Kryptowaluty

Rządy zniesławiają inwestorów kryptowalutowych

Przedstawiciele władz wielu krajów od dawna twierdzą, że kryptowaluty służą do prania brudnych pieniędzy na masową skalę. Entuzjaści wirtualnych aktywów przekonują natomiast, że kryptowaluty dają pełną anonimowość w sieci. Twierdzenia obu grup to bzdury.

Hubert Kozieł
Foto: Sergei Tokmakov Terms.Law | Pixabay

Słuchając niektórych rynkowych guru i oficjeli z banków centralnych można odnieść wrażenie, że bitcoin oraz inne kryptowaluty służą niemal wyłącznie jako narzędzia wykorzystywane w działalności kryminalnej. Z bitcoinów mają więc masowo korzystać terroryści, dilerzy narkotykowi oraz hakerzy przeprowadzający ataki typu ransomware (blokujące dostęp do plików w komputerze, jeśli się nie zapłaci okupu). – Kryptowaluty są wykorzystywane do prania zysków internetowych sprzedawców narkotyków, a także są narzędziem do finansowania terroryzmu – stwierdziła Janet Yellen, amerykańska sekretarz skarbu i zarazem była prezes Fedu. – To wysoce spekulacyjne aktywa, które są wykorzystywane  do różnych dziwnych biznesów oraz do interesującej, choć kompletnie godnej potępienia aktywności związanej z praniem brudnych pieniędzy – powiedziała Christine Lagarde, szefowa Europejskiego Banku Centralnego. – To narzędzia porywaczy i sprawców wymuszeń – narzekał Churlie Munger, wiceprezes firmy inwestycyjnej Berkshire Hathaway. „Bardzo niewielu ludzi wykorzystuje bitcoiny, by płacić rachunki, ale niektórzy używają ich, by płacić za narkotyki oraz ingerować w wybory" – pisał ekonomiczny noblista Paul Krugman. Czy jednak dane potwierdzają słowa tych autorytetów? Czy bitcoin jest rzeczywiście  tak chętnie wykorzystywany przez przestępców i terrorystów?

Wszelkie dostępne analizy mówią, że wykorzystywanie kryptowalut w działalności przestępczej jest zaskakująco małe. Firma CipherTrace wyliczyła, że w 2020 r. działania przestępców były odpowiedzialne za zaledwie 0,5 proc. wolumenu transakcji na rynku bitcoina. Z badań firmy Chainalysis wynika natomiast, że w latach 2017–2020 udział tego typu transakcji we wszystkich operacjach przeprowadzonych z udziałem bitcoinów wynosił mniej niż 1 proc. W 2020 r. sięgał on zaledwie 0,3 proc., co odpowiadało tylko 10 mld USD.  W pierwszych latach istnienia ten współczynnik był większy. W 2012 r. dochodził do 7 proc., ale po tym jak w październiku 2013 r. zamknięto rynek darknet Silk Road, na którym sprzedawano leki bez recepty i narkotyki, udział ten spadł w okolice 1 proc. Z danych Chainalysis wyraźnie wynika, że zamknięcie każdego dużego rynku darknet powoduje spadek przestępczych transakcji bitcoinowych, a za ich wzrost głównie odpowiadają różnego rodzaju piramidy finansowe.  "Zidentyfikowane przypadki prania pieniędzy za pomocą kryptowalut są relatywnie małe w porównaniu do ilości pieniędzy pranych za pomocą tradycyjnych metod" - mówił natomiast raport BAE Systems dla SWIFT z 2020 r.

Nielegalna działalność w całej gospodarce globalnej jest bardzo ostrożnie szacowana na od 2 proc. do 4 proc. światowego PKB. Na przestępstwa z udziałem kryptowalut przypada z tego nieznaczny ułamek. 10 mld USD, czyli szacowana wartość podejrzanych transakcji z udziałem bitcoina w 2020 r., to nieco mniej niż banki z całego świata zapłaciły w zeszłym roku w ramach grzywien za pranie brudnych pieniędzy. Dużo więcej środków jest wyłudzanych za pomocą kart płatniczych. W 2018 r. ukradziono w ten sposób na świecie 27 mld USD. Najchętniej wykorzystywaną metodą płatności w transakcjach przestępczych wciąż zaś pozostaje gotówka. Kenneth Rogoff, znany ekonomista z Uniwersytetu Harvarda, szacował nawet, że jedna trzecia spośród banknotów dolarowych znajdujących się w obiegu jest używana w handlu narkotykami i do uchylania się od płacenia podatków. Wygląda więc na to, że kryptowaluty mogą dla przestępców stanowić formę dywersyfikacji portfela, ale znaczną większość swoich środków trzymają oni w bardziej tradycyjnych aktywach. Dla celów transakcyjnych kryptowaluty bywają natomiast mało praktyczne, ze względu na dużą zmienność ich kursów.

Mitem jest również to, że kryptowaluty dają przestępcom totalną anonimowość. "Kryptowaluty, pomimo rzekomej anonimowości jaką zapewniają przestępcom, dają służbom ochrony prawa niezwykłe narzędzie do śledzenia: blockchain. O ile historyczne rejestry blockchain nie zawierają nazwisk uczestników transakcji, to zapewniają śledczym obfite informacje na temat tego, jak, kiedy oraz jaką ilość kryptowalut transferowano. Co więcej, te informacje są dostępne publicznie. Nie potrzeba żadnych nakazów sądowych, by je dostać. Śledząc bitcoiny, służby ochrony prawa mogą korzystać z darmowych narzędzi open-source, takich jak Blockchain Explorer" – pisano we wrześniu 2019 r. w  "Journal of Federal Law and Practice", czasopiśmie naukowym Departamentu Sprawiedliwości USA. Amerykańscy stróże prawa wielokrotnie chwalili się, że dzięki przeglądaniu rejestrów blockchain udawało im się namierzać oszustów, terrorystów i pedofilów. Zresztą udało im się przecież odebrać część okupu hakerom zaangażowanym w atak na rurociąg Colonial.  Gdy w lipcu 2020 r. hakerzy włamali się na serwery Twittera i zamieścili na kontach celebrytów linki zachęcające do udziału w bitcoinowej piramidzie, zostali zidentyfikowani po zaledwie dwóch tygodniach. Śledczy wpadli na ich trop, analizując rejestry blockchain. Kryptowaluty nie są więc bezpiecznym środkiem płatniczym dla przestępców.

– Kryptowaluty dają agencjom ochrony prawa zwiększone możliwości do śledzenia transakcji. Rząd USA powinien włączyć je do systemu finansowego i regulować w odpowiedni sposób – stwierdził podczas przesłuchania w Kongresie w lutym 2021 r. Daniel Glaser, były podsekretarz stanu ds. zwalczania przestępstw finansowych i finansowania terroryzmu. Oficjele z amerykańskich służb specjalnych nieoficjalnie przyznają, że dużo łatwiej im śledzić transakcje z udziałem kryptowalut niż transakcje transgraniczne realizowane poprzez tradycyjny system bankowy. Ograniczanie transakcji kryptowalutowych przez regulatorów przyniosłoby więc wszelakim służbom specjalnym i policjom więcej szkody niż pożytku.


Przeczytaj też:

Bitcoin psuje klimat

Nie, nie chodzi o złe nastroje na rynkach walutowych w czasie, kiedy swiat drży przed rosyjską inwazją na Ukrainę. Ale prawdziwe psucie klimatu na naszej planecie. Bitcoin pod tym względem jest równie szkodliwy jak wydobywamie i spalanie węgla.


Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę