Jej pierwsza rządowa decyzja – zamrożenie cen energii dla gospodarstw domowych na dwa lata – nie jest wolnorynkowa. Podjęta została jednak w obliczu kryzysu energetycznego, który zagrażał milionom Brytyjczyków nędzą, tysiącom spółek bankructwem, a państwu rewoltą społeczną. Ceny udało się zamrozić, m.in. rezygnując z pobierania podatków ekologicznych, czyli całkowicie bezsensownych i szkodliwych danin. Plany podatkowe nowej pani premier idą daleko. Truss dziesięć lat temu napisała książkę „Brittania Unchained”, w której domagała dużych obniżek podatków i cięć regulacji w Wielkiej Brytanii. Jest już więc pewnym, że podwyżka CIT z 19 proc. do 25 proc. (którą zaplanował Rishi Sunak, kanclerz skarbu w latach 2020–2022 i zarazem rywal Truss w wyborach o partyjne przywództwo) jest już wykluczona. Zapowiada się też na to, że cofnięta zostanie podwyżka składek na ubezpieczenie społeczne przeprowadzona przez Sunaka. Podniesiona ma za to zostać kwota wolna od podatku. Mniej pewne jest to, czy dojdzie do obniżki VAT o 5 proc., zapowiadanej przez Truss podczas jej kampanii w wewnątrzpartyjnych wyborach.
W reformatorskich planach wspiera panią premier nowy kanclerz skarbu – Kwasi Kwarteng. Jest on zdeklarowanym thatcherystą. Pierwszego dnia urzędowania w resorcie finansów zapowiedział, że przygotuje pakiet deregulacyjny dla rynków kapitałowych. Określił go jako "Big Bang 2", nawiązując do wielkiego cięcia regulacji przez rząd Thatcher w latach 80. Wygląda na to, że nowy rząd będzie starał się uczynić z Londynu „Singapur nad Tamizą”, czyli deregulacyjny raj, skutecznie konkurujący z centrami finansowymi Unii Europejskiej. Wielka Brytania ma też mocniej stawiać na handel z państwami spoza UE. Brexitu już nie da się odwrócić, więc należy wykorzystać wszystkie związane z nim możliwości.
"Financial Times" donosił wcześniej, że Truss ma zamiar dokonać dużych zmian w londyńskich instytucjach regulacyjnych. Połączone mają zostać trzy główne instytucje regulacyjne: Urząd Nadzoru Finansowego (FCA), Urząd Nadzoru Ostrożnościowego (PRA) i Regulator Systemów Płatniczych (PSA). Powstałby w ten sposób system regulacyjny podobny do tego, który funkcjonował w latach 2001–2013. Wówczas funkcje tych trzech instytucji spełniał Urząd ds. Usług Finansowych (FSA). Ten projekt reformy wywołuje kontrowersje. Wszak FSA został podzielony dlatego, że nie radził sobie z problemami, które przyczyniły się do wybuchu kryzysu finansowego z lat 2007–2009.
Kontrowersje wzbudzają też kampanijne zapowiedzi Truss dotyczące rewizji mandatu Banku Anglii. Brytyjski bank centralny niezależność od rządu zyskał dopiero w 1997 r., ale jego decyzje często bywają krytykowane przez polityków. Liz Truss również wyrażała niezadowolenie ze sposobu zarządzania Bankiem Anglii przez Andrew Baileya, jego obecnego prezesa i zapowiadała możliwe zmiany w mandacie banku centralnego. Kwarteng stwierdził podczas spotkania z przedstawicielami instytucji finansowych z City, że niezależność banku centralnego będzie wspierana przez rząd, ale też przypomniał, że bank centralny powinien trzymać się swojej misji walki z inflacją i w ten sposób pomóc walczyć z kryzysem kosztów życia.
I jeszcze jedna ciekawa zmiana: Truss wyrzuciła z nazwy Ministerstwa ds. Kobiet i Równości słowo „kobiet”. Nikt nie może jej jednak zarzucić z tego powodu „mizoginii”. Sama doszła na szczyt w brytyjskiej polityce i być może sądzi, że politycznie poprawny feminizm niewiele pomaga kobietom. Poza tym mamy teraz na Zachodzie spór o definicję kobiety, w którym jak na razie wygrywa środowisko osób transpłciowych.