A jak karnawał w Europie, to tylko Wenecja (wiadomo, że jak w świecie, to tylko Rio!). Karnawałowa tradycja sięga w Wenecji XI wieku: wspólne siły pogaństwa, rzymskich obrzędów płodności doprawione sosem chrześcijaństwa wpisały się w symboliczne przejście w okres postu. Ponoć w czasach Republiki Weneckiej w niektórych latach bawiono się nawet 180 dni (pozazdrościć fantazji i budżetu). Bale maskowe, występy i pokazy zachwycały zarówno wtedy, jak i teraz. I nadal przyciągają tłumy. Najważniejsze były maski. One, tak jak Internet dzisiaj, dawały anonimowość, pozwalały się ukryć, schować ze swoją społeczną pozycją, rolą, z preferencjami seksualnymi. Dawały wolność, a ówcześni Wenecjanie potrafili z niej korzystać. Parady na ulicach i bale w pałacach zachwycały kiedyś i zachwycają dzisiaj. Kto niezależnie od płci nie chciałby paradować w pięknym XVIII-wiecznym stroju, ukryty pod maską, będąc trudno rozpoznawalnym dla otoczenia? Anonimowy, wolny, podziwiany! Zabawa pyszna, na całego, czasami przekraczająca normy obyczajowe, czasami szalona do rana. Warto się bawić. W codziennej bieganinie, rozwiązując często nierozwiązywalne problemy, zapominamy o sobie, zapominamy o swoim życiu i o tym, że wiecznie trwa ono tylko w religiach (zazwyczaj ciężko weryfikowalnych). Często odkładamy "na później” większe i mniejsze przyjemności, bo „teraz nie ma środków”, bo „teraz są ważniejsze sprawy”. Po latach uświadamiamy sobie, że to „później” nie nastąpiło i często jest już na nie za późno. Czy na pewno tak warto żyć? Czy trumna ma kieszenie i czy na pewno wierzymy w aniołki (takie z różowymi brzuszkami)? A może jest tylko „tu i teraz” i tylko to? Może warto ubrać maskę, wyzbyć się fałszywych uprzedzeń i ruszyć w tany na jakiejś ulicy lub w jakimś pałacu nad weneckim kanałem? Świat będzie barwniejszy, a może nasze życie lepsze, ciekawsze. I lepiej jest być w masce w realnym świecie niż samemu nad komputerem czy smartfonem, w Internecie. Wszystkim tego życzę, bo warto. Bawmy się! PS. Symptomatyczne, że obchody karnawału zniósł w 1797 r. Napoleon. Austriacy to podtrzymali. Nie w smak im była wolność na weneckich ulicach i w pałacach. Aż trudno uwierzyć, że oficjalnie karnawał przywrócono dopiero blisko 200 lat (!!!) później, w 1979 r.