Marianowi Banasiowi chyba przyjdzie pożegnać się z kontrolą nad kolegium NIK, w którego zakres kompetencji wchodzi m.in. nie tylko ustalanie planu pracy Izby czy zarządzanie budżetem, ale również uchwalanie tak kluczowych dla państwa dokumentów, jak absolutorium dla rządu, a więc oficjalnego zatwierdzenia prawidłowości działania finansowego organu wykonawczego w określonym przedziale czasowym.
Oczywiście czekanie na absolutorium nie jest w smak władzy, gdyż jest to naturalnie jedna z form odpowiedzialności parlamentarnej rządu. Ponadto nasi miłościwie panujący zdecydowanie nie lubią, gdy ktokolwiek próbuje zaglądać im do kieszeni i rozliczać z podejmowanych działań. Na szczęście ich prywatne preferencje nie mogą zmienić faktu, że konieczność udzielenia rządowi absolutorium przez NIK bezapelacyjnie dyktuje art. 204 Konstytucji. Z pewnością trudno jednak będzie dopełnić tego obowiązku w tak nadmiernie okrojonym składzie organu, jaki jest obecnie. Dodatkowo już od 7 września kolegium NIK złożone będzie zaledwie z 3 osób – szefa organu oraz dwóch wiceprezesów (notabene lekko z nim skonfliktowanych). Tymczasem zgodnie z przepisami Ustawy z dnia 23 grudnia 1994 r. o Najwyższej Izbie Kontroli, gremium powinno liczyć 19 członków, w tym oprócz prezesa i jego zastępców – wybranych specjalistów z dziedziny prawa i ekonomii. Aktualnie mamy w nim zaledwie 6 osób, a od 7 września będzie ich już tylko 3, gdyż pozostałym wygasną kadencje, a marszałek Sejmu nie raczyła łaskawie zaakceptować żadnej z kandydatur wysuwanych przez Banasia.
Nasuwa się zatem pytanie, czy rażąca zwłoka Elżbiety Witek w dopełnieniu obowiązku zaaprobowania nowych członków NIK to zwykłe niedbalstwo, czy celowe działanie władzy? Nie wiemy, czym kieruje się polityczka, odrzucając kolejne propozycje prezesa NIK. Czy przedstawiani jej kandydaci faktycznie nie rokują, że będą odpowiednio wykonywać swoje zadania w tak ważnym organie, jakim jest NIK? Czy też może cała sprawa ma drugie, bardziej złowieszcze dno? Trudno nie zwrócić uwagi na niepokojącą zbieżność czasu, w jakim wystąpiły problemy NIK oraz zbliżająca się data wyborów parlamentarnych. Czy nie jest czasem tak, że w tym gorącym okresie władza próbuje „wyciszyć” – chociaż nawet tylko na ten najbardziej newralgiczny moment – organ kontroli, który potencjalnie może stać się źródłem niewygodnych dla niej informacji? Paraliż kolegium to z pewnością doskonały sposób na utrudnienie organowi właściwego sprawowania swojej funkcji, w tym np. sporządzania i publikowania nieprzychylnych rządowi raportów.
Oczywiście świadome dopuszczanie do sytuacji, w której tak istotny dla prawidłowego i bezpiecznego funkcjonowania aparatu państwowego organ zostaje zamrożony, świadczy o wielkiej nieodpowiedzialności rządzących. Ta okoliczność ukazuje w pełnej krasie bezduszność i wyrachowanie władzy, której wcale nie zależy na dobru Polski i jej obywateli, a tylko na utrzymaniu się na szczycie przy pomocy „nieskazitelnego” wizerunku. Tytaniczny wysiłek wykonywania przez 3 ludzi pracy przeznaczonej dla 19 urzędników jest z góry skazany na porażkę. I może o to właśnie władzy teraz chodzi. O unieruchomienie kolejnego podmiotu zdolnego powstrzymać jej działania. Czy na ten skandaliczny krok, podobnie jak i na wiele innych, społeczeństwo pozwoli?