W czasach, gdy trudno o pracowników, a o specjalistów szczególnie, firmy, aby przyciągnąć chętnych do pracy, prześcigają się w ofertach benefitów. Już nie tylko wynagrodzenie i warunki pracy mają wpływać na chęć aplikowania do zespołów. Dziś w korporacjach normą staje się ubezpieczenie na życie dla ciebie i rodziny, prywatna opieka medyczna czy karta multisport. Firmy rozszerzają swoją pulę zachęt o wsparcie psychologiczne, programy poprawiające dobrostan pracowników, dostęp do platform e-learningowych i szkoleń. Niektóre z nich wprowadzają specjalne aplikacje, które dają wprawdzie możliwość zdobycia benefitów, ale pod warunkiem wygrania we współzawodnictwie – oczywiście na polu osiągnięć zawodowych i pracy dla dobra organizacji. Inne idą jeszcze dalej, oferując „kulturę doceniania”, co na chłopski rozum powinno być normą, całoroczny konkurs na najlepszego pracownika oraz „codzienne kudosy”. Tak, też mnie zaskoczyło, że w ofercie pracy nie podaje się wysokości wynagrodzenia, a zachęca kudosem. Tym bardziej że nie miałem pojęcia, co to ów kudos i jaką formą wynagrodzenia pozapłacowego jest.
Okazuje się, że kudos (ang. sława) to nic innego jak forma pochwały. „Kudos to pochwała lub uznanie, które jest przyznawane przez pracowników w celu docenienia i wyróżnienia kolegów za ich wkład w pracę zespołu” – dowiadujemy się z blogu boringowl.io należącego do Tomasza Kozona. „Jest to narzędzie, które pozwala na budowanie pozytywnej atmosfery w miejscu pracy oraz motywację do dalszego rozwoju i ulepszania wyników pracy”. Kudosa może przyznać pracownik pracownikowi, niezależnie od zajmowanego stanowiska, doceniając jego wysiłek i poświęcenie dla dobra organizacji. Docenianie jest ważne, ale trudno uznać pochwałę za formę wynagrodzenia. W pracy chyba nie chodzi o to, aby usłyszeć od szefa: „Nowak, odwaliłeś kawał dobrej roboty wykraczającej poza twoje obowiązki. Poświęciłeś na to dużo energii i prywatnego czasu. Należy ci się pochwała. Dziękuję w imieniu organizacji. Masz kudosa”. Choć pochwały są miłe, trudno nimi napełnić lodówkę.
Zbieranie kudosów może być satysfakcjonujące i motywować do bardziej wydajnej pracy. Jest to forma dostrzegania sukcesów oraz dziękowania innym za ich wkład pracy. Zdarzają się jednak w przedsiębiorstwach osoby mniej lubiane, zamknięte, nie tak bardzo towarzyskie i rzutkie. Te, nawet jeśli znakomicie wykonują swoje obowiązki, kudosów nie dostaną, bo nikt ich nie lubi. W efekcie spadają w rankingu osób wartościowych dla firmy i stają się pierwszymi do „odstrzału” przy reorganizacji zakładu. Fajne te kudosy... Takie motywujące do zaangażowania i uczestnictwa w wyścigu szczurów.
Jednej rzeczy nie rozumiem w anonsach z ofertami pracy, które oferują jako benefit pozapłacowy kudosy – jak one mają zachęcić mnie do aplikowania na dane stanowisko? Taka oferta przecież natychmiast sugeruje: będziesz zasuwał jak chomik w kółku, a my poklepiemy cię po ramieniu. Nie licz na dodatkowe wynagrodzenie. Masz tyrać, jak to powiada premier, za miskę ryżu. Ja to może głupi jestem i nieżyciowy, ale gdy przeglądam ogłoszenia z ofertami pracy, nawet nie zaglądam do tej rubryki z benefitami pozapłacowymi. Przecież jeśli dostanę stosowne do moich umiejętności i zaangażowania wynagrodzenie, nie będą mi one do niczego potrzebne. Sam je sobie kupię – bez niczyjej łaski.