Rok 2022 dobiega końca i czas na podsumowanie. Jeszcze do późnego lata-jesieni w Polsce panowały niemal szampańskie nastroje. Konsumenci nie szczędzili na wydatkach, firmy korzystały garściami z wolniejszej, ale wciąż rosnącej gospodarki, mając w pamięci i na kontach bankowych „sutą” i zyskowną minioną dekadę. Rząd również się cieszył, bo rosły wpływy budżetowe – raz dzięki inflacji, dwa – zmianom w przepisach podatkowych, które negatywnie odczuli zwłaszcza przedsiębiorcy i samorządy. I przyszła jesień. Wszystkim: konsumentom, przedsiębiorstwom, a nawet rządowi (jeśli chodzi o sytuację budżetową), w tym również analitykom i ekonomistom, optymizm gdzieś wyparował. Z tygodnia na tydzień coraz bardziej. W ślad za tym podążają, choć z opóźnieniem, twarde dane statystyczne.
Pytanie, jak z początku roku: co dalej, co przyniesie 2023 rok? Na początku 2022 r. panowała „tylko” niepewność co do rozwoju sytuacji w gospodarce. Teraz jednak niepewność wydaje się mniejsza, optymizmu niewiele, za to wzmaga się coraz szerszy pesymizm. Jeszcze na początku grudnia inwestorzy cieszyli się z rajdu św. Mikołaja na giełdach. Indeksy światowe (w tym polski WIG) rosły w oczekiwaniu na koniec zaostrzania polityki pieniężnej przez banki centralne. Kiedy to się niemal zmaterializowało, do głowy inwestorów zaczęło docierać co innego: widmo zbliżających się kłopotów w gospodarce. Europejski Bank Centralny oficjalnie wypalił w grudniu, że Europę czeka recesja, a pomimo tego wcale nie należy liczyć na obniżki stóp procentowych. Św. Mikołaj w jednej chwili gdzieś się schował, a czerwień na nowo zaczęła dominować na parkietach. Wydaje się, że na dłużej.
A co z Polską? Generalna prognoza i oczekiwania są takie, że inflacja osiągnie szczyt w lutym lub w marcu (ma przekroczyć 20 proc.!). Również w I półroczu mamy zanotować dołek w gospodarce, od którego się odbijemy. Tyle oficjalne przewidywania. Czy tak się właśnie stanie? Połowicznie. Inflacja zapewne osiągnie swój szczyt późną zimą, ciągnięta później w dół tańszymi surowcami, ale przede wszystkim mocno ograniczoną konsumpcją i inwestycjami. Gorzej będzie natomiast z gospodarką, która będzie się musiała zmierzyć z pierwszą, tak poważną od niemal 30 lat recesją. Wątpliwe jest też wyraźne jej odbicie w II półroczu. Dużo zależy od sytuacji za naszą wschodnią granicą i losów Krajowego Planu Odbudowy ze środków unijnych. Oby tylko nie sprawdziła się projekcja „gospodarcza” nawiązująca do kształtu litery „L”, czyli spadek i długo, długo nic.