie Amerykanów dla Joe Bidena spadło do najniższego poziomu od początku jego prezydentury. Głównym powodem niezadowolenia jest rosnąca inflacja. Cenowy drenaż zmusza konsumentów do oszczędności, zagrażając wzrostowi gospodarczemu.  

Administracja Bidena – gospodarcza ekipa zombie

Rządy prezydenta Joe Bidena miały przynieść silny impuls wzrostowy dla amerykańskiego PKB. Przyniosły jednak poważną groźbę stagflacji, czyli niskiego wzrostu gospodarczego połączonego z wysoką inflacją.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę