Opinie

Co cię wkurwia w Polsce?

Gdzieś na jednym z kontynentów ziemi, pomiędzy morzem a górami, porośnięta polami, lasami, wioskami i blokami betonu, istnieje sobie taka kraina, zwana Polską. Ot, taki spory kawałek ziemi, jedna z działek otoczonych płotem, jeden z obszarów porozdzielanych cienkimi liniami na kartkach map. Nic takiego specjalnie różnego, niż to co sobie leży po drugiej stronie tych czerwonych kreseczek.

Gaja Hajdarowicz
Foto: gashgeron/Adobe stock

Zresztą, to wiecie że na tej mapie to one są zakłamane? Pojedziesz takie czerwone kreseczki zobaczyć, aż na tą “Granicę” i co znajdziesz? Pola. Gdzie indziej wieś. Gdzie indziej las. Dalej góry, czasami rzeczkę. Żadnych tu linii, tym bardziej czerwonych. Przejdziesz na drugą stronę tego wyimaginowanego obszaru, i jeśli obok akurat nie stoi jakiś znak, który w przeciwieństwie do tych jaskrawych granic mapy, cicho ci powie w zielonym kolorze, że zmieniłeś krainę, nawet nie zauważysz. Możesz się potknąć o jakiś mały, nieśmiały słupek graniczny, który czasami powie kim jest, a czasem będzie milczeć, kiedy bezwiednie powędrujesz dalej, w lasy słowacji, ukrainy czy jakiegokolwiek innego państewka w tej części ziemskiego świata. A jednak ta piękna nie ogrodzona działka, ta polska, koncept trochę abstrakcyjny, trochę taki na siłę, trochę sztucznie poprzecinany tymi wyobrażonymi kreskami, przeobrażona nagle w Kraj, w Państwo, w Narodowość, Prawo, Sprawiedliwość, TVP i całą rzeszę posegregowanego społeczeństwa, ma niesamowitą zdolność działania ludziom na nerwy.

Idę ulicą, mam na sobie nie swoje ubrania, i nie swój makijaż. Chcę przejść ulicą cicho, bez krzyków, bez spojrzeń, chcę przejść ulicą bez słów rzucanych w moją stronę, odbijających się po moim wyglądzie. Na twarzy zakryłam kolczyki, zdjęłam tatuaże. Chcę przejść ulicą cicho. Denerwuje mnie, że nie mogę chodzić cicho, wyglądając tak jak ja. Idę tak dalej, słyszę że “życie ssie pałę”; znowu to codzienne narzekanie. Znowu to że wszystko nie tak gadanie. Sama to teraz robię. Co tu jest nie tak? To męczące, bo denerwuje mnie w tym kraju wszystko, więc nawet już nie chce mi się myśleć. Bo i tak ludzie są obojętni, po prostu. Przechodzą jak ja tą ulicą, mijają cierpienie, ważne jest tylko, pieniędzy prowadzenie. A co z tym jak się czujemy? Czy to nie miało być ważniejsze? Co z tym jacy jesteśmy? Co ze szczęściem? 

Widzę postać ubraną na czarno, z zaciągniętym kapturem, wykrzywioną twarzą. Nagle ją rozpoznaję, bo po drugiej stronie ulicy stoi Hipokryzja, ubrana w marmurowe posadzki, piękne witraże, ozdobiona krzyżem. Wyciąga w moją stronę swoje łapy, próbuję krzyczeć, a ona się śmieje, bo nic jej nie dotyka. Nie ma tu miejsc świętych, jest za to postać Polityka. Ona przechodzi pod bramę, wyrywa mi rękę, a panu siedzącemu na ziemi, rzuca pod nogi grosika. Kiedy on się schyla, Ona łapie mu torbę, kiedy on się rzuca, ona się wymyka. Ogląda to wszystko szerząc się ze śmiechem Dyskryminacja. W spodniach brzęczy mi telefon, dostaję powiadomienie, na chwilę zapominając o tej groteskowej scenie. Rozglądam się z paniką, ktoś mnie obserwuje. Instagram. I tak to denerwuje mnie teraz, Instagram. Przerzucam główne zdjęcia, kobiet, mężczyzn, o tym idealnym wyglądzie, i denerwuje mnie to że tak nie wyglądam, i denerwuje mnie jeszcze bardziej, że to mnie w ogóle rusza. Scrolluje sobie tak tą tablicę, są tu też wiadomości ze świata. O, brexit. Denerwuje mnie brexit. Wszyscy kłamią i obiecują, kolejne budynki, fabryki, posągi sobie budują, bo są tak święci, i niby chcą harmonii, pokoju, a to właśnie oni, doprowadzili do tego cholernego gnoju. Te korporacje, te rządy, które miały dawać najwięcej, a zepsuły wszystko po kolei; od klimatu, aż po jakieś resztki nadziei. Uparcie się w takiej polskiej telewizji powtarza, że jesteśmy chrześcijańskim krajem. Czy to tak trudno zrozumieć, że osobiście, po prostu ja, nic nie mam wspólnego z tą religią? I co w tym do cholery złego, że sobie wierzę w energię, że sobie wierzę w coś innego? Większość otaczających mnie ludzi nic wspólnego nie ma z tą religią. Może to dlatego bo to ta młoda lewica, szatańska, a tym gorzej, jakieś punki, jacyś współcześni hipisi i anarchiści. Usłyszałam kiedyś od jakiegoś przypadkowego bankowca, oczywiście stojącego murem za tymi chrześcijańskimi wartościami miłości do bliźniego, że dla niego ja nie jestem człowiekiem, my jesteśmy podludźmi. Miałam na sobie tęczową flagę. Popatrzył mi się w oczy, i stwierdził, że dla takich jak my, to chciałby żeby wróciło Auschwitz- żeby mnie pocieli, zabili, spalili. Staliśmy pod kościołem mariackim, na rynku w Krakowie.  Chyba dużo wspólnego nie ma z tą wiarą wiele ludzi, chowających się za szyldem BÓG HONOR OJCZYZNA, co z jakiegoś niewiadomego powodu, daje im jakąś dziwną nietykalność. Stają się jak duchy żerujące trochę na starszych paniach rzucających emeryturą do koszyka, trochę na jakichś podatkach, jakimś datku od Unii, jakimś wyobrażonym dochodzie, na który mają jakieś wyobrażone pieniądze. Zauważyliście jakąś gorzką, przerażającą ironię tego, że dalej tu co przecznicę mamy antysemityzm? Co jakieś parę ulic pokreślona sześcioramienna gwiazda i wulgarne napisy. Czy kiedyś przestaniemy walczyć z gwiazdami, tęczami, i po prostu sobą nawzajem?

Idę sobie tak ulicą, i wszędzie te reklamy. Za nimi bilbordy i plakaty z płodami. Kroczek, krok, kolejny, i patrzcie! Tu jest super promocja, tam wygrasz w totolotka, a aborcja to morderstwo, krok po kroku kolejne i kolejne zdzierstwo. Kolejny krzyżyk na drogę i szczęść boże. Denerwuje mnie, że za każdym rogiem się chowa ta polityka. Sapie, krzyczy, na każdego czyha, wszystko zgarnia, wysysa, łyka. Kolejna morda w telewizji mówiąca o bogu, licząca każdy banknot w datkach ze stołu. Jeden, dwa, trzy, sześć, trzeba coś zjeść. Siedem, osiem, dziewięć, nowy samochód, dziesięć, jedenaście, pojedźmy na narty, dwanaście, trzynaście, tylko pieniądz jest coś warty. 

Środkiem biegnie ulica, pomiędzy dwoma chodnikami. Jeden jest po prawej, drugi po lewej stronie. Społeczeństwo podzielone. Nie możemy iść tym samym chodnikiem. Tu są dwie strony, wybieraj. lewo, prawo. lewo, prawo. To taka głupota ludzi rządzących. Dbają o własną dupę i interes, a o tym żeby człowiek jak człowiek mógł z ludźmi innymi iść tą cholerną ulicą, przejść tym cholernym chodnikiem, to już nikt nie pomyśli. Przecież te chodniki były wybudowane kilkadziesiąt lat temu. Nie przyszedł już może czas na remont? Porozumienie? 

Dobra, idę dalej, chociaż kostka rozwala mi się pod nogami. Trzymam się lewej strony. Dalej tam na ulicy, nie ma przejazdu, blokują go biało czerwone słupki. Jeden słupek, Zaściankowość. Drugi słupek, upartość. Trzeci słupek, przekrzywiony, nie trzymający się już pionu, z butelką po wódzie na głowie. Kolejny słup, homofobia. Kolejny słup, transfobia. Szósty słup, seksizm. Na końcu podsumowujący szereg, stoi Słup Prawa i Sprawiedliwości, podpisany, obszczany i uwłaszczony sobie przez ‘państwo’. Chciałam ostatnio przejść tą ulicą, i nie mogłam przejść za te słupki, na drugą stronę, bo tam stoi policja, i zakaz wstępu. Chciałabym tam pobiec, w stronę tamtego placu, rozwalić ten biały budynek, i dobiec do świata bez starych, posegregowanych chodników. A oni tu ciągle stoją. Denerwują mnie te słupy. Wszystko mnie teraz denerwuje. Leniwe, stronnicze służby. Niesprawiedliwe sądy. Ludzie, którzy odbierają prawa innym. Brak pomocy, bezdomnym, chorym, czy ludziom uzależnionym. Brakuje mi, tak cholernie, jak tlenu w płucach, równości. Potrzebuję współczuć i potrzebuję współczucia. Chcę żeby ktoś mnie posłuchał. Potrzebuje miłości, i cholernie marzę o wolności. O tym, że kiedyś przejdziemy razem tą ulicą, idąc jakąkolwiek stroną chodnika, i dojdziemy aż tutaj, gdzie zawsze się zatrzymuję, zburzymy razem te słupy i słupki, a ludzie zaczną podchodzić do siebie, tak po ludzku, tak z sercem, tak po prostu, z otwartym wnętrzem.

Oglądając się dookoła ukazuje się nagle obraz tych polskich ulic, i wszystkiego co na nich po prostu nas denerwuje. Tak to widzę, że są uczucia stworzone społecznie, wdrukowane w głowę, tworzone przez myśli, zgniłe, takie jak zazdrość, uprzedzenie, pogarda. A są też uczucia naturalne, z duszy, człowieka, serca, na przykład miłość, złość, smutek, szczęście. Złość jest ludzką emocją, i można ją z siebie wyrzucić, dlatego zapraszam do powiedzenia, co was denerwuje. Może zobaczymy to, usłyszymy, i będziemy żyć w końcu w Czasie Pokoju? Może wyrzucimy to na kartki i słowa, potem zburzymy, i zaczniemy sobie świat budować własny, od nowa? 

 

*Powyższy tekst opisujący spacer ulicą, ma zwracać uwagę na złe rzeczy dziejące się w polsce. Został napisany na podstawie wypowiedzi różnych młodych ludzi. Dziewczyna na spacerze mówi i widzi to, co zostało przez nich napisane w odpowiedziach na moje pytanie; Co was denerwuje w polsce? Jest to próba zwrócenia uwagi na to co się dzieje dookoła, w nadziei na przerwanie stagnacji bierności i ignorancji. Pytanie ludzi co im przeszkadza, uświadomiło mi że często myślimy podobnie, że tak naprawdę chcemy podobnego świata; bez chciwości, nietolerancji, agresji. Chcemy otwartości i pokoju.  

 

Gaja Hajdarowicz (19 lat)

Studentka, poetka i obrończyni praw obywatelskich

 


Przeczytaj też:

I co z tą wolnością?

Ktoś kiedyś powiedział, że jedyne co może okazać się ważniejsze od miłości, to wolność. Niektórzy oddadzą jedno na rzecz drugiego, inni będą nieudolnie balansować pomiędzy, a jeszcze inni znajdą się w świecie w którym wolność i miłość stają się harmonijną, nierozłączną jednością.

Wolność i miłość

Ludzie dążą do miłości. W ten czy w inny sposób, myślę, że każdy chce kochać. Stanowi to jakiś korzeń naszego społeczeństwa, jakąś pierwotną potrzebę, do której wszyscy obsesyjnie dążymy, której szukamy, pragnąc stać się wyjątkowi.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę