Kryzys migracyjny

Na granicy

Co się stało z nami, z ludźmi nad Wisłą, dumnie nazywającymi się Polakami?

Grzegorz Hajdarowicz
Foto: Anjo Kan | Dreamstime.com

Jakby tak ktoś pogrzebał w naszym DNA, to niejeden mógłby się zdziwić, ile ma w sobie z Tatara, Niemca czy prawosławnego, a może – o zgrozo! – także Żyda. Polecam takie amerykańskie badania Ancestry (www.ancestry.com). Trochę kosztują, ale niejeden mózg mógłby się wyprostować. Może lepiej byłoby na to wydać publiczne pieniądze, niż na szczepionki przeciw Covid-19? Tak się zamyśliłem, ale już słyszę głosy oburzonych i przerażonych. Spokojnie, nie wszyscy umrzemy na Covid-19, paru z nas ocaleje… a mózgi, szczególnie te zatrute, to może można by jeszcze jakoś ocalić.

Dumny z 1000-letniej swojej historii naród nasz z krzyżem na sercu, świętym Wojciechem w relikwiach i Papieżem niedawno zmarłym (biorąc pod uwagę długość naszej historii), a zupełnie już niedawno wyniesionym na ołtarze, teraz będzie bronić granic przed straszną inwazją. Władza walczy z nią stanem wyjątkowym, wysyłaniem pancernej dywizji ze Szczecina (dojechały już te czołgi?) i budową zasieków z drutu kolczastego, a potem murem granicznym; opozycja bezbarwnym pohukiwaniem: „Granic trzeba bronić!”, łysi narodowym chamskim pokrzykiwaniem – oto kabaretowy, żenujący przekaz dla świata... Nikt nie pamięta, że pierwsza Rzeczpospolita krajem wielu narodów i religii była, że stąd jej się brała siła i kreacja. Praktycznie nie ma śmiałków, żeby to wykrzyczeć.

Z drugiej strony, patrząc czysto praktycznie, to, że się starzejemy jako społeczeństwo, chyba u nikogo nie budzi refleksji; to, że pomysł przeniesienia wszystkich Ukraińców nad Wisłę wydaje się ryzykowny, też nie. Dziw bierze, że nic się w tych czaszkach nie porusza. Wstyd i hańba potraktowania parudziesięciu, może paruset, a nawet może o zgrozo (!) paru tysięcy emigrantów zostaną nam zapamiętane na wiele lat. Nie pomoże oburzenie paru działaczy od tzw. praw humanitarnych czy paru protestujących artystów – to będzie nowa hańba polska, taka jak owa stodoła w Jedwabnem.

Niewielu też nieśmiało przypomina chociażby historie z II wojny światowej, takie np. jak o tysiącach polskich dzieci uratowanych przez zupełnie niedawne historie z lat 80., kiedy w obozach przesiedleńców i na szlakach emigracji niejednemu z nas pomagano. A teraz?

Zdjęcia dzieci wypychanych z Polski? Zdjęcia znalezionych zwłok? I zadowolone miny gości, którzy mienią się Polakami (DNA sprawdzili?) i chrześcijanami. Szkoda, bo po raz kolejny zaprzepaszczamy szansę na pokazanie światu ludzkiej twarzy, twarzy z wartościami uniwersalnymi, którymi kieruje się obecny świat, gdzie ludzie różnych ras i religii żyją, tworzą i wspierają się razem, gdzie tworzą podwaliny trzeciego tysiąclecia. Świat, który rozwija się w takich miejscach jak Nowy Jork, Kalifornia, Sao Paulo, ale także w bliskiej nam kulturowo Lizbonie. My za to zostaniemy z zaciśniętymi ustami, bezmyślnymi oczami i pustymi mózgami, które straciły szansę na napełnienie się refleksją. Ot, taki zwykły zacofany naród, kraj pełen agresji i zawiści. Nie ma w nim nikogo poważnego, kto odważyłby się zaprotestować lub zakrzyczeć? Wstyd wielki…

PS Łukaszenką tego wszystkiego nie da się wytłumaczyć…

 



Redaktor naczelny: Paweł Łepkowski | Edytor: Marta Narocka-Harasz  

Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Stale współpracują: Zofia Brzezińska, Robert Cheda, Jacek Cieślak, Zuzanna Dąbrowska, Gaja Hajdarowicz, Grzegorz Hajdarowicz, Mariusz Janik, Krzysztof Kowalski, Hubert Kozieł, Marek Kutarba, Jakub „Gessler” Nowak, Tomasz Nowak, Joanna Matusik, Justyna Olszewska, Marcin Piasecki, Paweł Rochowicz.

©
Wróć na górę