W rosyjskiej armii służy pokolenie, które dorastało przy Putinie. Nie zna innej prawdy, niż ta sączona od dzieciństwa przez kremlowską szkołę, telewizję i aparat propagandy. Wielu młodych Rosjan, szczególnie z prowincji, nie ma dostępu do Internetu, a więc informacji o tym, co naprawdę dzieje się w ich własnym kraju, w Ukrainie i na świecie.
Poza wielkimi miastami rosyjska młodzież nie ma skali porównawczej, ponieważ od urodzenia pada ofiarą prania mózgu. Dla niej Putin to dobry i nieomylny ojciec. Pod jego rządami Rosja jest światową potęgą i krajem miodem i mlekiem płynącym.
W Ukrainie rosyjscy żołnierze zderzyli się z rzeczywistością. Doznają szoku, poznając prawdę. Choćby taką, że nie niosą Ukraińcom wolności, za to każe im się mordować niewinnych ludzi. To pierwszy z punktów oskarżenia Putina o ludobójstwo własnego narodu. Młodzi Rosjanie padli ofiarami zbiorowego mordu psychicznego.
Ktoś powie, nikt nie każe im służyć w armii. A jeśli już, każdy wolny człowiek do ostatniej chwili ma wybór. Otóż nie w Rosji. Siły zbrojne Putina to armia upodlonych niewolników.
Po pierwsze, niszcząc demokrację, Kreml zniszczył wolnorynkową gospodarkę. Skutek jest taki, że 50 proc. rosyjskich mężczyzn, głównie młodych, musi służyć w strukturach siłowych lub pracować w sektorze ich obsługi. Nie mają innej możliwości zatrudnienia, zarabiania pieniędzy, a więc utrzymania siebie i bliskich.
Albo staną się niewolnikami XXI w., albo umrą z głodu. Ewentualnie, jako pokolenie bez życiowych perspektyw, mogą zasilić grupy bandyckie, paść ofiarami epidemii HIV, narkomanii i alkoholizmu, które jak nowotwór toczą Rosję. Armia to alternatywa podła, bo jedyna. Taki był i jest plan Putina.
Po drugie, w Rosji obowiązuje powszechna służba wojskowa. Dzieci bogatych, które rodzice wykupią łapówkami, zastępują elementy najbardziej bezradne, ubogie, najsłabiej wykształcone. Kremlowi chodzi o to, żeby wojsko było zahukane, bierne obywatelsko. Taką masą ludzką można łatwo manipulować. Takiemu wojsku można wydać każdy rozkaz, bez cienia refleksji u mięsa armatniego.
W trakcie służby dba o to dowództwo. Dyscyplina jest oparta na przemocy. Zwykłych żołnierzy terroryzuje korpus podoficerski, najczęściej kaukaskiego pochodzenia. Szeregowcy są bici, poniżani i okradani. Celem jest upodlenie, po to, aby wzbudzić agresję wobec każdego, kogo wskaże Putin. Każdego roku setki rosyjskich żołnierzy popełniają z tego powodu samobójstwa.
Kolejnym punktem oskarżenia Putina o ludobójstwo jest wysłanie rosyjskiej młodzieży na rzeź. Z przebiegu walk wynika, że rosyjska taktyka nie zmieniła się od II wojny światowej. Do przełamania oporu Ukraińców Putin rzucił oszukane dzieci, a więc poborowych. To oni mają się wykrwawić, otwierając masami zabitych drogę na Kijów, Charków i Mariupol. Dopiero po ich trupach idą dobrze opłacone i uzbrojone elitarne jednostki. Za nimi zmierzają czeczeńscy oprawcy, którzy mają eksterminować naród ukraiński. Dziś, podobnie jak w Afganistanie, rosyjska młodzież płaci cenę życia za psychopatię współczesnego Breżniewa.
Wreszcie, świat przeciera oczy ze zdumienia, pytając: gdzie jest armia znana z moskiewskich defilad, na które od 15 lat Putin wydaje setki miliardów dolarów? Odpowiedź jest prosta. Pieniądze zostały rozkradzione, są więc obecnie zablokowane zachodnimi sankcjami.
Armia jest tak samo skorumpowana, jak cały aparat władzy w Rosji. Dziesiątki tysięcy żołnierzy kontraktowych i poborowych muszą opłacać się swoim dowódcom. Ci z kolei karmią łapówkami swoich przełożonych. Korupcyjna drabina sięga od szeregowego Iwana Iwanowicza do ministra obrony Szojgu i szefa sztabu generalnego Gierasimowa.
Armia nie jest po to, aby walczyć. To instrument kradzieży środków budżetowych i ich wyprowadzania na Zachód. Rosyjskie dzieci giną dziś dlatego, że każdy oficer ma daczę, willę i pełne konto. Można powiedzieć, na szczęście. Wyszkolenie i dyscyplina leżą. Przestarzała broń, koszmarna logistyka, czyli brak żywności, paliwa i amunicji, pomagają bronić się Ukrainie.
Skorumpowana armia upodlonych niewolników nigdy nie pokona sił zbrojnych złożonych ze świadomych i zmotywowanych obywateli. A takimi są właśnie, z jednej strony rosyjska, a z drugiej ukraińska armia.