Na brytyjskim rynku pojawił się suplement diety przeciwko kacowi. Szwedzka firma sprzedaje preparat o nazwie Myrkl, reklamując go jako „pigułka przed piciem, która działa”. Suplement jest probiotykiem zawierającym dwie przyjazne dla jelit bakterie – Bacillus subtilis i Bacillus coagulans – produkowane ze sfermentowanych otrębów ryżowych. Bakterie te w naturalny sposób rozkładają alkohol na wodę i dwutlenek węgla. Kwasoodporna kapsułka chroni bakterie przed naturalnymi kwasami żołądkowymi, dzięki czemu mogą one dotrzeć do jelita, gdzie większość alkoholu jest wchłaniana do krwiobiegu. Wsparciem dla bakterii jest porcja witamin.
Kac, który jest karą za dobrą zabawę poprzedniego dnia, wynika głównie z odwadniającego działania alkoholu. Żołądek też może ucierpieć w wyniku kontaktu z alkoholem, ale także z aldehydem octowym, który jest jego metabolitem, czyli produktem rozkładu. Teraz możemy w końcu pić bezkarnie!
Tabletkę suplementu należy zażyć 2 godziny przed piciem. Powoduje ona przyspieszony rozkład alkoholu – podobno aż 70% w 60 minut. Oznacza to, że jeśli wypijemy 100 gram czystej wódki 40% zawierającej 40 g czystego alkoholu, to nasz organizm przyswoi zaledwie 12g. Czyli tyle samo co w małym kieliszku...
Stop! Coś tu nie gra! Jeśli organizm przyswoi tylko tyle co w małym kieliszku, to wszystkie przyjemne efekty działania alkoholu będą słabsze i przyjdą później. Co z euforią i zwiększoną aktywnością? Co z zanikiem krytycyzmu, zataczaniem się i bełkotliwą mową? Przecież nie po to pijemy, aby być trzeźwymi. Już mistrz Himilsbach zauważył, że „picie wódki to jest wprowadzanie elementu baśniowego do rzeczywistości”, a tymczasem Myrkl ten element baśniowy osłabia. Ja wszystko rozumiem, ale skoro nie mam mieć kaca dzięki preparatowi, który powoduje, że nie jestem pijany, to wolę nie mieć kaca, nie pijąc.