Na ekrany kin zawitał bardzo wartościowy, choć o dosyć nieadekwatnym tytule film dokumentalny przybliżający historię Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, a wkrótce i nowych błogosławionych Kościoła Katolickiego – Wiktorii i Józefa Ulmów. Dlaczego poprawiłabym nieco jego tytuł „Historia jednej zbrodni”? Bo 24 marca 1944 roku w Markowej Niemcy nie zabili tylko jednej, ale aż szesnaście osób. Śmierć każdej z nich, włącznie z nienarodzonym jeszcze dzieckiem, które zginęło w łonie Wiktorii – to odrębna, przerażająca zbrodnia. Patrząc zaś z jeszcze szerszej perspektywy – całego Holocaustu – trzeba stwierdzić, że naziści popełnili tych zbrodni wręcz nieprzeliczalnie dużo.
Jako pierwsi zginęli ukrywani przez Ulmów Żydzi. Niemcy odkryli ich śpiących na strychu i nie kłopocząc się nawet sprowadzaniem ich na dół, rozstrzelali wszystkich na miejscu. Potem zamordowali gospodarzy. Wiktoria była wówczas w zaawansowanej ciąży, ale dla katów nie miało to żadnego znaczenia. Następnie zbrodniarze krótko naradzali się nad tym, jak postąpić z sześciorgiem dzieci rodziny. Argumentem wystarczającym do podjęcia decyzji o pozbawieniu małych Polaków życia okazała się cyniczna troska, aby „wieś nie miała z sierotami problemów”. Obłędnie przerażone i zszokowane dzieci, które przed chwilą były świadkami śmierci swoich rodziców, zastrzelono z zimną krwią.
Z tymi oraz innymi makabrycznymi szczegółami zapoznaje widza wstrząsający dokument „Historia jednej zbrodni”. Produkcja zaprasza nas za kulisy tej relatywnie znanej, choć niezmiennie szokującej zbrodni okupanta. Zapoznajemy się nie tylko z perspektywą żyjących jeszcze krewnych Ulmów, ale mamy okazję prześledzić również losy morderców, którzy nigdy nie ponieśli zasłużonej kary i dożyli swoich dni, ciesząc się spokojem, miłością i szacunkiem rodziny, przyjaciół oraz lokalnej społeczności. Duszącego poczucia niesprawiedliwości nie łagodzi w żaden sposób fakt, że obecnie w ich rodzinnych miastach wiszą małe, skromne tabliczki z informacjami o popełnionych zbrodniach, a ze strony władz tych miejscowości płyną w stronę Polski powściągliwe wyrazy ubolewania. Oczywiście to dobrze, że po tylu latach prawda dociera do coraz większego grona odbiorców, ale czy naprawdę przez dziesięciolecia nie można było tych ludzi właściwie ukarać? Albo chociaż nie wynosić ich na piedestały, nie obsypywać urzędami i stanowiskami, nie przechodzić do porządku dziennego nad mogiłami tysięcy niewinnych ofiar…?
Jakże trudno pogodzić się z tak właśnie wyglądającą rzeczywistością. Nie mamy jednak innego wyjścia, gdyż kaci zmarli i wymknęli się ludzkiemu wymiarowi sprawiedliwości. Warto też wyciągnąć pewną lekcję na przyszłość i mieć świadomość, że sprawa ukarania zbrodniarzy wojennych powinna stać się pierwszą i priorytetową, jaką należy uregulować po zawieszeniu działań zbrojnych. Oby stało się tak zwłaszcza w kontekście aktualnego konfliktu w Ukrainie.
„Historia jednej zbrodni” to jednak wbrew pozorom w pierwszej kolejności opowieść nie o mordercach i śmierci, a o życiu i jego obrońcach. Poznajemy bliżej rodzinę Ulmów, a ich wyobrażenie szlachetnych, choć bardzo prostych ludzi okazuje się zaskakująco rozbieżne z obrazem prezentowanym nam na ekranie. Jak się bowiem okazuje, Wiktoria i Józef nie byli wcale niewykształconymi rolnikami, spędzającymi całe życie na polu. Pomimo mnogich obowiązków związanych z powiększającą się rodziną oraz pracą na roli, znajdowali też czas na samorozwój. Józef był wziętym fotografem, a uwiecznianie w ten sposób wspólnych chwil z bliskimi stanowiło jego wielką pasję. Wiktoria z kolei pobierała kursy na Uniwersytecie Ludowym, a swoim zamiłowaniem do wiedzy i wykształcenia zarażała dzieci, czuwając nad ich edukacją oraz niejednokrotnie samej ucząc maluchy pisania i czytania.
Ulmowie z pewnością byli więc inteligentnymi, świadomymi ludźmi. Musieli zdawać sobie sprawę, że konsekwencją ukrywania Żydów może stać się zagłada całej rodziny, ale pomimo tego nie odmówili pomocy sąsiadom wyznania mojżeszowego, gdy ci zapukali do ich drzwi w krytycznym roku 1942. Przez ponad 2 lata wieloosobowe rodziny Ulmów i Goldmanów funkcjonowały pod jednym dachem, dzieląc troski życia codziennego, wzdrygając się ze strachem na każde odgłosy we wsi i zastanawiając, czy czasem dany dzień nie okaże się ich ostatnim. Rankiem 24 marca 1944 roku nie musieli się dłużej nad tym zastanawiać. Zyskali tę pewność, gdy ujrzeli wtaczające się na podwórze furmanki wypełnione uzbrojonymi po zęby żandarmami. Możliwe, że Ulmowie mieli nadzieję, iż oprawcy zlitują się chociaż nad kilkuletnimi dziećmi. Pewną wyjątkowo specyficzną pociechę może tu stanowić fakt, że tak naprawdę nigdy nie dowiedzieli się, w jak kolosalnym byli błędzie. Zginęli bowiem przed swoimi dziećmi. Los tym samym oszczędził im widoku bestialsko mordowanego potomstwa.
We wrześniu 2023 roku Kościół planuje wynieść całą rodzinę Ulmów do chwały ołtarzy. Osobiście w pełni rozumiem i popieram tę decyzję, a co więcej – uważam, że trudno wręcz znaleźć ludzi, którzy na takie wyróżnienie zasługiwaliby bardziej, niż rolnicy z Markowej. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15,13)” – jasno zadeklarował Chrystus 2000 lat temu. Dziś, w dobie kryzysu uwikłanej w rozliczne skandale instytucji Kościoła warto przypomnieć, w czym tak naprawdę tkwi źródło i piękno chrześcijańskiej wiary, tak często przesłaniane przez pazernych na wpływy i majątki, romansujących z władzą hierarchów. W dobie odznaczania Krzyżem Komandorskim Odrodzenia Polski arcybiskupa Jędraszewskiego, człowieka słynącego z propagowania nienawiści i nietolerancji warto pokazywać, na czym faktycznie polegają wartości patriotyzmu i miłości bliźniego. Bo o tym, że Ulmowie osiągnęli niedoścignione mistrzostwo w realnym kultywowaniu miłości bliźniego – tego najwspanialszego z bożych przykazań – nie ma najmniejszej wątpliwości.
Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.