Gdy słyszę wypowiedzi liberalnych publicystów i zawodowych watykanistów o pontyfikacie papieża Franciszka, to zazwyczaj śmieje się z ich naiwności. Zwykle prezentują oni bowiem cukierkową wizję postępowego papieża, który bohatersko walczy z jakąś faryzejską mafią i siatkami pedofilskimi. To brzmi trochę jak fantazje amerykańskiego ruchu QAnon. Zamiast rzeczywistych analiz mamy lewicowo-liberalną hagiografię. Współczesny święty Franciszek kontra źli konserwatyści. A jaka jest prawda?
By zrozumieć papieża Franciszka, trzeba sięgnąć po książkę „Papież dyktator” autora kryjącego się pod pseudonimem Marcantonio Collona. Autor zalewa czytelników niewygodnymi faktami uderzającymi w cukierkowy wizerunek argentyńskiego papieża. Okazuje się, że różnego rodzaju sitwy mają się pod jego rządami całkiem nieźle. Co więcej, on wyraźnie je wspiera. W jego bliskim otoczeniu można spotkać przedstawicieli środowiska nazywanego „lawendową mafią” i ludzi uwikłanych w krycie pedofili. Papież na zewnątrz epatuje swoim skromnym stylem życia – niemal „luksusową manifestacją ubóstwa”, ale jednocześnie jest człowiekiem, który uwielbia władzę i kontrolę. I potrafi ją bezwzględnie wykorzystywać przeciwko ludziom nie podzielającym jego wizji. Collona trafnie zauważa, że Franciszek naśladuje swoim stylem sprawowania władzy argentyńskiego dyktatora Juana Perona. Przedstawia się jako „przyjaciel ludu” i „postępowiec”, a jednocześnie wierzy we władzę autorytarną i docenia pewne elementy tradycji. Taki peronistyczny styl pozwala mu zachować duże pole manewru – i w prawo, i w lewo. Jednego dnia może mówić o ekologii, feminizmie, uchodźcach i tolerancji dla LGBT, by dzień później przemawiać równie konserwatywnie jak Pius XII. Może publicznie wykonywać gesty wobec marksistowskiej teologii wyzwolenia, by prywatnie wyzłośliwiać się, że „gdy mówi o lewicowcu, ma na myśli homoseksualistę”.
Dziwi nas stanowisko papieża wobec Rosji? Pamiętajmy, że pochodzi on z kontynentu, na którym za głównego wroga uważano zwykle „gringos”. Antyamerykanizm był w Argentynie silny za rządów Juana Perona, a z Wielką Brytanią Argentyńczycy mają swoje własne porachunki. Owa niechęć do USA objawiała się wielokrotnie w historii Ameryki Łacińskiej silnymi pronazistowskimi i prokomunistycznymi sympatiami wielu jej mieszkańców. Można tam spotkać ludzi, którym rodzice nadali imię „Lenin” lub „Hitler”. Również Juan Peron był przyjacielem nazistów, a jego żona – Eva Peron – ponoć pracowała w czasie wojny dla niemieckiego wywiadu SD, a po wojnie dla Stasi, czyli wschodnioniemieckiej bezpieki. Taka kultura polityczna kształtowała też papieża Franciszka. Być może lepiej byłoby dla Kościoła i świata, gdyby w 2013 r. na nowego papieża wybrano Azjatę – na przykład dobrego antykomunistę z Hongkongu.