COVID-19 powraca. Z tygodnia na tydzień rejestruje się coraz więcej zakażeń. Nie tylko w Polsce, ale na całym świecie. WHO donosi, że w regionie europejskim, obejmującym dla potrzeb statystycznych także Rosję oraz Azję Środkową i Izrael, połowa krajów zgłosiła dwudziestoprocentowy wzrost liczby infekcji. Najwięcej zarażeń w przeliczeniu na milion mieszkańców odnotowano w ciągu ostatniego tygodnia we Francji (13,2 tys), na Cyprze (12,1 tys), w Grecji (11,2 tys) oraz we Włoszech (10,5 tys). Średnia dla całej Unii Europejskiej 6,2 tys infekcji. W Polsce znacznie mniej. Zaledwie 8 964 w ciągu dwóch ostatnich tygodni. To przecież kropla w 40 milionowym narodzie. Czyżbyśmy byli takimi twardzielami, co byle wirusowi się nie poddadzą? Raczej nie. Po prostu pandemia została odwołana rozporządzeniem Rady Ministrów i kontroluje się tylko ewidentne przypadki.
Wiceminister Waldemar Kraska zauważył, że resort zdrowia cały czas trzyma „rękę na pulsie”. „Przypomnę, że jest to troszeczkę inna sytuacja, niż to było w poprzednich falach. Według naszych badań nasze społeczeństwo posiada przeciwciała na poziomie 91%”. Te procenty wynikają z przeprowadzonego Ogólnopolskiego Badania Seroepidemiologicznego COVID-19. W badaniu określano, czy wolontariusz ma przeciwciała IgG, nie oceniając ich poziomu. Wynika z niego, że 91% osób biorących udział w badaniu ma przeciwciała, czyli albo jest zaszczepione, albo miało kontakt z SARS-CoV-2. Badanie nie określa, czy poziom przeciwciał jest na tyle wysoki, że zabezpieczy przed chorobą.
Mamy więc siódmą falę pandemii. Europejska Agencja Leków poinformowała, że stosowane dotąd szczepionki, choć nadal dostarczają pewnej ochrony i zapobiegają hospitalizacji oraz śmierci, są mniej skuteczne wobec subwariantów Omikronu BA.4 i BA.5. Jednocześnie minister Niedzielski na konferencji prasowej podkreślił, że u nas spadek odporności na koronawirusa „nie jest tak szybki” jak w reszcie Europy, a na Twitterze napisał: „Rośnie liczba zakażeń, jednak sytuacja nakazuje koncentrować się na liczbie hospitalizacji. Jeśli nie przekroczy 5 tys. w skali całego kraju, nie będziemy podejmować żadnych kroków restrykcyjnych”. W tej chwili w szpitalach z powodu zarazy przebywa niespełna 550 osób.
Wirus, który przyczaił się na początku lata, nie zapoznał się z rozporządzeniem. Minister zdrowia nie obawia się jednak zagrożenia, twierdzi, że „w ostatnich miesiącach ewolucja wirusa ma charakter taki, że idziemy w kierunku większej zakaźności, ale jego mniejszej szkodliwości”. Oby miał rację, ale trudno ufać jego słowom, zwłaszcza, że nie ma dostatecznej ilości danych o zachorowaniach w Polsce. Powszechne testowanie zostało zawieszone. Wykonuje się jedynie niewielką ilość testów, które nie pokazują pełnego obrazu sytuacji. No i jest jeszcze to rozporządzenie Rady Ministrów, które zakończyło pandemię. Polacy uwierzyli zapewnieniom rządzących, uznali wszelkie środki ostrożności za zbędne i teraz nikt nas nie zmusi do ponownego chodzenia w maskach czy zamknięcie się w domach, a już na pewno nie przekona do przyjęcia kolejnej dawki szczepionki. W końcu nie takie wirusy żeśmy ze szwagrem po pijaku przeganiali.