Oskary 2023

Skutki rudej na myszach

Film "Wszystko wszędzie naraz" w reżyserii duetu "The Daniels”, czyli Dana Kwana i Daniela Scheinerta, otrzymał siedem Oscarów. Moim zdaniem akademicy mieli też kontakt z trzecim Danielsem. Jackiem. Mogli głosować w „pijanym widzie”.

Jacek Cieślak
Foto: A24

Bojkotujemy rosyjską kulturę i całe putinowskie pseudoimperium, ale co jest winne stare rosyjskie powiedzenie „bez wodki nie rozbieriosz” (bez wódki nie zrozumiesz), gdy Amerykanie z Akademii Filmowej wypichcili werdykt, który można zrozumieć tylko „po pijaku” – i tylko w podobny sposób da się oglądać nagrodzony film.

Może i przesadzam, ale rzadko co wytrąciło mnie ostatnio z równowagi tak mocno, jak tegoroczny zwycięzca gali w Kodak Theatre.

Oczywiście można na ten film patrzeć jak na ważną rodzinną historię o trudnych relacjach, z jakimi nie radzą sobie dziadkowie, rodzice i dzieci. Jednak wiele na ten temat ważnych filmów już zrobiono, ten zaś jest teledyskową paradą mniej lub bardziej udanych żartów, rozgrywających się w alternatywnych światach, z efektami specjalnymi, w kiczowatym sosie. Tylko finałowe pytanie: czy gdybyśmy byli kimś innym, bylibyśmy wolni od wad – wydaje się godne miana przypowieści.

Przypowieść to jednak zbyt chyba mądre określenie jak na historię, która może zadowoli zwolenników „skojarzeń od czapy”, efektów specjalnych i azjatyckich narracji, choć gdy piszę tę słowa, mam świadomość, że stygmatyzuję azjatyckie kino. A przecież choćby sukces „Parasite”, również o rodzinie i problemach ekonomicznych, nawet jeśli nie podobała nam się ekspresja aktorów – budziła szacunek, tak jak odmienność ludzi z innych kręgów kulturowych.

Tymczasem "Wszystko wszędzie naraz" nie jest filmem o odmienności czy specyfice ludzkiego życia, wcześniej lekceważonego, lecz formalnym bełkotem, który nuży. Dwukrotnie podchodziłem do tego filmu i dwa razy przegrałem z kiczem, nudą i nadekspresją. Może tłumaczy mnie, że oglądając dzieło „Danielsów”, nie tknąłem Jacka Danielsa. Nie skorzystam również z zasady "do trzech razy sztuka”. Tym bardziej, że wśród pokonanych filmów były produkcje naprawdę ciekawe.

To przede wszystkim dwie pozycje dotyczące nienawiści i głupoty, która powoduje wojny. Co prawda "Na Zachodzie bez zmian" Edwarda Bergera dostało cztery Oscary, jednak przy siedmiu to niezasłużenie mało, a przecież najnowsza ekranizacja klasycznej powieści Remarque’a powinna być dziś oglądana pod każdą szerokością geograficzną, a zwłaszcza w Rosji, gdzie wojna wywołuje niezrozumiały entuzjazm do noszenia munduru, a kończy się trupami w błocie i informacją, że na froncie bez zmian.

Metaforą przestrzegającą przed nienawiścią są też "Duchy Inisherin" Martina McDonagha, które w realiach angielskiej okupacji Irlandii pokazują, że wystarczy nie dające się wytłumaczyć zerwanie znajomości i lekceważenie innych, by z osoby świętej uczynić agresora.

Można było też nagrodzić „Elvisa” Baza Luhrmanna o Presley’u. Ten film również zahacza o temat kulturowej wojny i wykorzystania manipulacji przeciwko myślącym inaczej. Przede wszystkim zaś jest to fenomenalny film o królu rock and rolla, którego tylko pozornie znali fani, a który, podobnie jak Marylin Monroe, padł ofiarą tajemnic wielkiej polityki, o czym milczało się przez wiele lat.

No cóż: jeśli tak ma wyglądać kinematografia przyszłości jak „Wszystko wszędzie naraz", to jako klucz do zrozumienia akademików z Hollywood muszę całkiem serio potraktować dialog z „Misia” Barei i Tyma:
– Trudno wytrzymać człowieku. Taką rudą wódę piją na myszach (…) Taki malutki wypijesz i dwa dni nieprzytomny leżysz.


Przeczytaj też:

Małpi cyrk w małpim gaju

O tempora, o mores! Co za czasy, co za obyczaje! Kiedyś uroczystość rozdania nagród amerykańskiej Akademii Filmowej była popisem elegancji, szyku i kultury. Cały świat z zachwytem spoglądał na Los Angeles i dosłownie chłonął bogactwo i styl gwiazd filmowych.

Polacy, stało się: sukces!

Film „IO” Jerzego Skolimowskiego mógł liczyć na Nagrodę Jury w Cannes, zaś 24 stycznia otrzymał nominację Akademii Filmowej do Oscara. Cieszmy się, choć powraca pytanie, dlaczego film nie otrzymał żadnej nagrody od jury na festiwalu w Gdyni. Polskie piekło?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę