Wybuch w Przewodowie

Dziewięć godzin w ciszy

W Przewodowie uderzyła rosyjska rakieta, zabijając dwie osoby. Informację o tym przekazała amerykańska agencja informacyjna. Polskie władze przez wiele godzin dyskretnie milczały.

Tomasz Nowak
Foto: Gints Ivuskans | Dreamstime.com, Thomas | Pixabay , Mil.gov.ua, CC BY 4.0, via Wikimedia Commons

„Zbudowaliśmy wielowarstwowy system obrony przeciwlotniczej. Mamy Pioruny, zestawy Pilica, Małą Narew i Patrioty. Dzięki staraniom rządu PiS nasze niebo jest bezpieczne. Nie musimy przystępować do proponowanych przez (w tym miejscu niemiecka (sic!) flaga) programów zakładających budowę mniej zaawansowanego systemu” – pisał 14 października 2022 na Twitterze Mariusz Błaszczak. Minął zaledwie miesiąc i w teren Polski uderzyła rakieta produkcji rosyjskiej, zabijając dwie osoby. Widocznie wielowarstwowy system ma dziury. Jedną w Przewodowie.

Śmierć tych ludzi to dramat. Dziś już wiemy, że uderzyły najprawdopodobniej rakiety ukraińskiego systemu obrony przeciwlotniczej, które zostały wystrzelone w kierunku pocisków agresora wycelowanych w infrastrukturę stojącą niezwykle blisko polskiej granicy. To wydarzenie bez precedensu. Do tego zdarzenia nie powinno dojść, ale w przypadku wojny może mieć miejsce.

Pocisk wybuchł o 15.40 na wsi koło Hrubieszowa. Daleko od Warszawy i jej urzędników. Niewątpliwie z tego powodu polskie władze nie wystosowały żadnego komunikatu. Warto jednak zwrócić uwagę, że do Ameryki informacja doszła szybciej. Co za techniką dysponują nasi sojusznicy! Nie dość, że doszła szybciej, została przemielona przez tryby biurokratyczne Waszyngtonu, to nawet zdążyła wyciec do mediów i około 19 pojawić się jako notatka agencji informacyjnej AP. W tym czasie polscy urzędnicy, także premier i prezydent, nadal milczeli. Na szczęście wyręczyły ich wszystkie media, polskie i zagraniczne, informując o zdarzeniu, a także prezydenci i premierzy zaprzyjaźnionych państw, wysyłający kondolencje za pomocą mediów społecznościowych.

Wkrótce rzecznik rządu, nadal nie wydając oficjalnego komunikatu, poinformował o spotkaniu w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Po upływie kilku kolejnych godzin jest pierwsza oficjalna informacja: briefing Piotra Müllera i szefa BBN Jacka Siewiery na temat zdarzenia – już o 22.11.

Chwilę później, o godzinie 0.22, na ekranach telewizorów widzimy wyraźnie przestraszonego, a może tylko zdenerwowanego premiera, który wygłasza oficjalne oświadczenie o zajściu, jednocześnie nawołując do spokoju. Zaraz za nim, o godzinie 0.40, na ekranie pojawia się rozedrgany prezydent z uspokajającą mową, która wcale nie uspakajała. Od uderzenia rakiety minęło zaledwie dziewięć godzin. Co za tempo ma nasza władza! Od 15.40 cały świat zdążył się dowiedzieć o sprawie, zareagować medialnie, złożyć kondolencje czy wyrazy wsparcia, znudzić tematem i położyć spać, a już dziewięć godzin później pojawiają się najwyżsi polscy urzędnicy z uspokajającą mową. Czy to oznacza, że polscy obywatele są w naprawdę dobrych rękach?


Przeczytaj też:

Rakietowy skandal

Jak to się stało, że o tragicznym incydencie we wsi Przewodów wiedział i mówił cały świat, a my, Polacy, musieliśmy czekać na oficjalny komunikat naszych władz do późnych godzin nocnych?


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę