„Zbudowaliśmy wielowarstwowy system obrony przeciwlotniczej. Mamy Pioruny, zestawy Pilica, Małą Narew i Patrioty. Dzięki staraniom rządu PiS nasze niebo jest bezpieczne. Nie musimy przystępować do proponowanych przez (w tym miejscu niemiecka (sic!) flaga) programów zakładających budowę mniej zaawansowanego systemu” – pisał 14 października 2022 na Twitterze Mariusz Błaszczak. Minął zaledwie miesiąc i w teren Polski uderzyła rakieta produkcji rosyjskiej, zabijając dwie osoby. Widocznie wielowarstwowy system ma dziury. Jedną w Przewodowie.
Śmierć tych ludzi to dramat. Dziś już wiemy, że uderzyły najprawdopodobniej rakiety ukraińskiego systemu obrony przeciwlotniczej, które zostały wystrzelone w kierunku pocisków agresora wycelowanych w infrastrukturę stojącą niezwykle blisko polskiej granicy. To wydarzenie bez precedensu. Do tego zdarzenia nie powinno dojść, ale w przypadku wojny może mieć miejsce.
Pocisk wybuchł o 15.40 na wsi koło Hrubieszowa. Daleko od Warszawy i jej urzędników. Niewątpliwie z tego powodu polskie władze nie wystosowały żadnego komunikatu. Warto jednak zwrócić uwagę, że do Ameryki informacja doszła szybciej. Co za techniką dysponują nasi sojusznicy! Nie dość, że doszła szybciej, została przemielona przez tryby biurokratyczne Waszyngtonu, to nawet zdążyła wyciec do mediów i około 19 pojawić się jako notatka agencji informacyjnej AP. W tym czasie polscy urzędnicy, także premier i prezydent, nadal milczeli. Na szczęście wyręczyły ich wszystkie media, polskie i zagraniczne, informując o zdarzeniu, a także prezydenci i premierzy zaprzyjaźnionych państw, wysyłający kondolencje za pomocą mediów społecznościowych.
Wkrótce rzecznik rządu, nadal nie wydając oficjalnego komunikatu, poinformował o spotkaniu w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Po upływie kilku kolejnych godzin jest pierwsza oficjalna informacja: briefing Piotra Müllera i szefa BBN Jacka Siewiery na temat zdarzenia – już o 22.11.
Chwilę później, o godzinie 0.22, na ekranach telewizorów widzimy wyraźnie przestraszonego, a może tylko zdenerwowanego premiera, który wygłasza oficjalne oświadczenie o zajściu, jednocześnie nawołując do spokoju. Zaraz za nim, o godzinie 0.40, na ekranie pojawia się rozedrgany prezydent z uspokajającą mową, która wcale nie uspakajała. Od uderzenia rakiety minęło zaledwie dziewięć godzin. Co za tempo ma nasza władza! Od 15.40 cały świat zdążył się dowiedzieć o sprawie, zareagować medialnie, złożyć kondolencje czy wyrazy wsparcia, znudzić tematem i położyć spać, a już dziewięć godzin później pojawiają się najwyżsi polscy urzędnicy z uspokajającą mową. Czy to oznacza, że polscy obywatele są w naprawdę dobrych rękach?