Stan polskich rzek

Odra jest pierwsza

Praktycznie wszystkie polskie rzeki są skandalicznie zanieczyszczone. Część z nich, jak na przykład Wisła, jest wysoko zasolona. Czy teraz w niej nastąpi zakwit tak zwanej „złotej algi” i zdechną ryby?

Tomasz Nowak
Ujście Narwi do Wisły. Foto: Piotr Zakrzewski | Pixabay

„Wydaje się, że katastrofa ekologiczna na Odrze zaczęła się w marcu na Śląsku” – powiedziała w posłanka KO Gabriela Lenartowicz. „W marcu mieliśmy na wysokości Kanału Gliwickiego, rzeki Kłodnicy, Kanału Kędzierzyńskiego poważne epizody. Wszystko wskazuje na to, że był to początek tej katastrofy”. Czy już wówczas rozwijały się „złote algi”, które są w oficjalnej narracji sprawcą katastrofy? Możliwe. W końcu alga ta jest bardo tolerancyjna termicznie i rozwija się w wodach o temperaturze od 2-32 stopni Celsjusza.

Tak naprawdę w języku polskim nie ma algi o tej nazwie. To kalka z języka angielskiego. chodzi o algę Prymnesium parvum, gatunek powodujący toksyczne zakwity. Produkowane przez nią ichtiotoksyny z reguły zabijają zwierzęta oddychające skrzelami, takie jak ryby, małże i kijanki. Zatrute ryby krwawią ze skrzeli i zmieniają zachowanie, opadając na dno, próbując oddychać powietrzem z atmosfery lub nawet wydostać się na brzeg zbiornika. Pierwszym objawem zakwitu są masowe ucieczki ryb z obszarów zagrożonych. To, czy toksyna zabiła ryby, można sprawdzić badając ich skrzela. Poczekajmy – może ktoś zbada. Prymnesium parvum rozwija się najchętniej w wodach słonawych i żyznych. Najlepiej rozwija się w wodach niezbyt bogatych w tlen, ale w bogatych produkuje więcej toksyn. Bogate doświadczenia z algą mają Anglicy, którzy doświadczają jej zakwitów, np. Norfolk Broads. Mają też metody walki z katastrofalnymi śmierciami ryb. Jedną z nich jest przenoszenie zwierząt na tereny bezpieczne (w 2015 przenieśli coś koło 750 tys. ryb z odcinka zagrożonego i ocalili 3/4 populacji). Ale oni byli zainteresowani czynnym ratowaniem rybiej populacji, a nie oczekiwaniem, że rzeka spłucze problem do morza.
W 2019 i 2020 r. nastąpiły wielkie awarie oczyszczalni Czajka. Larum się podniosło, że katastrofa, że zanieczyszczenia, że rzeka umrze. To faktycznie był problem wynikający z błędów konstrukcyjnych i projektowych, któremu na etapie użytkowania nikt nie mógł zapobiec. Do Wisły wylewało się od 3 (wg MPWiK) przez 8 (Wody Polskie) do 13 (min. Jacek Ozdoba) metrów sześciennych ścieków na sekundę. Rozbieżność wynika z kontekstu wypowiedzi – przecież prezydentem miasta był Trzaskowski, któremu nie po drodze z urzędnikami z nominacji PiS. Dziś o tym, skąd wzięła się sól, która spowodowała potencjalny zakwit alg w Odrze, minister Jacek Ozdoba się nie wypowiada.

Ani minister, ani Wody Polskie nie wypowiadają się też na temat stanu innych rzek w Polsce, a tymczasem Wisła też jest słona. „Przeprowadzone analizy potwierdziły zły stan wód Wisły. Szczególną uwagę zwrócono na wysoki poziom zasolenia, które pojawia się w rzece wraz ze zrzutami wód kopalnianych w Czechowicach na Górnym Śląsku i jest widoczne pomimo wielokrotnego rozcieńczenia aż do jej ujścia do Bałtyku.” – piszą w raporcie naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego, którzy w zeszłym roku przepłynęli rzekę kajakami, pobierając próbki wody na całej jej długości. „Zaobserwowano również zmiany wartości parametrów, takich jak fDOM, wskazujące na obecność substancji organicznych w wodzie, pH (wzrost pH – aktywność fotosyntetyczna fitoplanktonu), mętność (transport iłów), stężenie tlenu (aktywność fotosyntetyczna – wzrost; aktywność metaboliczna bakterii – spadek), które były powiązane z wodami dopływów Wisły. W trakcie spływu zaobserwowano również dużą ilość odpadów (śmieci) zalegających na brzegach lub pływających w korycie rzeki. Na uwagę zasługują też pozostałości po próbie użeglownienia Wisły w latach 70. XX w. w postaci przycumowanych do brzegów, zardzewiałych i częściowo zatopionych barek i pchaczy”. „Ocena [...] wód Wisły kwalifikuje je jako: wody o złym stanie na całym odcinku od jej źródeł do ujścia” – dodają. Wszystko wskazuje na to, że kwestia katastrofy ekologicznej na Wiśle, podobnej do tej z Odry, jest tylko kwestią czasu.

Na stronie Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie czytamy: „Do statutowych zadań Wód Polskich, obok przeciwdziałania powodzi i suszy, należy również troska o dobry stan wód. Według danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska tylko 10% rzek w Polsce ma stan/potencjał ekologiczny bardzo dobry lub dobry, 60% umiarkowany, a 30 % słaby lub zły”. NIK ocenia go jeszcze gorzej: „Z ocenionych w 2016 r. 1630 jednolitych części wód powierzchniowych rzek (JCWP), czyli rzek podzielonych na części ze względu na ich specyfikę, wynika, że tylko 178 części rzek (blisko 11 proc.) osiągnęło stan dobry, a pozostałe 1452 części (ponad 89 proc.) oceniono jako stan zły”. Te liczby świadczą o katastrofie. Na tle Europy wypadamy skandalicznie. Raport Europejskiej Agencji Środowiska podaje, że niemal 40% wód powierzchniowych w UE ma stan dobry lub bardzo dobry. Oznacza to, że polskie rzeki w przeważającej większości są ściekami. To, że jeszcze coś tam żyje, to cud. Wszystko wskazuje na to, że ani Wody Polskie, które wydają pozwolenia na zrzuty zanieczyszczeń, ani Inspektorat Ochrony Środowiska, który ma rzecz kontrolować, nie są zainteresowane poprawą jakości płynącej wody, ani sprzątaniem śmieci. Cóż... oficjalnie zrzucane do rzek ścieki to przecież gruba kasa, te nielegalne nikogo nie interesują, bo trudno jest je zmonetyzować, a sprzątanie śmieci to zbędne wydatki. Lepiej zamknąć oczy. Wówczas nie widać, że coś się dzieje.


Przeczytaj też:

Wędkarze mówią, że Odra zatruta

Zaledwie 17 dni potrzebowało Ministerstwo Ochrony Środowiska, żeby zauważyć zatrucie drugiej największej rzeki w Polsce. Mamy do czynienie z największą katastrofą ekologiczną od kilkudziesięciu lat.

Puszka Pandory

Uwielbiam nasze morze. Piaszczyste otwarte plaże z cudownie jasnym, niepowtarzalnym nigdzie indziej piaskiem. Mogłabym po nich się włóczyć od rana do wieczora. Kiedy jednak to robię, nie mogę się pozbyć dręczącego mnie uczucia, że w tym cudownym krajobrazie kryje się straszne zagrożenie. 

Rabunek polskiej przyrody

W Trójmiejskim Parku Krajobrazowym tną drzewa na potęgę. Choć statystycznie w Polsce przybywa powierzchni zalesionej, wewnątrz lasów drzew ubywa.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę