Niemcy

Jak wycenić Zagładę? Część II

Brak precyzyjnej księgowości dotyczącej zrabowanego mienia żydowskiego skutkuje dzisiaj całkowicie wydumanymi roszczeniami potomków i krewnych ofiar. Na przykład środowiska żydowskie, które oczekują od Polski wypłaty odszkodowań, szacują utracone mienie na 65–70 mld USD.

Paweł Łepkowski
Banknot z łódzkiego getta. Foto: Tadeo241, Public domain, via Wikimedia Commons

W 1999 r. niezależny brytyjski tygodnik „The Economist” podjął się próby wycenienia kosztów Zagłady i zysków, jakie mogli osiągnąć na niej niemieccy zbrodniarze. Ale swoje obliczenia magazyn oparł na zupełnie fikcyjnych wyliczeniach odszkodowań, jakich domagają się środowiska żydowskie od poszczególnych państw i instytucji, a nie na rzetelnych statystykach prowadzonych przez nazistów. Czy sam fakt istnienia w latach 40. i po wojnie procedur ułatwiających niemieckim zbrodniarzom przelewanie pieniędzy płynących z gett i obozów koncentracyjnych na konta w bankach szwajcarskich jest powodem, aby środowiska żydowskie miały prawo domagać się od rządu Szwajcarii 1,5 mld USD rekompensaty? Kto i na jakiej podstawie doszedł do takich konkluzji?

Prowadzone przez SS getta żydowskie i obozy koncentracyjne były jednostkami kierującymi się ścisłymi zasadami gospodarki rynkowej. Było to przestrzegane do tego stopnia, że te ponure kolonie karne posiadały nawet własne waluty i systemy monetarne. Do dzisiaj przetrwały i posiadają dużą wartość historyczną banknoty emitowane dla utrzymania pozorów życia gospodarczego w getcie łódzkim czy wzorcowym niemieckim getcie Theresienstadt.

Znany niemiecki numizmatyk Albert Pick w swojej książce „Złoto obozów koncentracyjnych: 1933–1945” opisał mechanizm obrotu kuponami imitującymi banknoty w takich obozach jak Dachau czy Oranienburg. Zadziwiające, że w tym absolutnie chorym systemie niewolniczej eksploatacji ktoś z komendantury obozu był zdolny zaproponować pomysł „motywowania” więźniów kuponami, za które w kantynie obozowej mogli dostać kawałek chleba lub odrobinę ciepłej zupy z brukwi. Brytyjski historyk Richard Geehr w swojej książce „Letters from the Doomed: Concentration Camp Correspondence 1940–1945” cytuje nawet więźnia nr 11647 z bloku 28/3 w obozie pracy Dachau KIII, który 8 kwietnia 1940 r. pisał do swojego krewnego z Łodzi, że za te kupony może sobie czasami kupić miód, marmoladę, a nawet ciasteczka.

Nie mamy żadnej pewności, czy ten „przytulny” obraz Dachau nie został zafałszowany na rozkaz cenzurujących listy władz obozowych. Z reguły racje żywnościowe w większości obozów koncentracyjnych wynosiły ok. 1000 kalorii, czyli pięć razy mniej niż potrzebował ciężko pracujący więzień. Długość jego życia oprawcy szacowali maksymalnie na 2–4 tygodnie. Przy czym z przyczyn ekonomicznych zalecało się doprowadzenie więźnia do śmierci z przepracowania.

Chciwość zbrodniarzy

Od marca 1942 r. podległy obergruppenführerowi Theodorowi Eickemu Inspektorat Obozów Koncentracyjnych został włączony w skład Głównego Urzędu Gospodarczo-Administracyjnego SS. Czarny zakon morderców Himmlera stawał się powoli niezależnym imperium gospodarczym. Kradzież mienia więźniów miała mieć wyłącznie charakter zorganizowany. Wszelkie próby dorabiania się kosztem więźniów, wynoszenia kosztowności przez załogi obozowe, nawet przez wysokich rangą oficerów SS, kończyły się poważnymi konsekwencjami. Skorumpowani esesmani, którym udowodniono winę, w najlepszym razie sami trafiali do obozów koncentracyjnych, gdzie często przez swoich dawnych kolegów byli traktowani gorzej niż polscy czy żydowscy więźniowie. Dla więźniów widok dawnego esesmana w pasiaku był ostatnim przejawem sprawiedliwości Opatrzności w świecie jej pozbawionym.

Wyżsi rangą oficerowie SS, którym udowodniono wykorzystywanie eksterminacji więźniów dla własnych zysków, lądowali w bardzo surowym więzieniu dla esesmanów w Pradze, po czym byli wysyłani na najtrudniejsze odcinki frontu wschodniego lub wcielani w szeregi 36. Dywizji Grenadierów Waffen SS, dowodzonej przez oberführera Oskara Dirlewangera, sadystę i zbrodniarza odpowiedzialnego m.in. za torturowanie i zamordowanie tysięcy polskich cywilów podczas powstania warszawskiego. Taki los spotkał na przykład kilku wysokich rangą esesmanów z oddziałów podlegających gruppenführerowi Odilo Globocnikowi, którzy połasili się na kosztowności zrabowane 116 tysiącom ofiar Akcji Reinhard prowadzonej w łódzkim getcie od stycznia do września 1942 r.

Zdarzało się też, że skorumpowani esesmani stawali przed plutonem egzekucyjnym. Wiosną 1945 r. sąd specjalny SS pod przewodnictwem Kondrada Morgena skazał na śmierć dwóch komendantów obozu na Majdanku: Karla Otto Kocha oraz Hermanna Florstedta.

Raczej już nigdy nie poznamy skali korupcji SS i urzędników niemieckiego aparatu państwowego. Nigdy też nie będziemy w stanie ocenić, ile powojennych niemieckich fortun i przedsięwzięć gospodarczych powstało dzięki kapitałowi zrabowanemu ofiarom hitlerowskiego ludobójstwa. Pewne jest natomiast, że to przede wszystkim czysta chciwość popychała moralnych zwyrodnialców w mundurach SS do zbrodni na niewinnych ludziach.

Klasycznym przykładem jest zabójstwo trzech bardzo zamożnych lwowskich profesorów: matematyka Kazimierza Bartla, wybitnego lekarza Jana Greka oraz chirurga Tadeusza Ostrowskiego. Zaraz po egzekucji z ich willi zniknęły obrazy, rzeźby, antyki, biżuteria, a nawet dywany. W grabieży brał udział m.in. holenderski kolaborant i funkcjonariusz wywiadu SS Pieter Menten. Zrabowany majątek zamordowanego polskiego profesora posłużył później zbrodniarzowi jako kapitał założycielski jego przedsiębiorstw. Po wojnie holenderski złodziej znalazł się na szóstym miejscu wśród najbogatszych mieszkańców Holandii.


Przeczytaj też:

Jak wycenić Zagładę? Część I

W latach 1933–1945 Niemcy wybudowali około 12 tys. obozów koncentracyjnych i obozów zagłady. Wszystkie były dochodowymi przedsiębiorstwami, przynoszącymi hitlerowskim zbrodniarzom pokaźne zyski.

Niemieckie odszkodowania wojenne dla Polski to nie kwestia polityczna, ale moralna

Trzy lata temu napisałem do „Rzeczpospolitej" felieton o konieczności ubiegania się przez polski rząd o odszkodowania wojenne od Niemiec. Miałem wówczas nadzieję, że ten problem jest na tyle ważny z punktu widzenia polskiego interesu narodowego oraz elementarnej sprawiedliwości dziejowej, że nikt...

Niemiecki parasol dla przestępców

Czy Niemcy zostali należycie ukarani za swoje zbrodnie w czasie II wojny światowej? Nie, ponieważ nie płacą odszkodowań wojennych, mimo że z formalnego punktu widzenia procesy norymberskie potwierdziły, iż Niemcy – łamiąc prawo międzynarodowe – napadły na Polskę, Holandię, Belgię, Danię, Norwegię...


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę