Protesty w obronie szpitali

Kiedy protest ma moc

W rodzimym Lesku i w miasteczku Sitia na Krecie chcą zamknąć szpitale. W obu miastach mają miejsce protesty. Bardzo się różnią siłą i skalą, co wynika ze świadomości, czym jest społeczeństwo obywatelskie.

Tomasz Nowak
Foto: Lowdown, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

W Lesku chcą naprawić sytuację finansową szpitala powiatowego. Ma nastąpić likwidacja ostatniej w Bieszczadach porodówki oraz Szpitalnego Oddziału Ratunkowego (w zamian ma powstać izba przyjęć), likwidacja Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii, likwidacja nierentownych poradni. Starostwo twierdzi, że: „Nikt nie ma zamiaru likwidować szpitala, ale jeżeli nie zostaną podjęte działania naprawcze, to szpital może zlikwidować się sam”.

Mieszkańcy nie godzą się na to i protestują. „Ten szpital po prostu jest potrzebny. Nie ma w ogóle słów, które mówią, że nie” – przekonywała w rozmowie z reporterem TVN24 Mateuszem Półchłopkiem jedna z protestujących. „Likwidacja porodówki dla okolicznych mieszkańców może oznaczać katastrofę. Wówczas najbliższe oddziały położnicze będą znajdowały się w oddalonym o 37 kilometrów Brzozowie lub o 82 kilometry Rzeszowie”, a na najbliższy SOR trzeba będzie jechać do Sanoka. Co w przypadku zagrożenia życia może być kluczowe. Na demonstracji w obronie szpitala pojawiło się kilkadziesiąt osób.

Tymczasem w odległej Sitii, dziewięciotysięcznym żyjącym z turystyki miasteczku na wschodniej Krecie, ma miejsce analogiczne zdarzenie. Władze chcą zamknąć szpital, który uważają za nierentowny. Mieszkańcy się na to nie godzą, ponieważ do najbliższego szpitala w Agios Nicolaos wąskimi górskimi drogami trzeba jechać 1,5 godziny, a z miejscowości dalej na wschodzie jeszcze dłużej. Mimo trwającego wysokiego sezonu turystycznego mieszkańcy regionu ogłaszają strajk i zamykają wszystko. Dokładnie wszystko.

18 września po Sitii i okolicznych miejscowościach kręcą się grupy zdezorientowanych turystów poszukujących otwartego jakiegokolwiek sklepu, jakiejkolwiek tawerny, kawiarni, baru, stacji benzynowej, czegokolwiek, a tymczasem wszystko jest zamknięte. Na drzwiach wejściowych i witrynach lokali powiewają wydrukowane na drukarkach kartki z napisem: „Nie. Nie zgadzamy się na zamknięcie szpitala w Sitii. 18 września nie przyjdziemy do pracy”. Oczywiście po grecku, mało kto zna ten język, więc nikt nie wie, o co chodzi. Na szczęście Kreteńczycy chętnie tłumaczą swoje stanowisko w tej sprawie i liczą na zrozumienie. My jesteśmy turystami, którzy znaleźli się w tej sytuacji bez śniadania i perspektyw na obiad. Na szczęście mamy paliwo w baku wynajętego auta. Rozpoczynamy poszukiwania posiłku.

W promieniu 25 km nie znaleźliśmy żadnego czynnego sklepu, nawet niemiecki Lidl jest zamknięty na głucho. Na śniadanie zjedliśmy trochę fig z dzikiego krzaka i poszliśmy na zupełnie pustą plażę, bo inni turyści pojechali w stronę Iraklionu szukać jedzenia. Mieliśmy nadzieję, że po południu może otworzą tawerny. Myliliśmy się. Kreteńczycy jednomyślnie zamknęli wszystko na dobę, a po zupełnie pustych ulicach Sitii hulał jedynie wiatr.

Zarówno w Lesku, jak i w Sitii sytuacja jest analogiczna. Mieszkańcy stają w obronie swojego bezpieczeństwa zdrowotnego. Tyle że w Polsce postawiło się kilkadziesiąt osób, a na Krecie zaprotestowali wszyscy. Myślę, że ten szpital w Sitii przetrwa, bo następnym razem Kreteńczycy zamkną region na tydzień. Te oddziały w Lesku nie mają szans. Zostaną zamknięte zgodnie z planem. Nie w tym jednak rzecz, a w świadomości siły społeczeństwa obywatelskiego. Na Krecie już wiedzą, że gdy władzy postawią się wszyscy, ta musi ustąpić, my jeszcze nie nauczyliśmy się, że krzyk garstki osób jest zbyt cichy. Cóż... korzenie ich cywilizacji sięgają 6000 p.n.e., w tym czasie na terenie Polski rosły tylko korzenie pradawnej puszczy.


Przeczytaj też:

Zastępcza wojna z LGBT+

Fasadowy parlament Rosji w błyskawicznym tempie uchwalił kolejną ustawę kryminalizującą społeczność LGBT+. Nie ma wątpliwości, że wobec klęski agresji na Ukrainę oraz dramatycznej sytuacji gospodarczej Putin wszczyna zastępczą wojnę z mniejszościami obyczajowymi. Tak się ...

Cena świętego spokoju

W Krakowie wolność wyboru stylu życia starła się z inną wolnością, ciekawe co z tego wyjdzie. Zakaz sprzedaży alkoholu w porze nocnej w Krakowie, który ma zostać wprowadzony od 1 lipca br., wywołuje sporo kontrowersji, ale też debatę o granicy wolności obywatelskich.

Idzie rak nieborak

An­drzej Duda pod­pi­sał u­sta­wę o Kra­jo­wej Sieci On­ko­logicz­nej, która ma na­prawić sys­tem u­dzie­la­nia świad­czeń o­pie­ki zdro­wot­nej w za­kre­sie on­kologii. Tyle że taki sys­tem jesz­cze w Pol­sce nie ist­nie­je, więc nie ma czego na­prawiać.

Nie dzwonię, bo nie żyję

To, że pacjenci nie odwołują umówionych wizyt lekarskich, nie zawsze jest ich winą. Lata oczekiwania powodują, że o takiej wizycie zapominają, albo ich czas nadszedł wcześniej. Może ktoś powinien przed wizytą sprawdzić, czy jeszcze żyją...

„Dej osocze, mam chore społeczeństwo"

Rząd woła o osocze, ale za jego pozyskanie – płacić już nie ma ochoty. Ten niezbędny składnik wielu leków, m.in. tych na Alzheimera i Parkinsona, wraz z postępującym starzeniem się społeczeństwa staje się coraz bardziej cenny. Rząd zachęca honorowych dawców do donacj...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę