Relacje z Rosją i Niemcami

Ostrzeżenie od ostatniego króla Polski

Prorosyjska postawa dużej części niemieckich elit jest zaskoczeniem dla międzynarodowej opinii publicznej. Nikt się tego nie spodziewał? Ja nie jestem zaskoczony. Niemiecko-rosyjski mezalians polityczny twa od wieków i nie ma powodów, żeby obie strony chciały ten związek zerwać. Historia nieustannie się powtarza w różnych odsłonach i uwarunkowaniach. Pamiętajmy, że Berlinowi jest znacznie bliżej do Moskwy niż do Waszyngtonu czy do Londynu.

Paweł Łepkowski
"Alegoria umarłej Polski" Włodzimierza Tetmajera, domena publiczna, via Wikimedia Commons

Los nie jest łaskawy dla naszego narodu. Gdybyśmy mieli takiego króla jak Stanisław August Poniatowski w innych czasach i w innych okolicznościach… No cóż, możemy tak sobie spekulować i nic to już nie zmieni. Ważne żebyśmy pamiętali, że był władcą formatu europejskiego. A może nawet kimś znacznie wyprzedzającym swoje czasy. Cóż z tego, skoro los rzucił go w wir wydarzeń, które przerosłyby każdego. W dodatku uległ powierzchownemu czarowi Niemki zasiadającej na rosyjskim tronie. Nie oszukujmy się w kwestii tego, kto doprowadził do rozbiorów Polski. To byli Niemcy. Obojętne – czy podający się za Rosjan, Prusaków czy Austriaków. To teutoński żywioł pochłonął I Rzeczpospolitą, jej endemiczną kulturę i różnorodność etniczną. Relacje między Rosją a Niemcami miały i zawsze będą miały wyjątkowy charakter, a ich korzenie sięgają prawie czterystu lat wstecz. To oni świadomie doprowadzili do upadku państwa, które nie wpisywało się w ich politykę dominacji w Europie. Te słowa brzmią dzisiaj niepoprawnie politycznie i prowokacyjnie, ale czy nie są prawdziwe? Wielki polski historyk, ks. Walerian Kalinka, wskazywał skłócenie Polski z Rosją jako klucz pruskiej polityki zagranicznej. „Nikt tak snadno jak Rosjanin nie przyjmuje zewnętrznych form od Europy – pisał ten znakomity myśliciel – a pomimo to w głębi duszy zostaje on cały nienaruszony, jakby nigdy spoza Wołgi nie wyjrzał”. Oto kwintesencja rosyjskiej duszy. Za sprawą Niemców z wierzchu zeuropeizowanej, a wewnątrz nadal dzikiej i agresywnej. Stanisław Poniatowski doskonale znał Rosjan i Prusaków. Dlatego rozumiał paradoksalną konieczność utworzenia silnego sojuszu z Moskwą. „Mówię ja każdemu – żalił się król – pamiętajcie, co was i całą ojczyznę kosztować może zerwanie z Moskwą!”. Już pod koniec lat 60. XVIII wieku król dostrzegł to, czego patrioci nie umieli zrozumieć. Coś co być może my teraz, zauroczeni blichtrem wspólnoty europejskiej, nie potrafimy dostrzec. Zagrożenie szło nie z Moskwy, ale z Królewca, mimo że w ostateczności to Moskwa zadała nam śmiertelny cios. Koncepcja skłócenia Warszawy z Moskwą była niczym innym jak wcześniejszą wersją paktu Ribbentrop-Mołotow. „Nie chcą uważać – ubolewał Poniatowski – że ten nowy (pruski) protektor, czyli przyjaciel, będzie naszym opresorem, a probabiliter chciwszym niż Moskwa i ziem, i ludzi, i koni, i zbóż naszych, i zazdrośniejszym o mogące się u nas zaszczepić manufaktury i wynajdywanie soli naszej własnej”. Ksiądz Kalinka zwraca uwagę, że obóz patriotyczny nie rozumiał króla, który poparł w 1768 roku traktat gwarancyjny z Rosją, przez co stała się czymś w rodzaju protektoratu rosyjskiego. „Jest coś w charakterze Moskali, co czyni zależność od nich bolesną i nie do zniesienia” – pisał ksiądz Kalinka. Tak też myśleli przedstawiciele obozu patriotycznego. Nie rozumieli, że w owym czasie, przy ówczesnych możliwościach militarnych, politycznych i gospodarczych, był to sojusz strategiczny, dla którego alternatywą był z góry przegrany konflikt z Prusami. Na zarzuty o uległość Moskwie król odpowiadał: „wszak w tej gwarancji nikt więcej nie ucierpiał ode mnie. Ale w polityce i prawdziwym patriotyzmie trzeba mieć za prawidło nie resentyment, choćby najsprawiedliwszy, lecz jedynie to, co przybliżyć może najprędzej istotne dobro, a uchylić najbliżej grożące zło”. Te słowa czynią Stanisława Augusta Poniatowskiego wielkim mężem stanu. Jego wyobraźnia polityczna i znajomość stosunków panujących na dworach europejskich pozwalała mu wybiec daleko wprzód. On doskonale wiedział, co się zbliża i jaka tego będzie cena. Czy jest ktoś w Polsce to ma dzisiaj choć okruch tej zdolności patrzenia dekady w przód? „Wszak najbliższa teraz obawa nasza jest od króla pruskiego – tłumaczył swojemu otoczeniu. – A czemu? Bośmy bezsilni. Więc najpierwszą potrzebą naszą jest wzmocnienie”. O gdyby ktoś tej monarszej mądrości wówczas uczciwie posłuchał. Wtedy, ale też i dzisiaj! Stanisław II August Poniatowski nie był głupiutkim i bezwolnym królem Stasiem, jak go chcieli portretować zarówno przedstawiciele obozu konserwatywnego, jak i patriotycznego. Był wielkim polskim patriotą, a jego mądrość i zdolność przewidywania czyniły z niego człowieka dalekowzrocznego, wyprzedzającego swoją epokę. Kiedy zapadła uchwała o utworzeniu 100-tysięcznej armii polskiej, płakał ze wzruszenia na oczach całego sejmu i ambasadora Katarzyny II, butnego księcia Nikołaja Wasiljewicza Repnina. Tak nie zachowuje się bezwolna marionetka. Cóż z tego, że uchwała została przyjęta, skoro nikt nie spieszył się z jej realizacją. Brakowało funduszy i dobrych chęci. Powstało kolejne puste prawo, które nic nie zmieniało. Skąd my to znamy Rodacy? Nie po raz pierwszy i nie ostatni w historii naszego kraju robi się z nas durni, zamydlając oczy jakimiś patriotycznymi sloganami. Ostatni król Polski musiał się ciągle szamotać między polską paranoją a rosyjskim dyktatem. Ostatecznie przegrał, a z nim cały naród. O tej lekcji z naszych dziejów powinniśmy nieustannie pamiętać, bo dzisiaj znowu emocje prowadzą nas ku tragicznym decyzjom. 


Przeczytaj też:

„Zła” Merkel

Polska polityka niemiecka i unijna za chwilę musi obyć się już bez dyżurnej „złej” Merkel. 

Hitler i Stalin. Fatalne zauroczenie. Część I

22 czerwca 1941 r. rozpoczęła się realizacja planu Barbarossa. Radziecka historiografia ukazywała państwo stalinowskie jako niewinną ofiarę niemieckiej napaści, a Hitlera jako szaleńca, który bezmyślnie rozpoczął wojnę na dwa fronty. Dziś możemy przypuszczać, że był to obraz całkowicie fałszywy.

Rosyjska schizofrenia Europy. Gaz czy wspólnotowe wartości?

Od kilku tygodni jesteśmy świadkami rozdwojenia unijnej jaźni, którą wywołuje stosunek do Rosji. To kolejny przykład szybko postępującej dezintegracji Zjednoczonej Europy. Pod wpływem partykularnych interesów konsumentów gazu wali się fundament demokratycznych wartości, a Unia traci


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę