O tak zwanym Polskim Ładzie w ostatnich dniach jakby ucichło. Być może rząd zajął się dojściem do ładu w sporze z Czechami o kopalnię w Turowie. Może zajmuje się tym, by lad zapanował także w sprawie kont poczty elektronicznej ministrów.
Jednak to nie znaczy, że władze odpuszczą sobie wprowadzanie nowych porządków w finansach państwa. To jest nieuchronne, bo w końcu trzeba skądś wziąć pieniądze na sfinansowanie gigantycznych wydatków poniesionych na wspieranie gospodarki w koronawirusowym kryzysie.
Niestety, na razie wszystko wskazuje na to, że rząd sięgnie po te pieniądze do kieszeni podatników i zrobi to w nieładnym stylu. Nieładnym, bo w otoczce obłudnej propagandy. Bo przekaz poszedł taki: podnosimy kwotę wolną od podatku, miliony obywateli na tym skorzystają. Nie podnosimy podatków. System będzie bardziej sprawiedliwy.
I rzeczywiście, w zapowiedziach stawki procentowe CIT, PIT i VAT ani drgnęły. Gorzej, gdy przyjrzeć się szczegółom. Bo na przykład PIT oblicza się z użyciem wielu zmiennych, takich jak kwota wolna, ulgi czy odliczenia składek. A właśnie owa kwota wolna nie będzie stosowana przy obliczaniu podatku od jednoosobowych przedsiębiorców płacących prosty, 19-procentowy podatek. I podobnie jak inni podatnicy nie będą mogli odliczyć oni sobie od podatku składki zdrowotnej.
A przecież właśnie ta prosta danina była pomyślana jako zachęta dla rozwoju przedsiębiorczości. Przypomnijmy: wprowadził ją z początkiem 2004 roku Sojusz lewicy Demokratycznej. Argumentowano to mniej więcej tak: indywidualny przedsiębiorca ryzykuje samodzielne działanie wbrew różnym koniunkturom i kryzysom, więc nie dręczmy go wysokim podatkiem. Niech płaci te 19 proc. i dźwiga naszą gospodarkę. Przecież za kilka miesięcy wchodzimy do Unii Europejskiej, a tam jest silna konkurencja, więc przynajmniej tym drobnym ulżyjmy. Takie ewidentnie liberalne rozwiązanie wprowadziło ugrupowanie określane jako lewicowe.
Dziś, podczas rządów partii, które określają się jako prawicowe, to proste rozwiązanie może zniknąć. Eksperci już wyliczają, że małemu przedsiębiorcy będzie się opłacało nawet założyć jednoosobową spółkę z o.o., aby nie płacić więcej. I cóż, że kosztem formalności z rejestracją i utrzymywaniem spółki. W rezultacie wprowadzana w ramach Polskiego Ładu „sprawiedliwość” będzie oznaczała, że przedsiębiorcy, którzy ponoszą wielkie ryzyko w kryzysowym czasie zarazy, mają płacić więcej. A osoby na etatach czy emeryci, w porównaniu z nimi ekonomicznie bezpieczniejsi, być może odczują ulgę.
Może w przypadku tych ostatnich cel propagandowy zostanie osiągnięty, ale takiego zachowania nie da się nazwać ładnym. Bo istotne elementy nowych porządków są ujawniane po cichu i półgębkiem. A przecież to nie koniec. Wyraźnie zapowiedziano, że projekty ustaw, czyli konkrety, pojawią się dopiero jesienią. I dopiero wtedy dowiemy się, jakie naprawdę będą te zapowiadane ułatwienia w podatkach czy formalnościach budowlanych.
Najlepiej by było, gdyby rząd usiadł do stołu z przedsiębiorcami i szczerze powiedział: jest kryzys, musimy zacisnąć pasa, przez jakiś czas będzie trudniej, może dogadajmy się nad jakimś optymalnym wyjściem. Niestety, wybrano metodę obłudnej propagandy.
Przedsiębiorcy, nawet ci drobni, potrafią liczyć. Tych, którzy płaca liniowy PIT jest ponad 700 tysięcy. Jeśli rząd wdroży plany przykręcenia im podatkowej śruby, raczej nie będzie mógł liczyć na głosy tych przedsiębiorców i ich rodzin w przyszłych wyborach.