Wycinanie drzew

Lej beton!

Wycinanie drzew w dobie katastrofy klimatycznej jest kompletnie irracjonalne. Nie przeszkadza to urzędnikom, którzy tną wszystko, co się wyciąć da. Ważniejsza jest ich wizja niż zdrowy rozsądek.

Tomasz Nowak
Foto: Robert309 | Dreamstime.com

„Na co ci te drzewa? Przyjdzie jesień, liści nasypie i będziesz mieć robotę ze sprzątaniem, a jeszcze wiatr jakiś się zdarzy i będziesz musiał połamane gałęzie zbierać. Chce ci się?” Ten sposób myślenia powoduje, że miasta jedno za drugim zastępują zielone place i skwery betonowymi połaciami. Rozwiązanie jest nieestetyczne, kosztowne i kompletnie pozbawione sensu w czasach katastrofy klimatycznej.

Ostatnia wielka inwestycja za 14 milionów złotych to rynek w Leżajsku. W pień wycięto wszystkie rosnące tam drzewa i krzewy, splantowano trawniki, a całość pokryto betonowymi płytami. Teraz jest czysto i schludnie. Nikt nie musi sprzątać jesiennych liści. Zrobiło się tak sterylnie, że nawet muchy są sztuczne.

W Zakliczynie, kawałek od Krakowa, podobnie jak w Leżajsku, tylko taniej – 12 milionów. W Kutnie drożej – 40 milionów. Mieszkańcy zastanawiają się nad nową nazwą placu. Prowadzą dwie: „granitowa pustynia” i „betonowy bunkier”. W Gnieźnie osiągnęli ten poziom wybetonowania, że radny na jednej z rozgrzanych słońcem ławek usmażył jajecznicę. Sytuacja jest analogiczna w Kielcach, Lubaczowie, Kutnie, Wągrowcu, Wadowicach, Włocławku, Parczewie, Skierniewicach, Bartoszycach czy w Wołominie, choć w tym ostatnim postawiono kilka rachitycznych drzewek w nowoczesnych donicach z cortenu – cienia nie dają, ale są i nie zasłaniają jednego z najbrzydszych pomników papieża w Polsce.

Nie tylko miasta tną drzewa na potęgę. W Tatrach w Dolinie Chochołowskiej na terenie parku narodowego trwa „przebudowa drzewostanu i wykonywanie zadań ochronnych”. To samo jest w Bieszczadach czy na Mazurach. Tam lasy przypominają szachownicę. Według przyrodników lasy wycina się na potęgę. Leśnicy odpierają  zarzuty, tłumacząc, że powierzchnia lasów nie maleje, a wręcz rośnie. Organizacje ekologiczne mówią, że coś z tymi statystykami jest nie tak i publikują interaktywną mapę planowanych wycinek opartą na ogólnodostępnych danych. Mapa jest czerwona od zaznaczonych punktów: https://mapy.lasyiobywatele.pl/zanim-wytna-twoj-las.html. Wycinka to nie jedyny problem. Ciężki sprzęt wygniata w poszyciu lasu głębokie koryta, którymi odpływa woda, w efekcie grunt się degraduje, zbocza dolin są rozmywane, korzenie wyciętych drzew przestają stabilizować ziemię, a deszcz zabiera cenne składniki odżywcze. Dobrze zachowane lasy magazynują wodę w okresach wilgotnych i oddają ją kiedy jest sucho. Gdy nie ma lasu, lokalne podtopienia są normą.

Ciągle słyszymy historie o tym, jak przydrożne drzewo zabiło kierowcę. Drzewa są niebezpieczne. Atakują rozpędzone auta i zabijają ludzi. Trzeba je wycinać. W konsekwencji przydrożne aleje są usuwane i w zamian nie sadzi się nowych, bo przecież też mogą stać się agresywnymi drzewami-mordercami.

A przecież, jak twierdzi dr Dominik Drzazga z Katedry Zarządzania Miastem i Regionem na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego w rozmowie z PAP: „Jeden duży buk produkuje tyle tlenu, co mniej więcej tysiąc siedemset 10-letnich, małych buków. To właśnie duże drzewa tak naprawdę są potrzebne w miastach, a nie ich małe sadzonki”. Do tego dochodzi cień, czyli ochrona przed upałem, nawilżanie powietrza dzięki transpiracji (czynne parowanie wody z nadziemnych części roślin) i magazynowanie dwutlenku węgla. Jak podaje w jednym z raportów IPCC (Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu), wylesianie i degradacja lasów odpowiadają za ok. 13 proc. antropogenicznych emisji CO2 na świecie, a my przykładamy do tego rękę.

Oczywiście leśnicy czy włodarze miast chwalą się nasadzeniami w miejsce wyciętych starych drzew, nie chcą jednak pamiętać, że te rachityczne patyki, które wtykają w ziemię, staną się drzewami za kilkadziesiąt lat, o ile dotrwają, bo przecież zaraz przyjdą nowi urzędnicy z kompletnie nowa wizją zadrzewienia miasta, lasu czy nieużytków i wytną do cna to, co posadzili poprzednicy.


Przeczytaj też:

Czy miejsce parkingu na pewno musi być w lesie?

 Przez całe dziesięciolecia mieszkańcy oraz władze stolicy walczyły o to, aby najludniejszemu miastu w kraju nie brakowało świeżego powietrza.

Dawał cień Piastom

Wciąż rosną w Polsce dęby pamiętające średniowiecze. I wciąż, w powszechnej opinii, wśród drzew dąb jest tym, czym lew wśród zwierząt, czyli królem.

Rabunek polskiej przyrody

W Trójmiejskim Parku Krajobrazowym tną drzewa na potęgę. Choć statystycznie w Polsce przybywa powierzchni zalesionej, wewnątrz lasów drzew ubywa.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę