Jeśli pojawi się konieczność przywrócenia poboru do wojska, dziewczyny powinny również nim być objęte. Przykłady Izraela, a także Związku Sowieckiego z czasów II wojny światowej pokazują, że kobiety potrafią walczyć nie gorzej niż mężczyźni. Zresztą w naszej tradycji narodowej mieliśmy wiele kobiet, które chwytały za broń. Czemu więc nie skorzystać z kobiecego potencjału bojowego? Współcześnie też mamy przecież wiele bojowych amazonek. Możemy być pewni, że każdy wróg będzie uciekał w panice przed szarżującą na niego Martą Lempart. (Problem tylko w tym, że jej użycie na froncie może zostać uznane za złamanie Konwencji Genewskiej o zakazanych rodzajach broni. No, ale zwycięzców nikt nie sądzi.)
Wcielanie kobiet do wojska rozwiązałoby też problem różnych internetowych napinaczy, którzy w ostatnich miesiącach mądrzyli się w mediach społecznościowych, jak samodzielnie skopaliby Putinowi tyłek, a gdy pojawiła się groźba, że zostaną powołani na weekendowe ćwiczenia wojskowe, nagle stali się pacyfistami. Wśród tych napinaczy było wielu osobników w wieku przedemerytalnym, którzy przekonywali w internecie, że pobór jest potrzebny, by „zmienić cioty w rurkach w mężczyzn” i że wojsko z czasów „Samowolki” i „Krolla” było najlepszym czasem w ich życiu. Teraz ryzyko tego, że powołani zostaną do o wiele bardziej cywilizowanego wojska, wprawia ich w stan przedzawałowy.
Żarty żartami, ale strach pomyśleć, co by się stało, gdyby Polska została rzeczywiście zaatakowana. Wielkie miasta szybko ogarnęłaby panika i podobne załamanie morale jak we Francji w 1940 r. Od miesięcy sączona jest nam propaganda mówiąca, że powinniśmy się bać, bo „cały czas prowokujemy Rosję”. Przekazanie naszych czołgów Ukrainie, czy nawet wizyty przedstawicieli polskich władz w Kijowie miały rzekomo skłonić Rosję do „natychmiastowego i silnego” uderzenia w nasz kraj. Nawet niektórzy szkodnicy bredzili, że Putin zrzuci na nas bombę atomową. Wcześniej mieliśmy bezrobotnych generałów-klaunów przekonujących, że Rosja wygrałaby z nami wojnę w kilka dni. To sianie strachu było i jest aż karykaturalne. Nie brakuje jednak w Polsce durniów, którzy wierzą w taką głupią propagandę i łatwo wpadają w histerię.