Social media

Etyka pracy Elona

Elon Musk chyba naprawdę nie lubi pracowników Twittera. Połowę z nich błyskawicznie wyrzucił z pracy, a 75 procent tych, którzy zostali, może wkrótce odejść. Elon powiedział im, że mają pracować „hardkorowo”, a pozbawił darmowej stołówki. Pracodawca z piekła rodem? Zwykły Janusz biznesu? Czy też może geniusz mający plan przekształcenia Twittera w superaplikację?

Hubert Kozieł
Foto: Vladyslav Yushynov | Dreamstime.com

Wśród pierwszych osób zwolnionych z Twittera była dyrektor prawna odpowiedzialna za praktyki cenzorskie w tym serwisie. Gdy o tym przeczytałem, uśmiechnąłem się złośliwie. Dobrze wiem bowiem, jak głupia i bezduszna bywała twitterowa cenzura. Wycinała ciekawe konta, a pozwalała swobodnie hulać trollom Putina i innej małpiarni. Kolejne cięcia mocno przetrzebiły dział moderacji. Stał się on zbyt mały, by mógł skutecznie spełniać swoje zadanie. Musk może dzięki temu deklarować do woli, że będzie zwalczał „zakazane treści” na Twitterze i jednocześnie skarżyć się, że ma za mało ludzi, by to robić. Te działania Muska wydawały się racjonalne. Później jednak przyszły decyzje szaleńcze.

Wprowadzony przez Muska mechanizm weryfikacji kont, polegający na zakupie niebieskiego znaczka za 8 dolarów, wywołał chaos. Mnóstwo trolli kupowało tę odznakę i zakładało konta, w których podszywali się choćby pod znane koncerny. Niektóre z nich prowokowały nawet wyprzedaż akcji tych koncernów. Przy okazji wyszło na jaw, że wcześniej, przed rządami Muska, niektórzy pracownicy Twittera brali łapówki idące w tysiące dolarów za pozytywną weryfikacje kont. Gdy Twitter pogrążał się w chaosie, Musk zaczął ostrzegać, że może mu grozić bankructwo. Poszedł też na wojnę z jego załogą, w tym z pracownikami technicznymi. Wielu użytkowników zaczęło szukać sposobu na archiwizację swoich wpisów. Pojawiły się obawy, że serwis może nagle przestać działać.

Po co Musk to robi? Można odnieść wrażenie, że chce on zaorać Twitter do fundamentów. Wcześniej mówił, że może go zamienić w superaplikację podobną do chińskiego WeChat, za pomocą której ludzie nie tylko by się komunikowali, ale również płacili i kupowali różne towary i usługi. Czy jednak stworzenie takiej superaplikacji wymaga totalnej orki czegoś, co już istnieje? A może Musk ma za zadanie zniszczenie Twittera po to, by konkurencja tego serwisu mogła zrealizować swoje projekty? W tej historii jest obecnie zbyt wiele niewiadomych. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby cała transakcja przejęcia Twittera okazała się najdroższym żartem w historii.


Przeczytaj też:

Zawrót głowy od dezinformacji

Administracja Bidena ogłosiła, że rezygnuje z utworzenia Rady ds. Dezinformacji, gdyż jej wcześniejsza decyzja o jej powołaniu spotkała się z działaniami dezinformacyjnymi.

Elon Musk – zbawca wolności słowa?

Gdy w styczniu 2021 r. Twitter blokował urzędującego prezydenta USA, lewica cieszyła się z tego i twierdziła, że to prywatna firma, która ustala własne zasady. Gdy jednak ekscentryczny miliarder Elon Musk ogłosił zakup Twittera, nagle przez lewicową bańkę przetoczyła się fala oburzenia na to, że ...

Straszna wolność słowa

Koncerny Volkswagen, Audi i General Mills znalazły się w grupie firm, które zawiesiły zamieszczanie reklam na Twitterze. Zrobiły to w reakcji na przejęcie tego serwisu przez miliardera Elona Muska. Oficjalnie obawiają się, że Twitter w rękach nowego właściciela stanie się wielką fabryką fake news...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę