Kalendarz juliański i gregoriański

Dni, których zabrakło w kalendarzu

1 stycznia nie zawsze był pierwszym dniem roku. To stosunkowo niedawna tradycja w historii naszej cywilizacji, ściśle związana z opracowaniem kalendarza słonecznego przez Rzymian. Choć stosujemy go do dzisiaj, miał on jedną podstawową wadę: uwzględniał cykle słoneczne na wysokości geograficznej Rzymu. Ten błąd w kalkulacji upływającego czasu przyniósł wiele wieków później poważne konsekwencje natury politycznej.

Paweł Łepkowski
Foto: Birgit Böllinger I Pixabay

24 lutego 1582 roku papież Grzegorz XIII wydał bullę „Inter Gravissimas”, która znosiła w krajach katolickich słoneczny kalendarz juliański, zastępując go zmodyfikowaną wersją, od tej pory nazywaną kalendarzem gregoriańskim. Obowiązujący do tego czasu kalendarz juliański został wprowadzony przez samego Gajusza Juliusza Cezara po podbiciu Egiptu w 48 r. p.n.e. Cezar miał się podobno radzić w tej sprawie słynnego egipskiego matematyka i astronoma Sosigenesa z Aleksandrii. Dyktator polecił zrezygnować na terytorium imperium rzymskiego z synchronizacji czasu na podstawie faz Księżyca, zamieniając ją na system solarny. Jednak aby dostosować nowy kalendarz do starego, kazał w roku 46 p.n.e. dodać 23-dniowy miesiąc intercalaris oraz wprowadzić dwa miesiące dodatkowe — 33-dniowy „Undecember" i 34-dniowy „Duodecember", które wypadały między listopadem a grudniem.

W ten sposób ostatni w historii Imperium Rzymskiego rok mierzony kalendarzem lunarnym miał aż 445 dni i 15 miesięcy. Dopiero 1 stycznia 45 r. p. n. e. Rozpoczęła się nowa era kalendarza juliańskiego, nazwanego od imienia samego Cezara. Ale i ten kalendarz miał pewne nieregularności. Przez trzy następujące po sobie lata rok miał po 365 dni. Każdy co czwarty rok miał mieć ich 366. Cezar musiał w tym celu wyznaczyć stałą ilość dni w każdym miesiącu: po 31 dni w miesiące nieparzyste i po 30 dni w parzyste. Między 24 a 25 lutego, w szósty dzień przed kalendą marcową, dodawano co cztery lata tzw. dzień przestępny . Nie był on jednak oznakowany kolejną datą numeryczną. Problem rozwiązano w dość niefortunny sposób: dzień przestępny był numerowany tak samo jak dzień po nim. Co cztery lata były więc po dwa dni oznakowane jako 25 luty, które Rzymianie nazywali „bissextile". Reforma Cezara posiadał jednak jeden błąd, który się nawarstwiał w miarę upływu czasu: zakładał, że rok trwa 365,25 dni. Tymczasem na zwrotniku był on o 11 minut i 14 sekund rocznie dłuższy.

Ten błąd kalendarza juliańskiego zwiększał się z roku na rok, wywołując coraz większą konsternację. Istnieje anegdota, że papież Grzegorz XIII uświadomił sobie tę różnicę, kiedy na Wielkanoc w Rzymie spadł śnieg. Zaniepokojony pontifex nakazał komisji pod kierownictwem słynnego matematyka Krzysztofa Claviusa opracować reformę kalendarza na stałe wykluczającą tego typu „pomyłki”. Popełniono jednak błąd, „usuwając” zaledwie 10 dni z kalendarza zamiast 14.

Reforma Grzegorza XIII wywołała przerażenie wśród wiernych, którzy nie rozumieli, dlaczego biskup Rzymu zabiera im 10 dni życia. Mieszkańcy wiecznego miasta szeptali między sobą, że na Lateranie musi mieszkać sam antychryst. Kraje protestanckie i prawosławne odrzuciły „papieski” kalendarz, uważając go za przejaw agresywnej kontrreformacji.

Paradoksalnie papiestwo, które zwalczało teorię heliocentryczną, reformowało teraz kalendarz zgodnie z regułami obrotu naszej planety wokół Słońca.

Kiedy po czwartku 4 października 1582 r. nastąpił piątek 15 października 1582 r., duża część mieszkańców krajów katolickich naprawdę uwierzyła, że odebrano im 10 dni z życia. Szczególnie wściekli byli wierzyciele, którzy nie wiedzieli jak liczyć odsetki dłużnikom. Choć bywało też odwrotnie, że korzystali na tym lichwiarze, którzy doliczali sobie procent za dni, które nigdy nie istniały.


Przeczytaj też:

Co zawdzięczamy starożytnej medycynie?

3500 lat temu w krajach basenu Morza Śródziemnego narodziła się prewencja epidemiologiczna i zdrowa dieta. Z wielu tych starożytnych doświadczeń korzystamy do dziś. Niektóre dopiero odkrywamy i jesteśmy zdumieni ich trafnością.

Dana Browna hipoteza o pochodzeniu Bożego Narodzenia

Narodziny tego święta są równie burzliwe jak dzieje chrześcijaństwa, a w samych obchodach tradycje pogańskie odbijają się wyjątkowo wyraźnie.

Klaustrofobia czasu

Budzę się rano, zdenerwowana. Znowu zaspałam. Przeklinam się w głowie, w amoku wstaje i znowu się boję. Ciało i mózg przepełnia mi rozdygotanie, czuję się do niczego, czuję się marnie.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę