Malarstwo

„Skały kredowe na Rugii”

Ponad dwa wieki temu Caspar David Friedrich, wybitny przedstawiciel niemieckiego romantyzmu, namalował pejzaż skrywający w sobie wiele znaczeń.

Agnieszka Niemojewska
Caspar David Friedrich, „Skały kredowe na Rugii” (Kreidefelsen auf Rügen), 1826. Foto: domena publiczna, via Wikimedia Commons

Natura była dla romantyków czymś idealnym, uduchowionym, a tym samym – wiecznie żywym. Malarze starali się uchwycić nie tylko nieprzemijające piękno przyrody, ale też zgłębić jej tajemnice. Jednym z tych, którzy potrafili dostrzec coś wyjątkowego w otaczającym nas krajobrazie, był Caspar David Friedrich. Zanim skupimy naszą uwagę na jednym z dzieł Friedricha, poznajmy bliżej jego samego.

Nieśmiały chłopak z prowincji

Ojciec Caspara Davida, Adolph Gottlieb Friedrich, był człowiekiem surowym i wymagającym. W Greifswaldzie, nadbałtyckim mieście portowym, prowadził wytwórnię mydła i świec, a dochód z niej musiał wystarczyć na utrzymanie licznej rodziny – żony Sophie Dorothei i dziesięciorga dzieci. Caspar David urodził się 5 września 1774 r. w domu przy ulicy Langen Gasse 28 jako szóste dziecko Friedrichów. Niestety, gdy miał zaledwie siedem lat, zmarła jego matka. Kilka lat później doszło do rodzinnej tragedii: w czasie nieroztropnej zabawy na lodzie starszy brat Caspara Davida uratował przyszłego artystę od niechybnej śmierci, ale sam zginął w lodowatych wodach Bałtyku. Zarówno te zdarzenia, jak i surowe protestanckie wychowanie miały ogromny wpływ na zainteresowanie Caspara Davida kruchością ludzkiego życia, potęgą przyrody i istotą Boga. Już jako nastolatek zaczął pisać głęboko religijne teksty, szybko jednak zrezygnował z literatury na rzecz malarstwa.

Miał 16 lat, gdy rozpoczął lekcje rysunku u Johanna Quistropa, profesora Akademii Sztuk Pięknych. Pod jego okiem doskonalił umiejętności, a profesor – dostrzegłszy talent w młodzieńcu – namówił go, by podjął studia w kopenhaskiej Akademii Sztuk Pięknych, którą wówczas uważano za jedną z najbardziej liberalnych uczelni w Europie. Jego nauczycielami byli pejzażyści, m.in. Jens Juel, Christian August Lorentzen i Nicolai Abraham Abildgaard. I choć sami zaliczali się do grona duńskiego neoklasycyzmu, to przekazali Friedrichowi wiedzę także o angielskich romantykach. Na studiach Friedrich nauczył się szkicowania modeli i rysowania motywów z otaczającej rzeczywistości, co miało wpływ na późniejszy jego sposób pracy: nigdy nie wykonywał swych pejzaży w plenerze. Obcował z naturą, by robić liczne szkice – na ich podstawie w swojej skromnej pracowni, gdzie na ścianach nie wisiały żadne obrazy, a w pomieszczeniu stała jedynie sztaluga, tworzył dzieło będące romantyczną wizją miejsca, które go zachwyciło.

Po czteroletnich studiach w Kopenhadze Friedrich uzupełnił swą edukację na największej niemieckiej Akademii Sztuk w Dreźnie. W tym czasie na życie zarabiał, udzielając lekcji rysunku i oprowadzając turystów, a każdą wolną chwilę spędzał, szkicując detale z otaczającego go krajobrazu. Wiosną 1801 r., po zakończeniu studiów, udał się w jedną z najważniejszych podróży – na bałtycką wyspę Rugię, której przyrodą i skalistym wybrzeżem po prostu się zachwycił.

Dojrzały romantyk

Początek XIX w. dla Friedricha był czasem nawiązywania istotnych dla jego rozwoju znajomości. Poznał poetę i pastora Ludwiga Kosegartena i malarza romantycznego Philippa Otto Runge. Latem 1802 r. wrócił do Drezna, gdzie zyskał uznanie miłośników i kolekcjonerów sztuki. Rosnąca popularność umożliwiła mu nawiązanie kontaktów m.in. z poetą Ludwigiem Tieckem, badaczem i filozofem przyrody Schubertem G. Heinrichem, kompozytorem Franzem Schubertem, poetą i dramatopisarzem Heinrichem von Kleistem czy malarzami Georgem F. Kerstingiem oraz Carlem G. Carusem. Dzięki tym znajomościom Friedrich pogłębił swoje romantyczne i religijne fascynacje, a także rozwinął własny styl artystyczny.

Jako dojrzały 30-latek przyciągnął uwagę krytyków sztuki. Z jednej strony jego pejzaże zdobywały nagrody (np. w 1805 r. pierwsze miejsce na konkursie w Weimarze), z drugiej – w 1808 r. klasycystyczny krytyk F. W. B. von Ramdohr zarzucił mu arogancję w tworzeniu sztuki. Friedrich, niezrażony uwagami na temat „Krzyża w górach”, podążył tą drogą – stworzył kolejne dzieła przepełnione symboliką i duchowością: „Mnicha na brzegu morza” i „Opactwo w dębowym lesie”. Oba mroczne, niepokojące, zmuszające do refleksji nad tajemnicą życia i śmierci, nad małością człowieka wobec Natury. Jego fascynacja przyrodą pogłębiła się wraz z poznaniem Karkonoszy, gdzie udał się w 1810 r. razem z Georgiem Friedrichem Kerstingiem. Szkicował góry jak oszalały, a rysunki te posłużyły mu później jako inspiracja do kolejnych obrazów (np. „Poranek w Karkonoszach”, „Krzyż w lesie”, „Wędrowiec nad morzem mgły”). Co charakterystyczne, postaci – jeśli w ogóle je malował – na jego obrazach zawsze odwrócone są tyłem do widza (lub co najmniej stoją bokiem), skupione na patrzeniu przed siebie lub na jakimś szczególe niewidocznym dla nas, zatopione w myślach i kontemplujące krajobraz. Sam podkreślał: „Muszę całkowicie oddać się otaczającej mnie przyrodzie. Zespolić z moimi chmurami i skałami, aby udało mi się pozostać tym, kim jestem. Potrzebuję przyrody, by porozumiewać się dzięki niej z Bogiem” (w: „Klasycy sztuki”, t. 13: „Friedrich”, red.: M. Pietkiewicz).

Pamiątka z podróży poślubnej

Na początku 1818 r. wydarzyło się coś zaskakującego: ten samotnik i melancholik poślubił młodszą od siebie o blisko 20 lat Christianę Carolinę Bommer. Urocza młoda żona wprowadziła wiele radości do życia uznanego i dojrzałego artysty (od 1816 r. członka Akademii Drezdeńskiej). Sam Friedrich tak to skomentował: „Dużo się zmieniło, odkąd «ja» przekształciło się w „my”. Mój stary, skromny dom zmienił się nie do poznania i tak się cieszę, że wszędzie jest tak czysto i przyjemnie» (op. cit.). Latem tego samego roku wybrał się wraz z żoną w podróż poślubną. Towarzyszył im brat Caspara Davida, Christian. Udali się najpierw na krótko do rodziny, a następnie na znaną już Friedrichowi wyspę. Kiedy tam przybyli, Rugia powoli stawała się miejscem uzdrowiskowo-turystycznym, choć jeszcze na początku XIX stulecia tak nie było. Artysta wykonał wówczas liczne szkice, dzięki którym – już w pracowni – stworzył kolejne dzieła. Jednym z nich były „Skały kredowe na Rugii”.

Pionowy pejzaż o wymiarach 90,5 x 71 cm to swoisty hymn pochwalny na cześć Natury. W audycji „Co się wydarzyło na kredowych skałach na Rugii?” dr Grażyna Bastek podkreślała: „gdy dziś pojedziemy na wybrzeże podziwiać klify otaczające wyspę, możemy poczuć się rozczarowani, jeśli najpierw poznamy te miejsca oczami Friedricha. Nic nie jest tam takie groźne, wysokie, monumentalne, może wręcz nie istnieć” (www.polskieradio.pl, 26 lutego 2017 r.). Znawcy sztuki do dziś nie ustalili, jakie miejsce ukazuje obraz Friedricha. Przypuszcza się, że może chodzić o okolice  Wissower Klinken w parku narodowym Jasmund, choć nawet tam kredowe klify nigdy nie były tak strzeliste, jak na obrazie (nie istniały tam wówczas, zostały później stworzone przez siły natury, ale w ostatnich latach postępująca erozja zmniejszyła je znacznie).

Zanim spróbujemy „rozszyfrować” dzieło, poznajmy w telegraficznym skrócie dalsze losy Friedricha.  W 1819 r. na świat przyszła pierwsza córka artysty i  jego żony, Emma, cztery lata później Agnes Adelheid, a w 1824 r. urodził się syn Gustav Adolf. Wśród małżonków dochodziło do scysji, głównie z powodu trudnego charakteru Friedricha, jego napadów wściekłości i zazdrości. Wkrótce oskarżył żonę o niewierność i ponownie udał się na Rugię, tym razem samotnie, a następnie do uzdrowiska w Teplitz. Mimo poprawy zdrowia zaniedbywał malowanie, w efekcie jego rodzina znalazła się w trudnej sytuacji finansowej. Prawdziwe problemy zaczęły się jednak w 1835 r., gdy Friedrich przeszedł pierwszy udar mózgu. Zdołał się po nim pozbierać, choć niewiele już malował, a tematyka jego prac była mocno pesymistyczna (m.in. „Trumna przy otwartym grobie”, „Sowa nad grobem”). Kolejny udar mózgu – w 1837 r. – skończył się niemal całkowitym paraliżem. Friedrich męczył się jeszcze trzy lata: zmarł 7 maja 1840 r. w Dreźnie.

Hymn na cześć Natury

Skupmy nasz wzrok na reprodukcji „Skał kredowych na Rugii” (oryginał wisi w Museum Oskar Reinhart w szwajcarskim Winterthur). Według krytyków sztuki Friedrich pierwotnie namalował tylko pejzaż, a trzy postaci domalował później. Świadczą o tym widoczne na oryginale przebijające przez owe postaci fragmenty skał czy gałązek. Krajobraz został przez artystę skomponowany niezwykle starannie, „z zachowaniem klasycznych proporcji i perspektywy”, jak podkreśliła dr Grażyna Bastek w cytowanej wyżej audycji, dodając: „jako widzowie stoimy w cieniu, za postaciami umieszczonymi na pierwszym planie, trochę od nich wyżej, jakbyśmy byli zawieszeni na jakiejś półce skalnej. Cień tworzą dwa drzewa po obu stronach obrazu, których gałęzie zamykają kompozycję. W oddaleniu mamy kolejną kulisę, którą tworzą kredowe skały i zamykają obraz łukiem u dołu. W tym wytworzonym przez drzewa i skały «oknie», w oddaleniu, widzimy morze chyba w czasie zachodu słońca – daleko na horyzoncie mamy pomarańczową łunę na wodzie i niebie. I jeszcze dwie samotne żaglówki, ledwie widoczne”.

Nie mniej ważne od majestatycznej przyrody są trzy postacie. Patrząc od lewej, to prawdopodobnie: żona Friedricha, sam artysta i jego brat Christian. Nie widzimy wyraźnie ich twarzy, ale każde z nich w różny sposób reaguje na rozpościerający się widok. Kobieta w czerwonej sukni – symbolizującej jedną z cnót: miłość – przejawia zarówno ciekawość (wskazuje coś wyciągniętą prawą ręką), jak i strach przed siłami Natury (przytrzymuje się gałęzi, gdy wychyla się ku przepaści). Pośrodku starszy z mężczyzn zdjął kapelusz, odrzucił laskę i niemal pełznie, by popatrzeć na urwisko. Natomiast młody mężczyzna, ubrany w stój staroniemiecki typowy dla studentów i opierający się o pień drzewa, wyraźnie stoi zapatrzony w dal, kontempluje rozpościerający się przed nim widok. Jego postać łączy w sobie zachwyt nad pięknem Natury i zadumę nad jej niezgłębionymi tajemnicami. 



Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę