Dla mnie pretorianami niepodległości nie są romantyczni straceńcy, ale twardo stąpający po ziemi przedsiębiorcy, przemysłowcy i finansiści, którzy kształtują siłę i dostatek państwa. Wszyscy pamiętamy pierwszego marszałka Polski. Każdy wie, kim był, choć pewnie nie każdy zna wszystkie jego zasługi, ale także i wady. Kto jednak dziś pamięta o jego adiutancie, gdyńskim armatorze Jerzym Jabłonowskim, którego Niemcy zamordowali w Auschwitz? Już kiedyś pisałem, że niewiele osób mogłoby wymienić z pamięci nazwiska takich przedsiębiorców II Rzeczypospolitej, jak chemik Józef Kochanowicz, włocławski przemysłowiec Hugo Mühsam, bielski wynalazca Walter Jan König, kaliski budowniczy instrumentów muzycznych Juliusz Betting czy zamordowany w Auschwitz kupiec Stanisław Lurski. Było ich oczywiście znacznie więcej. Wszystkie dzieci znają Tadeusza Kościuszkę, ale tylko nieliczni studenci wiedzą, kim był minister skarbu Królestwa Kongresowego Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki, twórca pierwszego w historii Banku Polskiego. Od młodzieży wymaga się pamiętania nazwiska Romualda Traugutta, ale podręczniki przemykają po nazwisku naczelnika rządowych zakładów górniczo-hutniczych Królestwa Kongresowego, inżyniera Fryderyka Wilhelma Lempego.
W tradycji anglosaskiej zasłużony patriota to przede wszystkim aktywista, ideowiec i przedsiębiorca dbający o swój dobrobyt, a przez to o zamożność własnego państwa. Najwięksi amerykańscy przemysłowcy byli zawsze filantropami. Budowali uniwersytety – jak John D. Rockefeller, wznosili świątynie kultury – jak Andrew Carnegie, przekazywali ogromne zbiory sztuki muzeom – jak John Pierpont Morgan.
Dlaczego Amerykanie mają najlepsze i najbardziej prestiżowe uczelnie na świecie? Czemu ich wytwórnie filmowe produkują najdroższe filmy świata? Dlaczego w niemal każdej dziedzinie są lokomotywą cywilizacyjną ciągnącą resztę świata? Znam ich doskonale. Niczym się od nas nie różnią. No, może z jednym wyjątkiem. Dla nich przedsiębiorca jest bohaterem narodowym. Jeszcze dwa wieki temu Ameryka Północna była dzikim kontynentem, a zamieszkane obszary Wschodniego Wybrzeża były prawdziwym wygwizdowem w porównaniu z najuboższą europejską prowincją. Ale ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych upatrywali siły swojej unii przede wszystkim w rozwoju przedsiębiorczości.
Swoją potęgę Ameryka zawdzięcza ugruntowanemu przeświadczeniu, że aktywność gospodarcza to fundament patriotyzmu.
Niepodległość wcale nie oznacza izolacji. Wręcz przeciwnie. To wspólna podróż w przyszłość z najbardziej rozwiniętymi państwami świata. W naszym najlepszym narodowym interesie jest przynależność do wspólnoty narodów, w której są także potomkowie tych, którzy 79 lat temu byli naszymi śmiertelny i wrogami. Bowiem, jak mawiał Marek Aureliusz – życie to nieustanna zmiana. A historia to darwinistyczny proces nieustannych poszukiwań lepszych rozwiązań. Niezależnie od ceny.