Fundamentalizm

Czekając na „Argo”

Loty przez ocean są zazwyczaj męczące, trzeba bowiem trochę czasu spędzić w samolocie. Zawsze staram się obejrzeć jakiś dobry film, bo to dla mnie jedyna taka czasowa okazja

Grzegorz Hajdarowicz
Foto: Autor nieznany, Public domain, via Wikimedia Commons

Tym razem podczas lotu Lizbona – Natal (Brazylia) mój wybór padł na amerykański film „Operacja Argo” – zdobywcę trzech Oscarów, który ma już swoje lata, bo to produkcja z 2012 r., z wybornym Benem Affleckiem w roli głównej. Dawno temu kupiłem ten film na DVD, ponieważ chciałem go obejrzeć z dziećmi w ramach takiego domowego „dokształcania”. Ja znałem trochę tę historię z życia, oni pewno mniej z lekcji historii (lub w ogóle). Jakoś jednak nigdy nam to nie wyszło, nie zmobilizowaliśmy się do domowej projekcji. Inne filmy wygrywały w konkursie, zapewne więc DVD gdzieś dzisiaj pewnie się kurzy na półce, może nawet jeszcze nierozpakowane z folii.

Zakładałem, że będzie to film o Iranie końca lat 70., o upadku monarchii i o operacji uratowania ludzi przed Strażnikami Rewolucji – religijnej rewolucji.

Rozparty w wygodnym fotelu business class portugalskich linii lotniczych TAP podjąłem decyzję: dłużej nie czekam, najwyżej może kiedyś drugi raz obejrzę razem z dziećmi. Film był już w dziale „Wielkich Klasyków”.

W „Operacji Argo” było wszystko: Iran, szach Reza Pahlawi, prezydent Jimmy Carter (obaj w dokumentalnych ujęciach), rozhisteryzowani, rozmodleni Irańczycy, napad na amerykańską ambasadę, ucieczka części jej personelu, CIA szukająca sposobu, aby ich wydostać do cywilizowanego świata. Dobrze zagrane, świetna scenografia, wartka, trzymająca w napięciu akcja, Ben Affleck wyborny. Mnie jednak przez cały film coś innego nurtowało – ten szaleńczy fanatyzm w oczach, gestach i działaniu ekstremistów religijnych – i to zarówno wśród tych z filmu fabularnego, jak i tych z fragmentów dokumentalnych, od czasu do czasu wstawianych w fabułę. Straszni ludzie, bezmyślni, zacietrzewieni, prowadzeni przez starca. Przecież Iran to był kiedyś normalny kraj, wielu Polaków znalazło tam schronienie w czasie II wojny światowej (ci od granicy z Białorusią tę lekcję historii spędzili zapewne paląc pety w toalecie). Może szach nie był idealny, może popełnił wiele błędów, ale czy jego odejście musiało wiązać się z taką totalną religijną histerią?

A u nas nawet szacha nie było, rządzili sobie poczciwcy i naiwniacy, mieli lepsze lub gorsze decyzje, certolili się każdego 11 listopada z marszem zbirów, mimo że to takie ważne polskie święto, taka ciepła woda w Iranie – przepraszam, źle mi się napisało, chodziło oczywiście o kran.

To kiedy aż tylu oszalało? Przyszły wybory 2015 r. i „poszło”. Dżin wydostał się z lampy, szczekaczki ruszyły, zmiany prawne w duchu lokalnego szariatu też, groteskowi zakonnicy w ważnym klasztorze modlą się o tani prąd, ktoś tam kropidłem próbuje wygnać choroby. Może do wkładania do pieca w celach leczniczych jeszcze daleko, ale już się pali książki, zdjęcia i flagi, wykrzykuje bezmyślnie groźne hasła na ulicach. Pobito już parę osób o ciemniejszym kolorze skóry…

I ten starzec Chomeini z Iranu patrzy na mnie z kadrów filmu, a jakby mu zdjąć turban i zgolić brodę,  czy on kogoś nie przypomina…?

Tak, to tylko film akcji, choć oparty na faktach. Najważniejsze, że prawdziwa akcja „Argo” się udała, był happy end – zaskakujący i nietuzinkowy pomysł uratował nieszczęśników i umożliwił im wyjazd z oszalałego kraju.

Może u nas też ktoś (bo na CIA bym nie liczył) taki szalony pomysł wymyśli i będzie kiedyś też happy end? Tylko nie po to, aby wszyscy normalni Polacy wyjechali, ale po to, by znowu w kraju nad Wisłą było normalnie, może nawet nudno i nieciekawie, ale… Wystarczy nam już szalonych ujęć w filmach,  zawsze przecież można użyć pilota. W normalnym życiu niestety tak to nie działa... To kto wymyśli nasze „Argo”?


Przeczytaj też:

Zostało 6 lat

Rządząca partia ustami przedstawiciela swojej efemerydy, właśnie wczoraj podała datę wyjścia z Unii Europejskiej - rok 2027. Gdzieś w jakiejś rozmowie z dużym portalem, niby marginalna, nie licząca się osoba to powiedziała, niby nic. Czy na pewno? Twardy elektorat dostał informację, działacze wyt...

Szatan nasz narodowy

Szatan i jego aniołowie zstąpili na świat, chcą być równi Bogu, ale przyjdzie kres tego szaleństwa, a pomsta będzie straszna.

O mirażu nacjonalizmu i religii

Spalenie w Kaliszu kopii statutu kaliskiego – oryginał nie dotrwał do naszych czasów – to obok powołania broniącej kościołów straży narodowej z szeregów „Bączkiewicz-Jugend” najbardziej flagowy przejaw aliansu religii i nacjonalizmu w Polsce. Przynajmniej na naszych oczach.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę