Europejski oddział Goldman Sachs Research przedstawił swoje przewidywania dotyczące rozwoju sytuacji na globalnym rynku produkcji baterii i urządzeń magazynujących energię. Trudne decyzje polityczne podjęte w USA i Europie spowodują kilkuletnie podwyżki cen tego typu urządzeń, ale uniezależnią wolne gospodarki zachodnie od chińskiego monopolu.
Jednym z największych problemów gospodarek zachodnich jest tzw. wąskie gardło dostaw z Chin, czyli sytuacja, kiedy to państwo jest niezastępowalnym dostawcą towarów o charakterze strategicznym dla wielu gałęzi przemysłu amerykańskiego i europejskiego. Chiny całkowicie kontrolują światowy łańcuch dostaw akumulatorów litowo-jonowych do niemal wszystkich urządzeń mobilnych, powerbanków i większych zapasów energii. W 2021 r. wyprodukowały one około 70% wszystkich na świecie akumulatorów do pojazdów elektrycznych (EV).
Istnieje więc pilna potrzeba szybkiego uniezależnienia gospodarek zachodnich od chińskiego dyktatu w tej branży.
Nowe przepisy, ekspresowo przyjmowane w USA i Unii Europejskiej, to historyczna okazja dla inwestorów zachodnich, żeby z przyczyn geopolitycznych zająć ważne miejsce w strategicznym łańcuchu dostaw baterii. Chodzi o wszystkie tego typu urządzenia, począwszy od baterii do smartfonów i laptopów, akumulatorów do samochodów, a skończywszy na wielkich magazynach energii.
Nieliczni zachodni producenci nie mieli dotychczas najmniejszych szans na konkurowanie pod tym względem z Państwem Środka. Ale to na szczęście może się wkrótce zmienić i to z winy samych Chińczyków. Jednym ze skutków ich polityki wspierania Kremla w kwestii konfliktu na Ukrainie jest utrata zaufania kontrahentów zachodnich. Najnowszy raport Goldman Sachs przedstawia nowe projekty legislacyjne, które po obu stronach Atlantyku dotyczą energetyki i wspierają szybkie uruchomienie nowych linii produkcji baterii na potrzeby rodzimego przemysłu. To świetna wiadomość dla inwestorów europejskich i z obu kontynentów amerykańskich. Plan przyjęty na lata 2025–2027 przewiduje gigantyczne dotacje z budżetów centralnych dla fabryk akumulatorów i baterii. A to także znakomita wiadomość dla różnych gałęzi przemysłu chemicznego, hutniczego, komputerowego, samochodowego itd. Europa i oba kontynenty amerykańskie potrzebują nowych technologii i znacznie bardziej wydajnych magazynów energii niż te produkowane do tej pory w Chinach. To także nowa szansa dla dobrych, ekologicznych rozwiązań.
Na początku 2022 roku amerykański Kongres uchwalił Ustawę o Redukcji Inflacji, zawierającą ulgi podatkowe rekompensujące z nawiązką wyższe o 20% do 30% koszty operacyjne, które mogą ponieść producenci baterii, zwiększając moce produkcyjne. W sierpniu tę ustawę podpisał prezydent Joe Biden. Przy okazji rząd USA wprowadził zachęty fiskalne do zakupu pojazdów elektrycznych. Podobne przepisy są w planach w wielu krajach Unii Europejskiej. Wszystkie one wspierają rodzimą produkcję baterii, uniezależniającą nas od dotychczasowego chińskiego monopolu.
Pojawiają się przy tej okazji także nowe wyzwania. Producenci intensywnie poszukują nowych rozwiązań technicznych, które wymagać będą mniejszych ilości kluczowych składników chemicznych, takich jak lit, kobalt i grafit. W okresie przejściowym mogą na tym skorzystać producenci spoza Chin, którzy proponują akumulatory sodowo-jonowe, wykorzystujące bardziej dostępne i przystępne cenowo materiały. Wielu analityków uważa, że będą one powoli wypierać akumulatory litowo-jonowe.
Jest to też ważna wiadomość dla przemysłu recyclingowego. Analitycy z Goldman Sachs uważają, że do 2040 r. ponad 50% litu i niklu przeznaczonego na europejski rynek pojazdów elektrycznych będzie pochodzić z akumulatorów pochodzących z odzysku.
GS Research szacuje, że rezygnacja z rynku chińskiego do 2030 roku i przestawienie się na wydobycie, produkcję komponentów i produkcję akumulatorów w USA i Europie będzie wymagało skumulowanych inwestycji o wartości 164 miliardów dolarów.
Co to oznacza dla konsumentów? Wszyscy musimy zapłacić za radykalną zmianę. W najbliższym czasie ceny prawdopodobnie utrzymają się na wysokim poziomie. Dlaczego? Ponieważ na tym rynku popyt przewyższa podaż, a rząd USA przyjmuje bez żadnego zapasu czasowego radykalny program odcięcia się od chińskich dostaw. Stąd szacunki opracowane przez Goldman Sachs Research (uwzględniające wysokie ceny litu) przewidują wzrost kosztów ze 164 do 171 USD za kilowatogodzinę. Czeka więc nas okres podwyżek, ale później będziemy mogli się cieszyć niezależnością tej branży od Chin.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.